O kondycjach nauk informatycznych

O Polsce

Pańskie zeszłoroczne wystąpienie na VII Ogólnopolskim Forum Teleinformatyki w Krakowie, w którym mówił Pan o "głupocie", "hucpie" i "bandzie biegającej w krótkich majtkach", nie wywołało większej reakcji. A było na tyle ostre, że luminarze polskiego rynku informatycznego powinni się byli przecież obrazić.

Nie ukrywam, że mój referat był zamierzoną prowokacją, która, jak widać, się nie udała. Z tym, co powiedziałem, mogą się zgodzić obserwatorzy polskiej informatyki, ale przecież nie ludzie, którzy ją tworzą! Nie sądzę, by byli aż tak pełni samokrytycyzmu. Jeśli wolno mi posłużyć się cytatem, to Tadeusz Boy-Żeleński napisał kiedyś: "W iskier krzesaniu żywem/ Materiał to rzecz główna;/ Trudno najtęższym krzesiwem/ Iskry wydobyć z... substancji miękkiej a podatnej".

Powiedział Pan również, że w Polsce zarabia się na informatyce, a nie przez informatykę. Czy w ogólnym bilansie Polska dzięki komputerom zyskała, czy straciła?

Nie da się tego dokładnie zmierzyć. Łatwo tu o demagogię, trudno o precyzję - w jaki sposób można np. wyznaczyć wartość ludzi wykształconych w posługiwaniu się komputerami? Myślę, że sytuacja najlepiej wygląda tam, gdzie mowa o zautomatyzowaniu działalności buchalteryjno-ewidencyjnej. Na pewno można też znaleźć inne izolowane pozytywne przykłady, ale w sumie, czy Polska jako kraj w istotny sposób odczułaby w ciągu jednego dnia, gdyby nagle przestały działać wszystkie komputery? Myślę, że jednak ciągle jeszcze nie.

Nie sądzę, żeby rozproszenie środowiska informatyków mogło decydować o obecnym stanie informatyki w Polsce. Decyduje o tym przede wszystkim wciąż niski poziom rozwoju cywilizacyjnego naszego kraju. Gospodarka jest nadal w fazie mocno przedinformacyjnej. Jeśli nasza zależność od komputerów jest niewielka, to trudno dzięki nim zarobić.

Największym problemem jest obrót pieniądza. Dopóki podstawowym jego nośnikiem będzie banknot, czyli rzecz z natury całkowicie ainformatyczna, dopóty nie wejdziemy w erę powszechnych zastosowań informatyki.

Cykl obiegu pieniądza się rwie - bo zawsze gdzieś musi się pojawić papierek, chociażby w postaci czeku. Sami informatycy niczego tu nie zmienią, bo wdrożenia informatyki są pochodną rozwoju cywilizacyjnego. Co prawda, istnieje tu dodatnie sprzężenie zwrotne, ale funkcjonuje ono dopiero na pewnym etapie rozwoju. Informatyka jest wtedy użyteczna, kiedy można dzięki niej zarobić. Choćby każdy obywatel miał komputer, do tego włączony do Internetu, będzie to gospodarczo bezużyteczne, gdy nadal trzeba będzie biegać z banknotem w "zębach". Gospodarka w Polsce jest zinformatyzowana fragmentarycznie, ale w obrębie poszczególnych firm jej stosowanie daje pozytywne efekty.

W polskich firmach komputery są używane po amatorsku. Na ogół były instalowane jak najtaniej, bez zapewnienia żadnych możliwości wzrostu. Kiedy tylko zaczęto system intensywniej wykorzystywać, natychmiast okazywał się niewydolny. Nie potrafię podać zbyt wielu przykładów, w których polska firma nauczyła się na własnych błędach, że nie wolno tworzyć systemów pozbawionych możliwości rozwoju. Nigdy nie zdarza się, by zakupowi systemu towarzyszyły później wydatki na cele antyregresywne. Kiedy dzieje się coś złego, to firmy szukają pomocy specjalistów. Na ogół oczekują, żeby jej udzielenie zajęło dziesięć minut i interesuje ich jedynie to, żeby system przestał się walić. Co będzie jutro, to już nieważne.

To właśnie skąpstwo klientów paradoksalnie napędza rynek. Wymiana komputerów jest u nas zbyt szybka, na co zapewne w znacznej mierze wpływa nieprofesjonalizm, czy może raczej niedostatek właściwego doradztwa. Brak profesjonalizmu rodzi działania irracjonalne. Ilu użytkowników kupuje nowe wersje oprogramowania tylko po to, żeby być na czasie? Wedle badań socjologicznych, na reklamę najbardziej podatne są dzieci. To może dziwne, ale specjalistom od marketingu firm komputerowych udaje się to także z dorosłymi. Stało się tak chociażby w przypadku kolorowych monitorów, masowo instalowanych w wielu miejscach, w których były w ogóle nikomu do niczego niepotrzebne!

Co Pana zdaniem było najważniejszym zjawiskiem w informatyce polskiej w ostatnich latach?

Bardzo ważnym procesem jest ekspansja sieci i Internetu przez małe 'i' - usieciowienia komputerów. Wśród "podłączonych" zmienia się perspektywa widzenia świata. Dlatego z wielkim niepokojem odebrałem to całe zamieszanie związane z nowym cennikiem za usługi internetowe wprowadzonym na początku br. Propozycje NASK były przygotowane w sposób niefachowy. Nie uwzględniono w nich wagi informacji przenoszonych w Internecie, a zaproponowane ceny są absurdalnie wysokie.

Czy państwo powinno dalej dofinansowywać rozwój sieci w Polsce?

NASK jest w trudnej sytuacji, ale chyba troszkę przeinwestował. Jest dzisiaj praktycznym monopolistą i z tego właśnie powodu nie możemy wiedzieć, czy jego ewentualne bankructwo wynikałoby z terms of trade, czy może raczej złego zarządzania firmą. Jeśli jest ono dobre, to albo trzeba Internet dofinansowywać (co dla państwa byłoby akurat przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej - czyli TP S.A.), albo dopuścić konkurencję. I tu już wykraczamy poza informatykę. To bardzo groźne zjawisko, jeśli o tak ważnej sprawie, jak rozwój sieci komputerowych, ma decydować interes ściśle określonej grupy ludzi. Internet jest cywilizacjotwórczy i nakładanie sztucznych ograniczeń na jego wzrost musi budzić sprzeciw.

Bynajmniej nie uważam, że wszechobecność sieci jest dobrem samym w sobie. Może być natomiast katalizatorem wzrostu poziomu cywilizacyjnego i nie można w jej rozwój ingerować w imię partykularnych interesów.

Bardzo dziękuję za rozmowę


TOP 200