Notebook - reductio ad absurdum

Różnorodność produkowanych obecnie notebooków przekroczyła wszelkie moje wyobrażenia o fantazji konstruktorów. Małe i bardzo małe, z wbudowaną myszą na klawiaturze i z myszą w formie maleńkiej kulki obok lub na dole klawiatury, z wyświetlaczem aktywnym lub pasywnym, kolorowym lub mono, z procesorem 486SX, 486DX, Pentium, PowerPC itd.

Różnorodność produkowanych obecnie notebooków przekroczyła wszelkie moje wyobrażenia o fantazji konstruktorów. Małe i bardzo małe, z wbudowaną myszą na klawiaturze i z myszą w formie maleńkiej kulki obok lub na dole klawiatury, z wyświetlaczem aktywnym lub pasywnym, kolorowym lub mono, z procesorem 486SX, 486DX, Pentium, PowerPC itd.

Znani i mniej znani producenci komputerów serwują nam swą wizję korzystania z notebooka jako uniwersalnego narzędzia - komputera do wszystkiego. Przenośny, lekki, o coraz większej mocy obliczeniowej, coraz lepszych parametrach wskaźnika ciekłokrystalicznego, działa już nawet kilka godzin na jednym ładunku akumulatora itp. Malkontentom narzekającym na nędzną klawiaturę oferują możliwości jej podmiany przez dołączenie standardowej klawiatury od większego komputera. Zwykle można już także podłączyć monitor o wysokiej rozdzielczości, dający nieporównanie większy komfort pracy. Zintegrowana karta sieciowa Ethernet stanowi element wyposażenia płyty głównej tegoż notebooka (o ile można w ogóle mówić o płycie głownej czegoś takiego jak notebook). Niektóre nowe konstrukcje oferują tzw. stacje dokowania, do których wszystkie te udogodnienia już zostały podłączone. Wystarczy tylko włożyć notebook i już otrzymujemy pełnowartościowy komputer.

Stacje dokowania mają umożliwić korzystanie z jednego komputera w domu i biurze. Wystarczy pracownika zaopatrzyć w jeden notebook, dwie dobrze wyposażone stacje dokowania i już może przenosić wyniki swej pracy z domu do biura i z powrotem - podobno za niższą cenę niż gdyby korzystał z dwóch normalnie wyposażonych komputerów i musiał dane przenosić za pomocą dyskietki. Otóż jest to zwyczajne nabieranie klienta. Wystarczy rzucić okiem do cennika. Dobry komputer z procesorem o mocy obliczeniowej, dostatecznej do zastosowań biurowych kosztuje obecnie mniej więcej połowę tego co kosztuje porównywalny notebook. Dodajmy do kosztu notebooka koszt dwóch stacji dokowania, dwóch klawiatur, dwóch monitorów, żeby już nie wspomnieć o dodatkowych dyskach stałych i otrzymamy sprzęt wartości dwóch bardzo potężnych komputerów o wartości użytkowej jednego dość słabego notebooka.

W pewnym momencie należy więc zadać sobie pytanie nie jaki notebook wybrać, tylko czy w ogóle z niego korzystać. Zastanów się więc Czytelniku czy Ty naprawdę potrzebujesz notebooka, jak to wmawia ci jego producent? Czy istotnie co 3 dni latasz po 5-7 godz. samolotem (w którym nota bene częściej okazuje się używać notebooków z uwagi na zakłócenia aparatury pomiarowej) i pracujesz w czasie lotu? Czy nudzisz się na śmierć w hotelu na tyle, żebyś musiał koniecznie włączać swój notebook i pracować wieczorem zamiast pójść po prostu na spacer? Czy pracujesz godzinami z komputerem na kolanach i papierami rozłożonymi na przypadkowo wybranej podstawie? Czy masz tak ważną pracę, że nie może ona poczekać na twój powrót do domu lub biura i musi być wykonana natychmiast?

A czy zdajesz sobie sprawę, że wozisz lub nosisz sprzęt o wartości kilkudziesięciu milionów złotych, którego nie da się ubezpieczyć w żadnej firmie ubezpieczeniowej? Jeśli nawet ubezpieczą, to postawią warunek, że nie dotyczy to zostawiania go w bagażniku samochodu - nawet na parkingu strzeżonym. Będziesz więc zmuszony nosić swój notebook razem z telefonem komórkowym (podejrzewam bowiem, że jeśli kupiłeś notebook, to telefon komórkowy już dawno masz), ciężką teczką pełną papierów i kilkoma innymi rzekomo niezbędnymi gadżetami.

Należy także pamiętać o takim drobiazgu jak ciążenie ziemskie. Notebooki, podobnie jak inne przedmioty, po prostu spadają na ziemię. Jeśli zaś spadnie na twardy beton lub podłogę, to żegnajcie kilkadziesiąt milionów (nieubezpieczone)!

Notebook stał się obecnie symbolem źle rozumianego prestiżu zawodowego, bezwzględnie wykorzystywanego przez producentów. Bo czyż nie wygląda to lepiej, gdy posługujemy się notebookem (mimo iż stukamy w klawiaturę dwoma palcami w zawrotnym tempie 2 słów na minutę) niż gdybyśmy pisali po prostu piórem na kartce papieru?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200