Ocena "piractwa"

Omawiając dokładniej proces wyznaczania współczynnika piractwa, autorzy Raportu pominęli wiele ważnych informacji. I tak po kolei.

IDC dysponowało danymi ze sprzedaży PC w ponad 60 krajach. Dla pozostałych krajów posługiwano się danymi szacunkowymi. Zakładam, że Polska była w tej grupie 60 krajów. W tym miejscu odnajdujemy też informację, że według IDC liczone są tylko PC biurkowe, laptopy, tablety bez handheldów oraz PC używanych jako serwery i klastry. A więc badanie dotyczy tylko określonej grupy PC i przewidzianego dla niego oprogramowania. Już tak dla porządku warto spytać, czy dotyczy to tylko PC typu IBM, czy również PC z Apple'a. Dobrze byłoby to wiedzieć.

Podobnie jak PC, IDC policzyło przychody ze sprzedaży oprogramowania, korzystając z własnych danych w 60 krajach, estymując wartości w pozostałych - ciekawe których i jak, bo wartość sprzedaży w jednym kraju ma się niewiele do sprzedaży w innym. Warto też pamiętać, że obecnie sporo oprogramowania jest sprzedawane przez

Internet. Jego wartość jest zaliczana do wartości wpływów np. Amazon.com, ale płatność i użytkowanie odbywa się w innym kraju, np. Polsce.

Ocena "piractwa"

Tabela 1

Następnie wyznaczono średnią wartość oprogramowania jednostkowego - przeznaczonego na jeden komputer. W ten sposób określono liczbę "legalnych" jednostek oprogramowania zainstalowanych w danym kraju w ciągu roku. Nie jest przy tym jasne, po co dokonywano podziału oprogramowania na pięć kategorii - i to nieco innych niż wcześniej określony zakres analizowanego oprogramowania, bo na oprogramowanie współpracy, biurowe, bezpieczeństwa, systemy operacyjne i inne. Jedynym wytłumaczeniem była konieczność ułatwienia zebrania drogą wywiadów informacji od wielu dostawców. Ale też potem na tej podstawie wyznaczono liczbę dostarczonych jednostek (units) oprogramowania, dzieląc wartość sprzedanego oprogramowania na danym rynku przez oszacowaną wartość na jeden system. Szczegółów jednak nie podano. Z rysunku wynika, że takiego szacunku dokonano tylko w 15 krajach i na tej podstawie dokonano estymacji w pozostałych, o czym poniżej.

I tak przechodzimy do oszacowania rzeczywiście zainstalowanego oprogramowania na tych PC w trakcie roku. IDC posłużyło się tutaj wywiadem w 15 krajach, w USA oraz w aż 8 krajach Ameryki Południowej i Środkowej (Brazylii, Boliwii, Chile, Kolumbii, Meksyku, Kostaryce, Dominikanie i Gwatemali), w 3 krajach Azji (Tajwanie, Chinach i Malezji), w Kuwejcie z Bliskiego Wschodu i tylko w jednym kraju z Europy Zachodniej - Hiszpanii oraz akurat w Rumunii z naszego rejonu. Dokonanie analizy w tych 15 krajach dało podstawy do estymacji stanu zainstalowanego oprogramowania (legalnego i nielegalnego) we wszystkich pozostałych krajach. I zapewne uśredniona wartość zainstalowanego oprogramowania na przeciętnym PC w Polsce została określona na podstawie wyników uzyskanych w Rumunii. Warto jednak wiedzieć, że Rumunia ma najmniejszą z naszego rejonu wartość nakładów na informatykę na głowę mieszkańca - 30 euro, gdy dla Polski jest to 106 euro, a dla Republiki Czeskiej - 252 euro. Śmiem więc wątpić w wiarygodność na tej podstawie estymacji dla pozostałych krajów z naszego regionu.

Przy analizie stanu instalacji oprogramowania rozróżniano przy tym:

  • oprogramowanie na nowych komputerach;

  • nowe oprogramowanie na starych komputerach;

  • oprogramowanie przejęte ze złomowanych komputerów;

  • oprogramowanie darmowe (shareware, free lub open source);

  • oprogramowanie działające na Windowsach oraz innych systemach.
I tutaj możemy mieć wiele pytań. Po pierwsze, na ile te badania były rzetelne, biorąc pod uwagę rzetelność i ankieterów, i odpowiadających oraz dobór "próbki". Czy ankieta zawierała np. pytania:
  • Jak często używa Pani/Pan danego zainstalowanego oprogramowania?

  • Jak wiele funkcji z danego oprogramowania Pani/Pan wykorzystuje w ogóle?

  • Czy dane oprogramowanie wg Pani/Pana jest użyteczne (inaczej mówiąc, czy by go Pan/Pani kupiła, mając dużo pieniędzy)?
Po co są takie pytania? Odpowiedzi na nie pozwalają ustalić, na ile użytkownicy korzystają z zainstalowanego pakietu oprogramowania oraz na ile jest ono im rzeczywiście potrzebne. Niestety, spora część oprogramowania jest bezużyteczna, ale można się o tym przekonać dopiero po jego instalacji. Kiedyś były szerzej dostępne wersje "demo", teraz trzeba się zdać na bardzo ogólny opis na pudełku i ewentualnie opinię w pismach. Rzadko też można obejrzeć dany program np. w sklepie. Wiele z zakupionych programów dopiero po zainstalowaniu okazuje się bublem, a nie zawsze chce się wracać do sklepu, by je oddać, tym bardziej że można się narazić na podejrzenie, iż oddaje się po skopiowaniu. Mnie na przykład na nowo zakupionym laptopie, na którym piszę ten tekst z licencjonowanym systemem XP Professional, nie działa na klawiaturze polskiej (programisty) wprowadzanie litery "ł" (Alt Gr+l, ale można to zrobić Caps Lock, Shift+Alt Gr+l) i nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje.

Ocena "piractwa"

Tabela 2

Dodatkowo wiele pakietów oprogramowania jest tak rozbudowanych, że przeciętny użytkownik nigdy nie skorzysta z większości funkcji, a musi za nie zapłacić. Sztandarowym przykładem jest pakiet Office 2003 kosztujący od ok. 500 zł dla celów edukacyjnych do 2500 zł w wersji Professional. Równocześnie istnieje jego uproszczona wersja Works Suite 2003 - niestety tylko w wersji amerykańskiej - za 40-50 USD. Ten pakiet byłby wystarczający dla większości użytkowników domowych, ale ani Microsoftowi, ani jego dilerom nie opłaca się go sprzedawać. Podobne zastrzeżenia można mieć również do innych producentów oprogramowania, którym nie opłaca się dostarczać uproszczonych, a więc również tańszych wersji swoich produktów. W ten sposób tworzy się potencjalną grupę "piratów", którzy dla sprawdzenia oprogramowania oraz skorzystania z kilku funkcji kopiują oprogramowanie od sąsiadów - popełniając przestępstwo. I nie ma dla nich usprawiedliwienia, ale też czy producenci i dystrybutorzy oraz sprzedawcy oprogramowania nie są tutaj bez winy?

Powróćmy do opisywanej metodyki. Dalej wykonano proste mnożenie liczby nowych PC razy uśrednioną liczbę jednostek (jak są liczone te jednostki nie podano) oprogramowania na każdym PC, uzyskując potencjalną wartość oprogramowania w danym kraju. Po odjęciu wartości oprogramowania sprzedanego w danym kraju uzyskana różnica w stosunku do potencjalnej wartości wyznacza poszukiwany "współczynnik piractwa".

Straty z tytułu piractwa

Na końcu policzono też wartość strat w poszczególnych krajach, wyznaczając ją z procentu piractwa oraz wartości sprzedanego oprogramowania. Podane wartości strat są ogromne, ale też wyciągane na tej podstawie wnioski są dalece nieuprawnione.

Po pierwsze, w żadnym przypadku nie należy uważać, że w pełni uczciwi oraz dysponujący wystarczającymi środkami finansowymi użytkownicy komputerów byliby skłonni dokonać takich ogromnych zakupów. W znaczącym zakresie (śmiem twierdzić, że w 50%) stwierdziliby, że to oprogramowanie nie jest im do niczego potrzebne i szkoda na niego nawet "luźnych" pieniędzy. Co więcej, radykalne obniżenie wolumenu nielegalnego oprogramowania powinno spowodować obniżenie jego ceny o prawie 36%, czyli o współczynnik piractwa w skali globalnej. Przecież, co może zabrzmi mało przyjemnie, koszty produkcji oprogramowania oraz godziwy zysk są (u większości producentów) w pełni pokrywane przez legalnych jego użytkowników.


TOP 200