Odsunąć informayuków

Marek Kościński: Odbiorcy hurtowni nie kwapią się często do inwestowania w konsulting. Ich zdaniem, usługi doradcze powinny być zawarte w cenie produktu. Konsulting musi stanowić istotny element budżetu wdrożenia.

Piotr Siemieński: Zapomina się, że w budowie hurtowni nie mniej od samego oprogramowania i sprzętu potrzebna jest wiedza, jak powiązać wszystkie elementy w całość stanowiącą hurtownię.

Alicja Wiecka: Nie można opierać się jedynie na zewnętrznym konsultingu. Ważniejsze jest inwestowanie w wiedzę własnych pracowników. Zarządzanie strategiczne jest dynamicznie rozwijającą się dziedziną. Umysły polskie są bardzo cenione przez świat analityki biznesowej. Mamy wielu znakomitych specjalistów teoretyków, którym brakuje jednak umiejętności przełożenia posiadanej wiedzy w środowisko biznesowe. Działający w Polsce analitycy biznesowi to na ogół wynik inwestycji podjętej przez bank lub inną konkretną firmę.

Rafał Słyk: Przyszli użytkownicy końcowi, którzy byliby w stanie przekazać wiele kluczowych informacji, są często pomijani w pierwszym etapie budowy hurtowni. Na wstępne rozmowy kierowani są informatycy, na zasadzie, że hurtownia to informatyczny twór, do którego trzeba specjalistów.

Informatycy zawsze najpierw pytają o narzędzia, o to, ile danych można za ich pomocą zgromadzić.

Chciałbym bronić informatyków. Po pierwsze, bez nich nie tylko nie da się nic zrobić, po drugie, ich wiedza wcale nie jest taka mała...

Marek Kościński: Informatycy zostają zbyt wcześnie włączeni w proces budowy hurtowni danych. Często zdarza się, że powierza im się zadanie wyboru rozwiązania, na którym ma bazować budowana hurtownia danych. I na co oni patrzą? Na liczbę transakcji na sekundę, pojemność pamięci, wielkość serwerów itd. A gdzie w tym korzyści biznesowe? Warto zacząć od przeszkolenia użytkowników, mającego na celu uświadomienie im, czego w ogóle mogą oczekiwać od takiego rozwiązania, jak hurtownia danych.

Piotr Siemieński: Ważne jest systematyczne uzgadnianie podczas budowy hurtowni potrzeb biznesu z rozwiązaniami technicznymi i organizacyjnymi, które są przyjmowane w ramach systemu tworzącego hurtownię. Ten proces pozwala na wykorzystanie wiedzy informatyków i dostawców.

Krzysztof Malawski: Na dole każdej hurtowni danych zawsze znajdują się konkretne aplikacje. Informatycy są niezbędni do utrzymania ich eksploatacji.

Alicja Wiecka: W porównaniu do standardów światowych udział informatyków w budowie hurtowni danych w Polsce jest zbyt duży. Oczywiście nie znaczy to, że informatycy nie są potrzebni. To rola zarządu, by właściwie ustalić proporcje zespołu tworzącego hurtownie danych, tak aby był on przynajmiej w połowie biznesowy. W Banku Śląskim wdrożeniem hurtowni kieruje dyrektor finansowy...

Wskazują Państwo na wiele problemów przy wdrożeniach hurtowni danych. Tymczasem z przeprowadzonych przez nas rozmów z informatykami, prowadzącymi wdrożenia hurtowni, wynika, że środowisko informatyków w przedsiębiorstwach często jest niezbyt zadowolone z usług firm informatycznych, a Państwo z kolei nie rozpieszczacie informatyków. Śmieją się oni z ofert wdrożenia hurtowni "pod klucz" lub w ciągu 100 dni.

Alicja Wiecka: Hochsztaplerzy są wszędzie, także na tym rynku. Określenie "pod klucz" jest sprzeczne z definicją hurtowni. To ma być coś żywego, co zmienia się wraz z przedsiębiorstwem, odpowiadając na jego potrzeby.

Marek Kościński: Na Zachodzie aktywnych jest wielu dostawców poszczególnych narzędzi do budowy i eksploatacji hurtowni. Jest z czego wybierać, w Polsce ta oferta jest znacznie uboższa. Brakuje zasobów ludzkich wspie- rających dostępną ofertę. To się zmieni za 3-4 lata.

Rafał Słyk: Klienci na ogół oczekują, że system będzie zbudowany z produktów jednego dostawcy.

Piotr Siemieński: To przejaw naturalnej chęci zminima- lizowania ryzyka wdrożenia. Przy dużych hurtowniach może się ona przekładać na zawieranie kontraktów z integratorami sys-temów. Niższy koszt wstępny sprawia, że duże zainteresowanie budzą też minihurtownie - data marts. Na tym rynku, na którym aktywny jest dzisiaj Oracle, niedługo pojawi się Microsoft.

Marek Kościński: Minihurtownie to bardzo wyspecjalizowane zestawy danych, przygotowane do potrzeb określonych działów. Budowa minihurtowni bez hurtowni to czasem wynik działania marketingowego.

Piotr Siemieński: Minihurtownia w przypadku niektórych firm, o ściśle określonych potrzebach informacyjnych, może być uzasadnionym przedsięwzięciem. Niebezpieczeństwo tkwi tylko w przekonaniu, że minihurtownia da się później przekształcić w dużą hurtownię, albo co gorsza, że można łatwo scalić kilka różnych minihurtowni. Ograniczenia dotyczą skalowalności rozwiązania i niespójności modeli danych użytych w niezależnych minihurtowniach.

Z pozycji użytkownika końcowego minihurtownia nie różni się specjalnie od efektów pilotażu dużej hurtowni danych?

Alicja Wiecka: Dla użytkownika będzie to właściwie to samo. Często oferuje się minihurtownię jako tańszą alternatywę wobec hurtowni. To ważne, aby te same narzędzia pozwalały na zbudowanie jednego i drugiego. Lepiej chyba jednak budować jednolity system z jednym administratorem.

Marek Kościński: Nazywajmy może jednak wolno stojącą minihurtownię systemem wspomagania decyzji. Hurtownia danych musi być centralnym repozytorium informacji.

Alicja Wiecka: Praktyka ofertowa polskich firm doprowadziła do powstania wśród odbiorców przeświadczenia, że hurtownia danych to ogromne koszty, począwszy od wielkiego serwera. Systemy, które stopniowo w przyszłości mogą być rozbudowywane, wcale nie wymagają na początku poważnej infrastruktury sprzętowej.

Marek Kościński: Można spotkać błędne rozumowanie, że najpierw powinno się przeprowadzić trwającą 12 miesięcy analizę. Nieprawda. Jak najszybciej trzeba ruszyć z projektem pilotażowym. Po to, aby podnieść poziom świadomości przyszłych użytkowników i pobudzić ich zaangażowanie. To można zrobić w 3 miesiące i nie tak wielkim kosztem, nawet za 100 tys. USD.


TOP 200