Ołtarze umiejętności

Polskie uczelnie kształcące kadry informatyczne są i były często krytykowane za to, iż dają swoim absolwentom wiedzę teoretyczną, abstrakcyjną i nie przystającą do wymagań pracodawców.

Polskie uczelnie kształcące kadry informatyczne są i były często krytykowane za to, iż dają swoim absolwentom wiedzę teoretyczną, abstrakcyjną i nie przystającą do wymagań pracodawców.

A tymczasem rzut oka na ogłoszenia o pracy wystarczy, by zobaczyć, że większość z nich akcentuje znajomość konkretnych produktów i technologii, a zdecydowanie mniejszy nacisk kładzie na solidne podstawy ogólnoinformatyczne.

W odpowiedzi uczelnie zaczęły organizować studia przyspieszone - licencjackie bądź inżynierskie, część szkół zaś przeorganizowała swoje programy tak, że studenci w pierwszych kilku semestrach otrzymują wiele umiejętności praktycznych, a potem dopiero podstawy teoretyczne. Ta druga część kształcenia kończy się egzaminem magisterskim, ale nikt nikogo nie zmusza, żeby do niego przystępował. Studenci, którzy chcą wcześniej rozpocząć karierę zawodową, mogą zadowolić się dyplomem inżyniera czy licencjata po 3 latach nauki.

W praktyce takie skrócone studia muszą ograniczyć się do uczenia wielu konkretów, w mniejszym stopniu wiedzy podstawowej. I tak zamiast uczyć teorii języków formalnych, uczy się kilku języków programowania. Miejsce rozważań na temat konstrukcji baz danych zajmuje praktyczne zapoznanie z jednym czy kilkoma produktami DBMS. Transmisja danych musi natomiast ustąpić miejsca nauce kilku protokołów, produktów bądź usług sieciowych.

Inicjatywa ta niewątpliwie wychodzi naprzeciw potrzebom pracodawców, jednakże chciałoby się zapytać, na ile zgodna jest ze specyfiką informatyki. Dziedzina ta charakteryzuje się bowiem znacznie większą zmiennością niż inne nauki techniczne. Choć nie jestem specjalistą inżynierii lądowej, to idę o zakład, że od lat drogi buduje się mniej więcej tymi samymi technologiami i narzędziami. Tymczasem w informatyce co pięć lat środowisko pracy (komputer, oprogramowanie podstawowe i narzędziowe) całkowicie się zmienia. Stabilne pozostają jedynie podstawy teoretyczne. I tylko ich dobra znajomość daje gwarancję przetrwania na rynku pracy dłużej niż wynosi czas "życia" konkretnego produktu bądź technologii.

Na pierwszym semestrze studiów informatycznych miałem przedmiot "grafika inżynierska". Pod tą uczoną nazwą krył się rysunek techniczny z elementami konstrukcji mechanicznych. Do komputerów miało się to jak kwiatek do kożucha, uprzejmie zapytałem więc prowadzącego, na czym miałaby polegać przydatność grafiki inżynierskiej w mojej pracy informatyka. Docent uśmiechnął się wyrozumiale i odpowiedział: "Panie Chabik! Na naszej uczelni mamy z pana zrobić w pierwszym rzędzie człowieka wykształconego, w drugim - inżyniera, a dopiero w trzecim - fachowca w specjalności, którą pan studiuje".

I choć nadal nie zdarzyło mi się skorzystać z wiedzy nabytej na wspomnianym kursie, to zauważyłem już, że jedynie solidna wiedza podstawowa, teoretyczna pozwala jako tako przetrwać na rynku pracy, a nawet podnosić swoją wartość. Jestem za to pełen obaw co do perspektyw zawodowych osób nauczonych "umiejętności", a nie rzetelnej wiedzy. Wiem, że po trzyletnich studiach licencjackich czy inżynierskich są jeszcze studia magisterskie, gdzie można się dokształcić teoretycznie. Obawiam się jednak, że silne ssanie z rynku pracy i duży koszt studiowania będą raczej zniechęcały informatyków do ich kończenia.

Chciałbym więc niniejszym podziękować Alma Mater, że w mojej edukacji nie poświęciła podstaw informatyki na ołtarzu praktycznych umiejętności. Vivat Academia, vivant profesores!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200