Nagrodziliśmy Liderów Informatyki 2011

Wyraźnie widać powolną, ale sukcesywną zmianę pozycji informatyki w organizacjach z poddańczej na partnerską. Nie należy tego jednak kojarzyć z powrotem do dominacji.

Pośród ankiet tegorocznej edycji Lidera Informatyki trudno znaleźć taką, w której nie pojawia się coś interesującego, wyróżniającego ją spośród innych. Nie oznacza to jednak, że wybranie i złożenie najlepszych cech zaprezentowanych w danej kategorii (nie wspominając już o wszystkich ankietach) dałoby w wyniku jakiś twór idealny. Wprost przeciwnie - złożenie takie dałoby rodzaj niezdolnego do skutecznego działania monstrum biznesowego, które mogłoby, co najwyżej, służyć za przykład "jak nie należy".

Niemożność stworzenia takiego ideału bierze się z tej prostej przyczyny, że każdy uczestnik konkursu ma własną, specyficzną kulturę działania, powstałą na ogół z historii i tradycji - albo własnej, albo - w przypadku organizacji młodszych - przyniesionej przez ludzi skądinąd. Takie odmienne kultury działania stwarzają, co również pojawia się w kilku ankietach, duże, nie zawsze umiejętnie rozwiązywane trudności przy łączeniu firm. Znacznie ważniejsze jest jednak to, co w takim natężeniu wystąpiło pierwszy chyba raz w kilkunastoletniej już historii konkursu. Okazuje się bowiem, że potrafimy też całkiem dobrze i sprawnie radzić sobie z różnicami kulturowymi. Potrafimy z Polski wdrażać, a potem zarządzać rozwiązaniami informatycznymi zarówno w krajach ościennych i bliskich nam, jak i w tak odmiennych kulturowo rejonach, jak Półwysep Arabski, Indie czy Chiny. Mamy już nawet organizację, która z sukcesem, biznesowo i informatycznie sprawdziła się przy obsłudze przejścia na walutę euro.

Outsourcing w modzie

W tegorocznych ankietach Lidera Informatyki, chyba również po raz pierwszy, pojawiły się przypadki dające się określić mianem "prawdziwego" outsourcingu. Nie jest to już zwykłe zlecanie na zewnątrz tego, co dotąd robiło się samemu - dość powszechnie, chociaż zupełnie niesłusznie zwane u nas outsourcingiem. Tu mamy do czynienia z podręcznikowym niemal przykładem przenikania się procesów biznesowych, partnerskimi relacjami i zespołami przedstawicieli obu stron, dokonującymi okresowo oceny bieżących relacji wzajemnych. Jest też po stronie zamawiającego niewielki, bo kilkuosobowy zespół informatyczny, którego specjalnością jest nadzór nad realizacją, pielęgnowaniem i planowaniem rozwoju relacji outsourcingowej. Specjalność ciągle u nas rzadka, by nie rzec: unikatowa.

Mamy też w tym roku przypadek dający się określić mianem outsourcingu ekstremalnego. W przypadku tym zlecający powierza - co warte podkreślenia - różnym, rozrzuconym po Polsce organizacjom zewnętrznym poszczególne zakresy czynności składających się na jego proces biznesowy. Sam zlecający pozostaje tylko koordynatorem tych działań, sobie zostawiając zaledwie przyjmowanie zamówień przez Internet i kontrolę nad całością. I nie chodzi w tym przypadku bynajmniej o sprzedaż, np. treści czy muzyki, z łatwością dającej się dostarczać drogą elektroniczną, lecz o produkty materialne, wymagające jeszcze specjalnego traktowania tak przy składowaniu, jak i w transporcie.

Co do outsourcingu - dowodem istotnych zmian dokonujących się w jego obrębie jest stosunek doń uczelni wyższych. Dotąd sprawą prestiżu i ambicji każdej niemal uczelni było posiadanie własnych specjalistów i zespołów obsługujących całość infrastruktury informatycznej (z wyłączeniem może kłopotliwego i mało atrakcyjnego intelektualnie okablowania sieciowego). Na uczelniach od lat "wszystko" robią swoi ludzie, przy których pozwala się terminować co lepszym, a chętnym studentom. No i tu właśnie mamy kolejny przełom: uczelnie sięgają po fachowców i firmy z zewnątrz. Można to odbierać jako sposób na obniżenie kosztów (chociaż, kto będzie tańszy niż swoi studenci?), ale bardziej chyba chodzi tu o zwyczajne nienadążanie za rosnącymi zagrożeniami bezpieczeństwa i coraz większą komplikacją oraz zróżnicowaniem infrastruktury sprzętowo-programowej.

Delikatna równowaga między IT i biznesem

Z ankiet Lidera z ostatnich kilku lat można było wnioskować nie tylko już o słabnącej pozycji informatyki wobec biznesu, ale dostrzec nawet tendencje do nadawania jej pozycji wobec biznesu wiernopoddańczej. Utrzymywanie się tej tendencji musiałoby doprowadzić do sytuacji równie szkodliwej, jak ta sprzed lat, z dominacją informatyki. Na podstawie ankiet tegorocznych można sądzić, że trend ten słabnie - informatyka uczestniczy w realizacji celów biznesowych, ale już nie za cenę swej autonomii, nie pozwalając dłużej stronie biznesowej wtrącać się do spraw, na których ta zwyczajnie się nie zna. Utrzymanie delikatnej równowagi nie powiedzie się jednak bez pozytywnego, czy nawet wzajemnie życzliwego podejścia obu stron.

Nieliczne to jeszcze w ankietach przypadki, ale tendencja jest już wyraźna - w rolę arbitrów wchodzą zarządy, swą pozycją nadając moc strategiom informatycznym. Strategie te zaś - co wydaje się oczywiste - są pochodną strategii biznesowych, ale powstają w służbach informatycznych i zawierają ich wizję i wykładnię.

Mimo rosnącego znaczenia spraw biznesu nasz konkurs to jednak ciągle jeszcze Lider Informatyki, więc konkursowe ankiety wypełniają służby informatyczne, i to one chwalą się w nich swymi dokonaniami. Z tej przyczyny jednak, czytając ankiety, dowiadujemy się wiele o postrzeganiu biznesu przez informatykę, a trudno o obraz widziany przez drugą stronę. Widać jednak w tym roku, i to wyraźnie, wzrost zainteresowania samej informatyki, jak jest postrzegana i odbierana przez drugą stronę. Coraz liczniejsze są przypadki sformalizowanych badań z tego zakresu, najczęściej ankietowych, w wielu miejscach dokonywanych częściej niż raz do roku.


TOP 200