O interesach Polaków rozmowy

Pustki w kasie

Kilka kwartałów strat poważnie nad- werężyło kapitały własne wielu firm. Przykład Karenu i IBSystem pokazuje, że wystarczy kilka miesięcy słabszej sprzedaży lub żądanie wcześniejszej spłaty pożyczki przedstawione przez jednego z kredytodawców, by przyszłość firmy stanęła pod znakiem zapytania. Brak kapitałów własnych jest jedną z przyczyn tworzenia się zatorów płatniczych. Firmy, nie posiadające wystarczającej ilości kapitału własnego nawet na sfinansowanie majątku trwałego, ze względu na słabe wyniki pozbawione szansy uzyskania korzystnego kredytu, zaczynają opóźniać spłatę swoich zobowiązań. Wskaźnik ich bieżącej płynności dramatycznie spada. Tak właśnie wygląda sytuacja Simple i MacroSoftu w ostatnich kwartałach. W przypadku obu spółek zobowiązania krótkoterminowe znacznie przekraczają ich majątek obrotowy, co jest sytuacją alarmującą. "Dziwne jest przede wszystkim to, że firmom, takim jak Teta, MacroSoft czy Simple, w ogóle udaje się utrzymać na rynku, który jest w oczywisty sposób zbyt rozdrobniony. W sektorze oprogramowania dla małych i średnich firm nie powinno działać 20 producentów, ale najwyżej 5. Może wtedy bylibyśmy w stanie efektywnie konkurować z zachodnimi producentami. Na konsolidację powinniśmy zdecydować się 4, 5 lat temu" - mówi prezes jednej z wymienionych firm.

Wyniki IV kwartału 2001 r. i I kwartału 2002 r. pokażą, czy spółki informatyczne notowane na giełdzie zaczynają uczyć się nowych metod zarządzania. Jak radzi sobie reszta branży, dowiemy się z wiosennego raportu Computerworld Top 200. Wiele ankietowanych firm ogranicza się do podania wysokoś-ci przychodów, nie ujawniając wielkoś-ci zysków. Biorąc jednak pod uwagę to, że część spółek giełdowych nawet przy rosnących przychodach odnotowuje w ostatnich kwartałach straty, można wnioskować, iż firmom, których przychody spadły, trudno jest osiągnąć rentowność. Jeśli znikną ze stron naszego raportu, będzie to oczywisty sygnał, że nie poradziły sobie w nowych warunkach. W normalnych warunkach.

DLA COMPUTERWORLD KOMENTUJE

Zygmunt Grajkowski, partner Enterprise Investors, funduszu venture capital

Kiedy po latach wzrostu wyniki finansowe Cisco się pogorszyły i trzeba było zwolnić część pracowników, okazało się, że żaden z menedżerów Cisco nie ma w tym zakresie doświadczenia. Przychody Cisco wzrastały nieprzerwanie od początku istnienia firmy, podobnie poziom zatrudnienia, nigdy nie było więc potrzeby przeprowadzania znaczących zwolnień. Polskie firmy - od lat rosnące na fali rynku - są ostatnio w podobnej sytuacji. Zarządy większości polskich spółek nie wiedzą, jak zwiększać ich rentowność, w których miejscach redukować koszty i których pracowników zwolnić bez szkody dla funkcjonowania firmy. Nie robią więc nic, czekając na rychły powrót popytu czy pojawienie się dużego kontraktu, tymczasem straty w kolejnych kwartałach są coraz większe, a gotówka wycieka coraz szybciej.

Firmy informatyczne nie miały problemów z płynnością finansową, dopóki ich przychody stale rosły, gwarantując możliwość spłat faktur z poprzednich miesięcy. Żyły więc niejako na kredyt optymistycznej przyszłości. W najbliższych miesiącach będą musiały spłacić faktury z dobrego, czwartego kwartału i wiele z nich po prostu nie znajdzie na to odpowiedniej ilości gotówki, bo zbyt późno nauczyły się odróżniać rachunek wyników od przepływów pieniężnych.

To nieprawda, że na rynku nie ma kapitału, dzięki któremu firmy mogłyby finansować swój wzrost. Na rynku jest nadmiar pieniędzy na inwestycje i nowe rentowne przedsięwzięcia, ale nikt nie zamierza finansować strat operacyjnych, czyli zbędnego tłuszczu w tkance spółki. Ubiegając się o zewnętrzne finansowanie, trzeba najpierw wykazać, że potrafi się realizować zyski z podstawowej działalności, a potem przedstawić nowy, konkretny projekt rozwoju. Przyczyną problemów polskich firm informatycznych nie jest brak kapitału na rynku. Spółki giełdowe miały do dyspozycji odpowiednią ilość kapitału, a wiele z nich pokazało, że potrafią go przejeść nieproduktywnie. Być może okres kryzysu w najlepszej kondycji przetrwają właśnie te spółki, które nie miały czego roztrwonić i dzięki temu szybciej nauczyły się przykrawać koszty odpowiednio do osiąganych przychodów.


TOP 200