O co chodziło w nowej ustawie medialnej

Dostawca usług audiowizualnych na żądanie miałby podlegać jurysdykcji polskiej tylko i wyłącznie w przypadku, gdy został "ustanowiony" na terytorium Polski, korzysta ze stacji dosyłowej do satelity zlokalizowanej w Polsce albo korzysta z łącza satelitarnego należącego do Polski. Z praktycznego punktu widzenia takie rozwiązanie jest szczególnie korzystne dla dostawców usług medialnych, którzy świadcząc usługi na terytorium Unii Europejskiej będą podlegać przepisom krajowym wyłącznie jednego państwa członkowskiego.

Nadzór usług internetowych przez KRRiTV

Ograniczenie polskiej ustawy do podmiotów prowadzących działalność gospodarczą jest fikcją, gdyż w praktyce każda firma prezentujący na stronie jakiś materiał filmowy podlegałaby obowiązkowi zgłoszenia do tego wykazu. Biorąc pod uwagę surowe kary za brak zgłoszenia skutki dla działalności podmiotów gospodarczych w Internecie byłyby znaczące.

Na dostawców audiowizualnych usług medialnych na żądanie, do których miałyby mieć zastosowanie nowe przepisy, projekt - w wersji jaka opuściła Sejm - nakłada dodatkowe obowiązki. W szczególności, wymóg zgłoszenia usługi do wykazu prowadzonego przez Przewodniczącego KRRiTV, obowiązek wprowadzenia zabezpieczeń technicznych uniemożliwiających małoletnim dostęp do treści zagrażających ich fizycznemu, psychicznemu lub moralnemu rozwojowi (np. systemy filtrowania, oznaczania treści), promowania audycji europejskich oraz przeznaczania określonej wysokości środków na produkcję lub zakup praw do audycji europejskich.

Jak można zauważyć, dostawcy audiowizualnych usług na żądanie mają podlegać jurysdykcji KRRiTV. Podnoszone są - w naszej ocenie niebezzasadne - wątpliwości, jak w praktyce ma działać tego rodzaju jurysdykcja i czy zakres kompetencji KRRiTV nie jest zbyt szeroki, obejmując praktycznie wszystkie podmioty/osoby prezentujące jakiekolwiek treści audiowizualne w Internecie. Ograniczenie do podmiotów prowadzących działalność gospodarczą jest fikcją, gdyż w praktyce każda firma prezentujący na stronie internetowej jakiś materiał filmowy podlegałaby obowiązkowi zgłoszenia do tego wykazu. Biorąc pod uwagę surowe kary za brak zgłoszenia skutki dla działalności podmiotów gospodarczych w Internecie byłyby znaczące.

W tym miejscu warto odwołać się do doświadczeń innych krajów, które implementację dyrektywy audiowizualnej mają już za sobą. Przykładowo w Hiszpanii, prawo lokalne również przewiduje wymóg zgłoszenia usługi audiowizualnej na żądanie do rejestru, ale zakres tej usługi jest odpowiednio dokładnie zdefiniowany, tak że blogi i innego rodzaju prywatne strony internetowe nie podlegają obowiązkowi zgłoszenia. W Wlk. Brytanii też istnieje wymóg zgłoszenia do rejestru audiowizualnej usługi na żądanie, ale odnosi się on wyłącznie do audycji typu "tradycyjny program telewizyjny". Dodatkowe wytyczne potwierdziły, że takie serwisy jak YouTube nie mieszczą się w definicji audiowizualnej sługi na żądanie, a więc zwolnione są z rejestracji.

Pochopne poprawki w Senacie

Jak można zatem zauważyć, swoistego rodzaju rejestry istnieją też w innych krajach, a implementacjom dyrektywy udało się uniknąć takich kontrowersji jakie wzbudziła ona w Polsce. Na obecnym etapie sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana wskutek nieprecyzyjnych poprawek Senatu. Senat wykreślił bowiem przepisy dotyczące audiowizualnych usług medialnych na żądanie z proponowanej nowelizacji, ale jedynie częściowo. Pozostał np. nowy rozdział 3a, m.in. zawierający krytykowane przepisy dotyczące limitów na produkcję europejską, co w praktyce oznacza nie tylko brak implementacji dyrektywy na tym etapie, ale zaistnienie w porządku prawnym regulacji dalece niespójnej.

Radosław Nożykowski jest adwokatem w kancelarii Baker & McKenzie, Julia Bonder-Le Berre jest aplikantem radcowskim, prawnikiem w Dziale Własności Intelektualnej kancelarii Baker & McKenzie.


TOP 200