Najpierw informacja potem informatyka

Dlaczego nie potrafimy dzisiaj zbudować dobrych systemów informacyjnych?

Uważam, że mamy nie tylko dobrych, ale świetnych informatyków, znakomicie radzących sobie z najnowszymi narzędziami informatycznymi, potrafiących sprawnie posługiwać się najnowszymi technikami programistycznymi.

Ale ci wybitni informatycy nie są specjalistami od informacji, od procesów informacyjnych. Bo to dziedzina wymagająca innej wiedzy, innego przygotowania i doświadczenia. Do zarządzania informacją w infrastrukturalnych systemach, do projektowania tych systemów nie wystarcza sama wiedza informatyczna w wąskim rozumieniu tego słowa. Konieczna jest także znajomość procesów komunikacji społecznej, i znajomość prawa, i znajomość zasad organizacji, specyfiki procedur administracyjnych, rozumienie poziomu intelektualnego i kultury informacyjnej przeciętnego obywatela.

Parafrazując znane powiedzenia, że "wojna jest zbyt ważna, bo pozostawić ją generałom", a "gospodarka jest zbyt ważna, by zostawić ją w rękach ekonometryków", możemy powiedzieć, że infrastruktura informacyjna państwa jest zbyt ważną rzeczą, by można ją było pozostawiać w rękach informatyków.

Co możemy w takiej sytuacji zrobić?

Szybka zmiana zaistniałej sytuacji jest trudna. Wydaje się, że to, co można by zrobić względnie szybko i bez wielkich nakładów, to odblokowanie wymiany danych między istniejącymi systemami informacyjnymi w zakresie danych, które są ewidentnie redundantne. Niby niewiele, ale byłoby to przełamanie murów autonomizacji systemów resortowych. Należałoby też zobowiązać wszystkie systemy informatyczne administracji publicznej do stosowania wspólnych standardów identyfikacyjnych - osób, jednostek i terytorium, i podstawowych metadanych.

Opracować i wprowadzić obligatoryjne normy informacyjne zarówno specyficzne dla konkretnych rodzajów danych, normy metodologiczne i wreszcie normy generatywne dla danych i metadanych występujących w wielu systemach użytkowych w administracji publicznej. A tych systemów i norm nie ma naprawdę tak wiele, jak mogłoby się wydawać.

A docelowo - w ramach programów rozwoju e-państwa - podjąć trud reengineeringu - i to głębokiego - głównych wielkich systemów ogólnokrajowych, zminimalizować redundancję, stworzyć warunki prawne, ekonomiczne i techniczne powszechnej komunikacji zewnętrznych uczestników - obywateli i przedsiębiorstw - z systemami informatycznymi administracji.

Które systemy powinny być bazowe dla pozostałych? Często mówi się, że rejestrem referencyjnym dla innych mógłby zostać PESEL.

Moim zdaniem, w obecnej postaci żaden z naszych ogólnokrajowych systemów nie może pełnić funkcji systemu referencyjnego. Największe możliwości ma PESEL - ale tylko w zakresie identyfikacji osób fizycznych. Wtedy jednak musiałby być wykorzystywany jako obligatoryjne źródło informacji o osobach fizycznych przez wszystkie inne systemy administracji, a te ostatnie powinny mieć zakaz zbierania informacji, które są w PESEL-u, od obywateli czy jednostek organizacyjnych.

Tylko czy w naszej sytuacji prawnej jest to realne? Przydałoby się naszym informatykom i prawnikom trochę amerykańskiego podejścia do standardów informacyjnych - wykorzystania istniejących dobrych standardów, a nie wymyślania nowych, niby lepszych, ale dezintegrujących system.

Często słychać u nas narzekania, że przeszkodą w wymianie informacji między systemami jest brak odpowiednich standardów.

Tak, to też. Ale uważam, że dużo poważniejszą przeszkodą jest brak wiedzy o istniejących standardach, brak nawyku korzystania ze standardów informacyjnych przez projektantów, wreszcie brak umiejętności projektowania standardów informacyjnych w systemach informacji ekonomicznej. Wiedza ta istnieje, ale u bibliotekarzy, specjalistów od informacji naukowo-technicznej, co nieco u statystyków - specjalistów od metainformacji.

Niestety, wiedza o standaryzacji w dziedzinie informacji jest wiedzą - powiedziałbym - elitarną, a wśród informatyków i specjalistów od informacji gospodarczej czy administracyjnej - szczególnie elitarną. Jednak bez tej wiedzy nie ma szans na opracowanie dobrych standardów.

Kto powinien zająć się ustaleniem standardów dla organów państwa?

W naszych warunkach najważniejsza jest koordynacja. Koordynacją standardów informacyjnych powinna się zająć jedna i tylko jedna instytucja wyposażona w odpowiednie kompetencje. Instytucja ta powinna określić listę standardów obowiązkowych dla wszystkich infrastrukturalnych systemów informacyjnych oraz dla pozostałych systemów informacyjnych eksploatowanych w aparacie państwa, a także standardy proponowane jako rekomendacja.

Istnieje wiele zupełnie dobrych standardów informacyjnych, wiele z nich ma zasięg globalny - są standardami ISO, ONZ, UN/EDICFACT, Unii Europejskiej czy PN. Ale raczej niewielu informatyków o nich wie, a jeszcze mniej chce się nim podporządkować - bo są nieobowiązkowe. Trzeba upowszechnić wiedzę o standardach informacyjnych wśród informatyków oraz wprowadzić obowiązek stosowania części z nich w systemach infrastrukturalnych i w systemach użytkowych administracji publicznej i uregulować ich stosowanie.

Kto mógłby to być? W Polsce uprawnienia stanowienia obowiązkowych ogólnokrajowych standardów informacyjnych ma Główny Urząd Statystyczny oraz Polski Komitet Normalizacyjny. Ale w praktyce każdy resort ma możliwość stanowienia standardów w zakresie "swoich" administracyjnych systemów informacyjnych. W tej sytuacji tym bardziej potrzebny jest jeden - ale fachowy, a nie administracyjny - koordynator, którego kompetencje koordynacyjne będą respektowane przez pozostałych uczestników. I by informatycy, projektując swoje wspaniałe systemy teleinformatyczne, znali i wykorzystywali opracowane przez innych standardy, traktując je jako pomoc i warunek spójności całej infrastruktury informacyjnej państwa.


TOP 200