Nie poszanowana wiedza, lekceważona mądrość

To są ludzie do wynajęcia, fachowcy do konkretnego zadania.

Tak, a w konsekwencji coraz więcej w ich życiu, nie tylko zawodowym, staje się ulotne, chwilowe, przemijające. Trudno w tych warunkach o kumulowanie, gromadzenie, budowanie ciągłości między pokoleniami, tworzenie tradycji rodzinnych czy grupowych. Przymus działania tu i teraz nie idzie w parze z budowaniem rzeczy trwałych, solidnie ugruntowanych.

Kto mógłby dzisiaj właściwie ocenić te przeobrażenia?

Jak już wspomniałem, konieczne jest wiązanie wiedzy "młodych profesjonalistów" z mądrością "starych filozofów". Wydaje się to coraz trudniejsze, ale przecież nie jest beznadziejne. Niestety, ostatnio nie widać zbyt budujących prób takiego wiązania. Znamiennym przykładem są w moim przekonaniu usiłowania Hawkinga, wybitnego fizyka. Jego książkom i artykułom, w których podejmuje próby uogólniającej refleksji, daleko - moim zdaniem - do poziomu rozważań dawnych wybitnych fizyków - Bohra czy Heisenberga. W ich rozważaniach czuło się rzetelne, wszechstronne wykształcenie. Wybitni fizycy "nowej generacji" zdają się już nie mieć tej ogłady. To bardzo zdolni, utalentowani ludzie, wybitni fachowcy, ale odnoszę wrażenie, że trochę mało czytali i to nie tylko Platona, Arystotelesa czy św. Augustyna.

W jednym z wywiadów Hawking powiedział mniej więcej tak: "Komputery tak szybko się rozwijają, że zaczynamy za nimi nie nadążać; powinniśmy więc poddać się mutacji, bo w przeciwnym razie komputery zaczną nami rządzić". Taką wizję przyszłości ludzkości przedstawia wybitny fizyk, wielka postać w świecie nauki, osoba o dużej sile opiniotwórczej.

Jaki wobec tego należy przyjąć scenariusz wydarzeń?

Niestety, pomimo tak wielu nauczek, ciągle nie grzeszymy dalekowzrocznością. Krótkowzroczność wydaje się jedną z poważniejszych dysfunkcji naszej cywilizacji, mam wrażenie, że ostatnio się ona pogłębia. Właściwe jej zdiagnozowanie staje się szczególnie trudne, gdy określa się ją - zgodnie z wymogami political correctness - jako "widzenie inaczej".

Mimo wszystko jestem optymistą, choć nie aż tak wielkim, by sądzić jak Fukujama, że dotarliśmy do szczęśliwego "końca historii". Zapewne jeszcze nieraz uderzymy głową w mur i będziemy narzekać, że staliśmy się mądrzy dopiero po szkodzie. Rozwój technik informacyjnych może nam pomóc w racjonalizowaniu naszych poczynań, w eliminowaniu działania metodą "rozpoznawania bojem", pod warunkiem jednak, że zaczniemy jasno odróżniać szum informacyjny od rzetelnej wiedzy, a rzetelną wiedzę od mądrości. Wierzę, że w końcu tak się stanie, choć zapewne dopiero wtedy, gdy minie okres obecnej, w sumie dość infantylnej, fascynacji nowymi technikami informacyjnymi.


TOP 200