Niezwyciężony

27 marca 2006 r. odszedł Stanisław Lem, pisarz, publicysta, eseista, filozof, futurolog; także rysownik, poeta, mechanik samochodowy, lekarz i spawacz... Trudno znaleźć właściwe określenie Jego aktywności zawodowej. Był bowiem człowiekiem-instytucją, a dodawanie jakichkolwiek rzeczowników z nazwą profesji przy Stanisławie Lemie nie jest potrzebne, bo Lema znali wszyscy. Właśnie, znali... Od 27 marca nie ma Go między nami. Smutne te nasze polskie wiosny; wielcy odchodzą, zostają mali i mniejsi...

27 marca 2006 r. odszedł Stanisław Lem, pisarz, publicysta, eseista, filozof, futurolog; także rysownik, poeta, mechanik samochodowy, lekarz i spawacz... Trudno znaleźć właściwe określenie Jego aktywności zawodowej. Był bowiem człowiekiem-instytucją, a dodawanie jakichkolwiek rzeczowników z nazwą profesji przy Stanisławie Lemie nie jest potrzebne, bo Lema znali wszyscy. Właśnie, znali... Od 27 marca nie ma Go między nami. Smutne te nasze polskie wiosny; wielcy odchodzą, zostają mali i mniejsi...

Urodził się w 1921 r. we Lwowie i spędził tam pierwsze lata życia. Po okupacji osiadł w Krakowie, któremu pozostał wierny przez lata, poza krótkim wiedeńskim epizodem. Skończył medycynę na UJ, ale całe życie był przede wszystkim pisarzem. Jego dorobek to kilkadziesiąt powieści, które zostały przetłumaczone na 41 języków i osiągnęły łączny nakład ok. 27 mln egzemplarzy. Na ich podstawie nakręcono trzy filmy pełnometrażowe (m.in. niedawno remake "Solaris" w reżyserii Stevena Soderbergha). Ostatnie lata były dla Lema przede wszystkim czasem publicystyki, wywiadów i wznowień, tak jakby Pisarz przygotowywał swoje miejsce w Historii, choć przecież znalazł je już za swojego życia.

Cień robota

Niezwyciężony

Stanisław Lem

Dziwna to była miłość - Lem i technologia. On nią pomiatał, oddając pierwszeństwo Nauce (właśnie tak, przez duże "N"), zaś technologię uważając za coś wtórnego i odtwórczego. Ona kochała Go, kolejnymi wynalazkami spełniając Jego wizje sprzed lat. "Konfrontacja moich idealistycznych futurologicznych wyobrażeń z rzeczywistością trochę przypomina kraksę. Nie to wzięliśmy z przyszłości, co było piękniejsze, sensowniejsze, bardziej ekscytujące (...), ale to, co ludziom dysponującym pieniędzmi wydało się bardziej komercyjnym" - mówił w wywiadzie z 2005 r. Ale Lem - jak na geniusza przystało - zdawał sobie sprawę z nieuchronności postępu, a nawet jego kierunków. W swojej autobiografii "Wysoki Zamek" pisał: "W cybernetyce Wienera i Shannona dostrzegłem zalążek nowej ery postępu, nie tylko technicznego, ale cywilizacyjnego. W owym czasie jednak cybernetyka uważana była za "burżuazyjną pseudonaukę". W Jego powieściach widać ślady fascynacji tak pojętą cybernetyką. Od "Dzienników Gwiazdowych", poprzez "Bajki robotów" i "Golema XIV", aż po ostatnią powieść, "Fiasko" karty twórczości Lema zaludniają inteligentne maszyny, roboty i komputery. Od przepalających się od nadmiaru cyberemocji elektrycerzy, po demoniczne supermózgi - temat ghost in the machine przewija się przez lata nieustannie.

Jednak wobec komputera jako wynalazku i szeroko pojętych technik informacyjnych Stanisław Lem był sceptyczny i nieufny; w szczególności przestrzegał przed konsekwencjami lawinowego przyrostu bezużytecznej informacji. Sceptycznie wypowiadał się o informatyce jako dziedzinie naukowej. "Od mieszania herbata nie robi się słodsza" - mówił podczas mojej jedynej krótkiej wizyty w Jego domu w Krakowie, kiedy przygotowywałem wywiad opublikowany w Computerworld w 2000 r. "Informatyka - mówił Lem - zajmuje się jedynie przetwarzaniem informacji; prawdziwa wartość tkwi jednak nie w powielaniu w nieskończoność cyfrowych zapisów i obracaniu każdego bitu na osiem sposobów, a w wymyślaniu czegoś nowego, czego jeszcze nigdy nie było". W książce "Okamgnienie", zbiorze esejów opublikowanym u progu trzeciego tysiąclecia, Stanisław Lem z niejakim lekceważeniem wypowiadał się o "zjawisku zwanym z angielska World Wide Web", sporo miejsca poświęcił natomiast podróżom międzygwiezdnym i ewolucji.

Choć na ziemi działo się tyle ciekawych rzeczy, Lem do końca oczy miał zwrócone ku gwiazdom. Jednocześnie bardzo wielu informatyków przyznaje się do fascynacji science fiction, a twórczością Lema w szczególności. Niektóre opowiadania, np. "Terminus" albo "Ananke", dopiero czekają na swoich braci Wachowskich, którzy odkryją je dla cyberkultury.

W czapce błazna

Lem, choć niewątpliwie świadom swojej wielkości, nigdy nie pozował na autorytet i nigdy nie prowadził tzw. działalności publicznej. Świat traktował z ironią i dystansem, a w miarę upływu lat - z rosnącą irytacją. Jego stosunek do komunizmu i PRL-u był więcej niż krytyczny. Z wzajemnością zresztą, komunistyczne władze źle tolerowały pisarza niezależnego intelektualnie i finansowo, uprawiającego fantastykę naukową, będącą dokładnym przeciwieństwem marksistowskiego materializmu. Ale mimo to wyjechać nie chciał; pewnie jedynie najbliżsi wiedzą, jak wiele kosztował Go kilkuletni pobyt na obczyźnie podczas stanu wojennego.

Karty powieści Lema zaludniają nieudacznicy i oryginały, jak Klapaucjusz i Trurl albo Ijon Tichy - gwiezdny podróżnik, który zawsze chce dobrze (w jednej z podróży z "Dzienników Gwiazdowych" nawet ma naprawić przeszłość), tylko jakoś mu nie wychodzi. Trudno nie dopatrzyć się w Tichym przewrotnego autoportretu Lema. Pisarz potrafił stworzyć w jednym roku wizjonerską "Summę Technologię" i lekkie, błyskotliwe "Bajki robotów", skrzące się od pomysłów i stylistycznych perełek.

Europa odkryła już polski bigos i polskiego hydraulika, ale nadal nie poznała największej naszej tajemnicy: mędrca w czapce błazna. Takim właśnie Stańczykiem był Stanisław Lem, choć przedmiotem jego zadumy nie był los Rzeczypospolitej, a przyszłość świata i ludzkości. 27 marca 2006 r. Stanisław Lem odszedł na wieczną zadumę wśród gwiazd, które tak ukochał.

Jakub Chabik

Ze Lwowa i Krakowa

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200