Nie wierzę w e-learning

Z Eyalem Schneidem, dyrektorem marketingu w John Bryce Training LTD i Aris Education, jednych z głównych europejskich firm szkoleniowych, działających m.in. w Wlk. Brytanii, Niemczech, Izraelu i na Węgrzech, rozmawia Antoni Bielewicz.

Z Eyalem Schneidem, dyrektorem marketingu w John Bryce Training LTD i Aris Education, jednych z głównych europejskich firm szkoleniowych, działających m.in. w Wlk. Brytanii, Niemczech, Izraelu i na Węgrzech, rozmawia Antoni Bielewicz.

Co sprowadza Pana do Polski?

Chcemy zainwestować w jedną z tutejszych firm szkoleniowych. Wierzymy, że już wkrótce Polska stanie się jednym z najdynamiczniej rozwijających się europejskich rynków szkoleniowych. Mówiąc szczerze, chcemy stać się jednym z największych graczy na tym rynku.

Jak zamierzacie tego dokonać? Na polskim rynku od lat działa kilka firm o ugruntowanej pozycji...

Właśnie dlatego nie chcemy wchodzić na rynek z nową marką. Planujemy inwestycję w jedną z dużych polskich firm, za pośrednictwem której moglibyśmy wprowadzić nasze projekty. Z moich obserwacji wynika, że polski rynek usług szkoleniowych jest konserwatywny. Istnieje kilka firm, których oferty praktycznie się nie różnią.

Polska ma ogromny potencjał. Przeciętnie informatycy uczestniczą w szkoleniach raz na 1,5 roku, 2 lata. Dla porównania, w krajach Europy Zachodniej każdy informatyk bierze udział w nowym szkoleniu co najmniej raz na 6, 9 miesięcy. Roczne wydatki polskich firm na szkolenia informatyczne są porównywalne z wydatkami cztery razy mniejszego Izraela (ok. 40 mln USD rocznie - przyp. red.). Te liczby mówią same za siebie.

Inną kwestią jest niewielki udział szkoleń dla odbiorców indywidualnych. W Polsce wynosi on promil przychodów. Tymczasem na świecie środki z tego segmentu rynku stanowią nawet 20% przychodów ośrodków edukacyjnych. I stale rosną.

Co nowego zamierzacie zaproponować polskim klientom?

Chcemy wejść na szerszą skalę właśnie ze szkoleniami dla odbiorców indywidualnych. Wybierając spośród 25 ścieżek, mogą oni zdobyć jedną z poszukiwanych na rynku specjalności: od administratora po specjalistę ds. CRM czy e-commerce. Wszystkie szkolenia będą się odbywały przy zastosowaniu najnowszych metod, w tym mentoringu, i z wykorzystaniem najbardziej efektywnych sposobów - nauki przez Internet, interaktywnych testów, pracy w zespołach projektowych itd.

Wszystkie szkolenia zostaną poprzedzone wnikliwą analizą braków każdego kandydata. Po zakończeniu kursów będziemy pomagali naszym absolwentom w znalezieniu pracy. W tym celu prawdopodobnie wejdziemy w alians z jedną z agencji doradztwa personalnego.

Do kogo ma być skierowana ta oferta?

Do wszystkich, niezależnie od wykształcenia i dotychczasowych doświadczeń zawodowych. Dostosujemy ją do każdej przychodzącej osoby, od kierowcy autobusu po wykwalifikowanego administratora.

Zdaje Pan sobie sprawę z tego jak bardzo kontrowersyjna jest ta oferta? Nie jestem pewien, czy możliwe jest przekwalifikowanie kierowcy autobusu w programistę C++ czy Javy...

Oczywiście wzbudza ona wiele kontrowersji. System ten z powodzeniem funkcjonuje na świecie, my także zdobyliśmy już na tym polu doświadczenia. Wszystko zależy od zaangażowania zainteresowanych, a także przyjętych metod szkoleniowych. Zapewne nie wykształcimy kierowcy autobusu na świetnego projektanta, jednak może on się zająć kodowaniem.

I właśnie w ten sposób chcecie zawojować nasz rynek?

Oczywiście oferta dla klientów indywidualnych nie oznacza zrezygnowania ze szkoleń specjalistycznych. W Europie mamy szeroką ofertę szkoleń: od Windows 2000, przez bazy danych Oracle, po szkolenia z systemów ERP. Te jednak chcemy świadczyć przede wszystkim firmom.

Naszym klientom zamierzamy zaproponować zupełnie nowatorskie podejście do szkoleń, w których w szerokim zakresie będziemy wykorzystywać Internet i prezentacje multimedialne. Cały program będzie oparty na studiach przypadków i ćwiczeniach praktycznych.

Chodzi więc o tak modny w ostatnich miesiącach termin e-learning...

Szczerze mówiąc nie wierzę w e-learning nie poparty tradycyjnymi metodami szkolenia. Moim zdaniem - a mam bogate do- świadczenie w prowadzeniu szkoleń - metoda ta nie jest ani tańsza, ani bardziej efektywna od tradycyjnych.

Ludzie, którzy tak chętnie mówią o oszczędnościach związanych ze szkoleniami na odległość, często zapominają, że organizowanie tego typu kursów także wymaga dość poważnych inwestycji w infrastrukturę i sprzęt, a także odpowiedniego przeszkolenia instruktorów. Do tego dochodzi kwestia efektywności szkoleń, związana z bezpośrednim kontaktem z instruktorem.

Według Pana kursy na odległość nigdy nie zastąpią tradycyjnych metod szkolenia?

Staną się dodatkowym narzędziem, jednak nigdy nie zastąpią bezpośredniego kontaktu z uczniem. Zapewne już wkrótce informatycy będą na szkolenia internetowe poświęcać połowę czasu przeznaczonego na naukę - to wynika chociażby ze specyfiki tego zawodu. Nigdy jednak nie zrezygnują z bezpośrednich kontaktów z instruktorami.

Tego typu szkolenia są doskonałe w przypadku utrwalania wiedzy zdobytej na wcześniejszych kursach, co może zwiększyć ich efektywność. Na razie jednak nie staną się dla nich poważną alternatywą. I mówię to mimo tego, że nasz koncern wciąż prowadzi dziesiątki kursów internetowych i ma udziały w firmach zajmujących się dostarczaniem narzędzi do tego typu szkoleń.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200