O kondycjach nauk informatycznych

O obecnej sytuacji w informatyce - na świecie i w Polsce - z profesorem Władysławem M. Turskim rozmawia Przemysław Gamdzyk

O obecnej sytuacji w informatyce - na świecie i w Polsce - z profesorem Władysławem M. Turskim rozmawia Przemysław Gamdzyk

Czym jest tak naprawdę informatyka? Nauką, sztuką, dyscypliną inżynierską, czy może rzemiosłem?

Każdą z tych rzeczy w jakimś stopniu. Warto pamiętać, że to nie komputer jest istotą i jądrem informatyki, ale przetwarzanie informacji.

Czy programy komputerowe mogą być nieśmiertelne - tak samo jak dzieła sztuki?

Jestem o tym przekonany, choć może nie tyle programy, będące jedynie ulotnymi implementacjami, co algorytmy. Niektóre z nich są tak urzekająco piękne, że wydają się być ponadczasowe. Jednak wszystko, co w tej materii przychodzi mi na myśl, jest związane z architekturą von Neumanna, a ta może przestać być obowiązująca. Mimo to myślę, że i w przyszłości znajdą się ludzie, którzy dostrzegą piękno tych algorytmów, podobnie jak my dzisiaj podziwiamy dzieła twórców z dawnych epok, choć wedle dzisiejszych standardów mogą wydawać się prymitywne.

Czy przeminął już czas wielkich nazwisk w informatyce - by wymienić Dijkstrę, Hoare'a czy Wirtha?

Epoka herosów informatycznych, na dziełach których ciągle się uczymy, w pewnym stopniu się już skończyła. Ludzi parających się informatyką jest zbyt wielu - dopiero historia wyłoni z nich prawdziwe osobistości. Z informatyką jest podobnie, jak z innymi działami nauki: ok. 90% wszystkich żyjących kiedykolwiek parało się nauką - trudno oczekiwać, by wszyscy byli Euklidesami czy Newtonami.

Kiedyś myślałem, że przyszłością informatyki będzie dzień, w którym wszyscy będą umieli programować. Był to bardzo naiwny pogląd. Obecnie sądzę, że dla większości ludzi wystarczające przygotowanie informatyczne, to przybliżona świadomość tego, w jaki sposób komputery mogą pomóc im w pracy i jakiej mogą dostarczyć rozrywki. Za kilka czy kilkanaście lat nauka posługiwania się komputerem nie będzie stanowić osobnego przedmiotu. Korzystanie z narzędzi informatycznych stanie się naturalnym elementem edukacji w innych dziedzinach.

Studia ściśle informatyczne oczywiście nie znikną, ale nie będą one tak tłumnie obsadzone jak obecnie. Już dzisiaj studia informatyczne na poziomie doktoranckim w Stanach Zjednoczonych przestają być dobrą inwestycją. Popyt na doktorów informatyków zaczyna bardzo szybko zanikać. Rośnie natomiast zapotrzebowanie na informatyków znających się na konkretnej dziedzinie zastosowań. Na przykład informatyk pracujący w banku winien posiadać wiedzę o bankowości. Można się spodziewać, że z czasem kształcić się będzie bankowców znających się na informatyce, a nie przyuczać do tego zawodu informatyków. Podobnie będzie w innych dziedzinach.

W swoich wystąpieniach publicznych mówi Pan o zauważalnym na całym świecie regresie jakości oprogramowania. Czy jest to wynik produkcji masowej?

Z jedną małą poprawką tak - przede wszystkim jest to wynik masowej konsumpcji. To przejście od restauracji do McDonald's. Sprzedaje się szybko, tanio, no a jakość ... No cóż - powiedzmy, że MacDonald's pełni ważną funkcję społeczną. Liczy się sprzedaż pod określoną marką przy rozwiniętej sieci dystrybucji. Skoro produkt sprzedaje się dobrze - czy to hamburger, czy aplikacja - to po cóż podnosić jego jakość?

Na rynku masowym nie sprzedaje się produktów, tylko satysfakcję klienta. Jeśli jakiś wyrób zdobył powszechne uznanie, to na ogół zaspokaja potrzeby większości. Wymagania użytkowników komputerów są dziś znacznie szersze, ale wcale nie wyższe. To paradoksalne, ale w obrębie realizacji podstawowych funkcji, (weźmy jako przykład edytory tekstów) dzisiejsze programy działają gorzej niż wcześniejsze. Przede wszystkim są wyraźnie wolniejsze.

Tak to już jest, że każdym rynkiem rządzą specjaliści od marketingu. A z komputerów każdego dnia zaczyna korzystać ogromna rzesza nowych użytkowników, którzy stan zastany przyjmują za jedynie słuszny.

Czy wobec tego istnieją jeszcze oazy, w których można znaleźć dobre oprogramowanie?

Ile procesorów trafia do jednego współcześnie wytwarzanego samochodu? A ile samochodów rocznie jest produkowanych? To właśnie w takich kontekstach dba się o jakość produktów informatycznych - ich zwięzłość i niezawodność. Zważywszy na skalę produkcji, poczynienie nawet drobnych oszczędności przynosi wielkie zyski. Lepsze oprogramowanie pisze się dzisiaj w firmach produkujących sprzęt elektroniczny powszechnego użytku niż w tych bardzo znanych, wytwarzających gotowe aplikacje.

Jak ocenia Pan postęp w dziedzinie interfejsu człowiek-komputer?

Przeciętny użytkownik niczego już sam nie programuje - on tylko wywołuje gotowe funkcje. Warto zauważyć, że pod tym względem komputery coraz bardziej upodabniają się do pralek automatycznych. Obecnie dominują programy "przyjazne dla użytkownika", ale polega to przeważnie na tym, że ich odbiorców traktuje się jak ludzi upośledzonych umysłowo. Zmianie musi ulec sytuacja, w której użytkowników oprogramowania trzeba ciągle szkolić w miarę ukazywania się nowych wersji czy produktów. Co by to było, gdyby każdy producent samochodów robił wszystko po swojemu, a jazdy każdym kolejnym modelem trzeba by się uczyć od nowa...

Ewolucja komputerów jest znacznie szybsza niż ewolucja nawyków ludzkich. Na pewno dzisiaj siła przyzwyczajenia hamuje postęp w dziedzinie Human-Computer Interaction. Sądzę, że dotychczasowe rozwiązania nie wydają się być ostateczne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200