Nie rozmieniać na drobne

Namnożyło nam się ostatnio tyle książek informatycznych, że od ich nadmiaru powinna zaboleć głowa. Potrzebowałem ostatnio dość specyficznej informacji na temat baz danych. Przeszukałem wszystkie półki i stoły w księgarni technicznej i nic nie znalazłem. Stało się to zresztą dobrą okazją do dokładniejszego przyjrzenia się naszej produkcji książkowej. Oto parę niezbyt wesołych refleksji na ten temat.

Namnożyło nam się ostatnio tyle książek informatycznych, że od ich nadmiaru powinna zaboleć głowa. Potrzebowałem ostatnio dość specyficznej informacji na temat baz danych. Przeszukałem wszystkie półki i stoły w księgarni technicznej i nic nie znalazłem. Stało się to zresztą dobrą okazją do dokładniejszego przyjrzenia się naszej produkcji książkowej. Oto parę niezbyt wesołych refleksji na ten temat.

W całym świecie istnieją co najmniej dwie kategorie książek informatycznych. Specjalistyczne książki, poruszające tematy teoretyczne, zawierają materiały użyteczne dla czytelnika nawet po kilku latach od ich napisania. Gdy w 1975 r. A. Oppenheim i R. Schaffer wydali książkę ma temat przetwarzania sygnałów (przetłumaczoną na język polski w 1979 r.), studenci kupowali ją na kiermaszach od kolegów jeszcze w 1990 r. (Z księgarni zniknęła prawie natychmiast.) Książka cieszyła się powodzeniem nie tylko w Polsce, bo autorzy uznali za konieczne uzupełnienie jej informacją na temat nowych metod przetwarzania dopiero w 1989 r., gdy pokazało się drugie, rozszerzone wydanie. Niestety, tego wydania już w Polsce nie przetłumaczono.

Podobnie sprawa ma się z wieloma innymi książkami, zawierającymi wiedzę nie dezaktualizującą się po dwóch czy trzech latach.

Druga kategoria książek zawiera informacje bardziej ulotne, głównie zresztą na temat nowych produktów programowych. Moda na te książki pojawiła się w Polsce w chwili, gdy stały się dostępne programy w pirackich kopiach, nie było zaś dokumentacji. Nie bacząc na prawa autorskie, nawet poważni naukowcy przepisywali oryginalną dokumentację, sprzedając to jako własny produkt. Te książki też spełniły jakieś zadanie. Miałem jednak nadzieję, że już kompletnie zaniknęły od momentu, gdy weszła w życiu ustawa o ochronie własności intelektualnej.

Jak się okazuje, srodze się myliłem. Cóż widać na półkach i stołach w księgarniach? Po kilkanaście książek tych samych autorów, opisujących kolejno pojawiające się produkty softwarowe. Ponieważ takiego programu jak np. Excel, Acces, Word, WordPerfect czy 1-2-3, nie da się poznać dogłębnie w czasie krótszym niż pół roku intensywnej pracy, mam wszelkie podstawy podejrzewać, że znowu rozkwita nam przepisywactwo.

Co gorsze przeważają zupełnie prymitywne opisy podstawowych funkcji danego programu. Spróbujcie znaleźć gdzieś poważniejszą książkę np. na temat programowania specjalistycznych aplikacji w Excelu czy FoxPro. Albo opis właściwości coraz powszechniej stosowanego języka SQL obsługi baz danych. Oczywiście zawsze da się sprowadzić dobrą książkę od wydawcy zagranicznego. Nie każdy może sobie jednak na to pozwolić. W najgorszej sytuacji są studenci o pustej kiesie.

Apeluję do autorów poczytnych książek i do wydawców: nie rozmieniajcie na drobne swej opinii. Piszcie i publikujcie także poważniejszą literaturę. Świat informatyczny nie kończy się na książkach dla opornych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200