Nieodparty urok tabelek

Do rangi symbolu urasta zwłaszcza "słabość" koreańskich menedżerów do różnego rodzaju tabelek. "Jej powodem jest brak zintegrowanego systemu wspomagającego zarządzanie w wielu firmach. Zarząd, gdy chce poznać pewne wskaźniki ekonomiczne, prosi o informacje jednego z dyrektorów, a ten idzie do swoich podwładnych z poleceniem wykonania czytelnej tabeli z wynikami. Wykonanie tego zadania jest na ogół zlecane więcej niż jednej osobie, co tylko powoduje dodatkowy zamęt. W rezultacie otrzymanie podstawowych informacji zajmuje ok. 4 tygodni, a wyniki pochodzące od dwóch różnych osób rzadko są takie same, choćby ze względu na różnice w zastosowanej metodologii" - złości się pracownik koreańskiego koncernu. Co miesiąc pracownicy wykonują jednak setki różnego rodzaju tabel i wykresów, które są ciągle korygowane i poprawiane. "Jednocześnie postawienie jakiegokolwiek problemu czy zgłoszenie propozycji zmiany kończy się poleceniem «zrób tabelkę»" - mówi specjalista z koreańskiego koncernu. O tym, że koreański szacunek dla tabelek jest znany w całej niemal Europie, przekonał się jeden z Polaków, wysłany na międzynarodowe szkolenie. "Zapytaliśmy kiedyś Czechów, zatrudnionych w jednej z filii koreańskiego koncernu, jak im się pracuje z Koreańczykami. Odpowiedzieli tylko: ee pane... tabelky i tabelky. Widać i im zdążyło to zaleźć za skórę" - mówi rozbawiony.

Wrodzona skrupulatność

Pracownicy uważają, że winę za większość problemów powstających podczas zarządzania zakładem ponoszą koreańscy menedżerowie, którzy nie mają pojęcia o różnicach kulturowych pomiędzy specjalistami różnych nacji. Nie potrafią wykorzystać zrywów i zapału, przejawianych przez swoich podwładnych. "Wrodzona skrupulatność idzie u nich w parze ze zdolnością syntetycznego myślenia, jednak w codziennym działaniu są bardzo schematyczni i ułożeni" - charakteryzuje koreańskich pracowników jeden z informatyków. - "Dla nich po prostu nie istnieje coś takiego jak przebłysk, intuicja".

Wielu koreańskich menedżerów jest przy okazji bardzo nieufnych i asekuranckich. Pomimo istnienia szczegółowych instrukcji, każda z decyzji podejmowanych w firmie jest konsultowana z dyrekcją polskiego oddziału. Spowalnia to proces decyzyjny i komplikuje politykę zakupów. "Wychodzi przy tym także swoiście pojmowana dbałość o zakład. Koreańscy menedżerowie, podejmując decyzję, zwracają uwagę na to, aby uczyniły one jak najmniej szkody załodze, nie zawsze uwzględniając ich aspekt ekonomiczny" - mówi informatyk, współpracujący z koreańskimi koncernami. W konsekwencji niepopularne, ale ekonomicznie uzasadnione rozstrzygnięcia są zazwyczaj podejmowane z dużym opóźnieniem, kiedy wszystkim dał się już we znaki bezwład decyzyjny dyrekcji.

Korisz i nie kończące się zebrania

Co najmniej część problemów powstających przy zarządzaniu zakładem wynika z trudności w komunikacji. Wielu koreańskich menedżerów nie posługuje się praktycznie angielskim. U pozostałych znajomość tego języka jest na tyle uboga, że ukuto nawet specjalny termin na określenie tego tworu - korisz, czyli korean english. Efektem problemów językowych są oczywiście liczne nieporozumienia pomiędzy pracownikami, a także przedłużanie się w nieskończoność wszystkich zebrań. Złośliwi twierdzą nawet, że każde spotkanie, w którym uczestniczy któryś z koreańskich kierowników, trwa 3 razy dłużej niż prowadzone w gronie polskich specjalistów. W pewnym koncernie jeszcze kilka lat temu jedynym posługującym się językiem angielskim menedżerem był dyrektor generalny, który w związku z tym był zmuszony uczestniczyć w większości spotkań pomiędzy koreańskimi a polskimi pracownikami firmy, niezależnie od wagi rozmów.

Nieznajomość języka prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Na co dzień w firmach używane są programy w koreańskiej wersji językowej, co sprawia, że wszelkie prace serwisowe muszą być wykonywane "na wyczucie". Jeżeli niezbędne do dokonania naprawy jest zrozumienie komunikatu, potrzebna jest pomoc właściciela komputera, zwykle słabo znającego informatykę. W takiej sytuacji serwisant staje przed trudnym zadaniem zrozumienia jak Koreańczyk przekłada koreański na angielski i co ten komunikat znaczył przed powstaniem koreańskiej wersji aplikacji.

Emocje w zarządzaniu

Poprawie komunikacji pomiędzy pracownikami nie sprzyja także sposób wydawania poleceń przyjęty w niektórych koreańskich firmach. "Koreańscy szefowie - a w naszym zakładzie zajmują oni ponad 90% wyższych stanowisk kierowniczych - uwielbiają krzyczeć na swoich podwładnych. Jest to chyba ich narodowa cecha - szef może zmieszać z błotem podwładnego, a temu pozostaje tylko grzecznie przeprosić, podziękować i wyjść" - skarży się pracownik koreańskiej firmy. Krzyki wprowadzają nerwową atmosferę, a z czasem prowadzą do poważnych awantur, a nawet... rzucania krzesłami. W jednej z koreańskich firm kłótnie nasiliły się na tyle, że dyrekcja zakładu musiała udzielić nagany za złe stosunki z Polakami wszystkim koreańskim pracownikom. "Na szczęście na chamskie zachowanie menedżerów jest rada: trzeba się po prostu stanowczo postawić. Wtedy facet głupieje. Oczywiście nie można być obcesowym, należy bardzo stanowczo, lekko podniesionym głosem przedstawić swoje racje i przede wszystkim stanowczo patrzeć mu w oczy" - radzi pracownik koreańskiego koncernu.

Lepszy dobór kadry

Wiele zarzutów stawianych przez polskich pracowników jest skutkiem błędów popełnionych przez centrale koreańskich koncernów, które na zagraniczne placówki wysłali ludzi o nie sprawdzonych kwalifikacjach. Zły dobór kadr, które lekceważą różnice między specjalistami, powoduje wiele sytuacji, które utrudniają współpracę pomiędzy polskim i koreańskimi specjalistami. I nawet jeśli wśród tych ostatnich jest wielu doskonałych specjalistów, polscy pracownicy pamiętają głównie o menedżerach bezsensownie besztających swoich podwładnych.


TOP 200