Nadciąga azjatycka lawina

Przetarg na nowe częstotliwości UMTS może doprowadzić do największych zmian na polskim rynku telefonii komórkowej od czasu pojawienia się 10 lat temu operatorów GSM.

Przetarg na nowe częstotliwości UMTS może doprowadzić do największych zmian na polskim rynku telefonii komórkowej od czasu pojawienia się 10 lat temu operatorów GSM.

Nagły skok ciśnienia, spocone ręce, uderzenie pięścią w stół, wyduszone przez zęby niecenzuralne słowo - tak mogła wyglądać pierwsza reakcja członków zarządu polskich operatorów telefonii komórkowej, gdy stało się jasne, że za tajemniczą spółką Qiana Investments kryje się azjatycki kolos - Hutchison. Jako jeden z pięciu oferentów ubiega się o częstotliwości potrzebne do uruchomienia w Polsce telefonii UMTS. Jeśli wygra przetarg, którego rozstrzygnięcie ma zostać ogłoszone 9 maja br., i uruchomi swoje usługi, stając się tym samym czwartym operatorem komórkowym, to trójka dotychczasowych operatorów zostanie poddana ciężkiej próbie.

Wszędzie tam, gdzie Hutchison pojawiał się do tej pory - a atakował również rynki znacznie bardziej nasycone komórkami niż Polska - występował z tak konkurencyjną ofertą, że zmuszał istniejących operatorów do daleko idącej redukcji cen za świadczone usługi. W Wielkiej Brytanii ceny połączeń potaniały nawet trzykrotnie! Wszyscy spodziewają się podobnego scenariusza również w Polsce. Co więcej, Hutchison specjalizuje się właśnie w usługach UMTS, więc jest w stanie skutecznie przebić dopiero raczkującą w tym obszarze ofertę działających u nas telekomów - nie tylko w zakresie ceny, ale i atrakcyjności usług. Dodatkowo pomóc mogą mu w tym nowe przepisy o przenaszalności numerów. Zgodnie z regulacjami europejskimi zachowanie przez abonenta numeru po przystąpieniu do nowej sieci jest jego prawem.

W efekcie naszej trójce nie będzie tak dobrze, jak było do tej pory. Nie bez powodu więc wszyscy operatorzy przekonywali wszem i wobec - samodzielnie i za pośrednictwem branżowych izb gospodarczych - że czwarty operator jest w Polsce zbędny. Reakcje użytkowników były zgoła inne. Komentarze pojawiające się na popularnym serwisie gsmonline.pl były utrzymane w jednym tonie - "super", "piękny dzień", "fantastyczna wiadomość", "no to się teraz zacznie" itd., itp.

Oczywiście na razie rysowanie krajobrazu polskiego rynku telefonii mobilnej z uwzględnieniem agresywnego czwartego gracza to dzielenie skóry na niedźwiedziu. Brak bowiem informacji o faktycznym stopniu determinacji Hutchisona w planach podboju polskiego rynku. Obecność tej firmy w przetargu wcale nie oznacza, że zadeklarowała ona sumę gwarantującą wygraną. Jest jeszcze Netia Mobile, wspierana pieniędzmi miliardera z Islandii, ale jakoś wszyscy przestali traktować poważnie jej obecność po ogłoszeniu wiadomości o udziale Hutchisona.

Kto da więcej

Cena odgrywa kluczową rolę, bo w oczywistym interesie polskich operatorów leży przecież, by zacisnąwszy zęby wydać duże pieniądze na zabezpieczenie się przed nastaniem czwartego konkurenta. Do przetargu stanęli wszyscy trzej istniejący operatorzy GSM, mimo że od 2000 r. dysponują już licencjami na UMTS. Zwycięstwa przedstawiciela ancien regime najwyraźniej chciał uniknąć Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty, tak określając warunki przetargu, że oferty nowych graczy na rynku są wyżej punktowane (nawet czterokrotnie). To zresztą stanowi jeden z podstawowych argumentów używanych przez obecnych na naszym rynku operatorów przeciwko przetargowi - nierówne traktowanie podmiotów jest nie tylko nieuczciwe, ale i sprzeczne z prawem europejskim.

Sprzeciw operatorów budzi również wysokość opłat, jakie wniesie zwycięzca - dotychczasowi operatorzy za uruchomienie sieci UMTS muszą do budżetu państwa wpłacić po 650 mln zł (zgodnie z warunkami przyznania częstotliwości w 2000 r.). Nowy operator zapłaci prawdopodobnie znacznie mniej. "Dlaczego zatem my musimy płacić aż tyle, podczas gdy nowy gracz może kupić to samo wielokrotnie taniej?" - takie pytania publicznie stawiali nasi operatorzy.

URTiP nie ustąpił jednak pod naciskiem takiej argumentacji, mając zapewne świadomość wsparcia ze strony Komisji Europejskiej, która twierdzi, że - po pierwsze - obowiązek równego traktowania podmiotów na rynku dotyczy działań podejmowanych w tym samym czasie, zaś upływ kilku lat na rynku telekomunikacyjnym tak dalece zmienia uwarunkowania, że nie można tutaj mówić o jednolitości praw i zobowiązań; po drugie zaś, zważywszy na to, że zasiedziali operatorzy mają już wszystko gotowe, by skorzystać z nowych częstotliwości, to wprowadzenie jednolitych warunków w przetargu na nowe częstotliwości de facto byłoby dyskryminowaniem nowych graczy. Jednocześnie Komisja stoi na stanowisku, że choć celem przetargu jest pobudzenie konkurencyjności rynku, to eliminacja z konkursu działających do tej pory operatorów byłaby zbyt radykalnym krokiem. Dlatego też URTiP nie zdecydował się na wykluczenie z przetargu dotychczasowych operatorów, mimo że za tym optowali zwolennicy liberalizacji rynku i niezależni operatorzy.

Oczywiście, powyższe stwierdzenia nie stanowią oficjalnej wykładni Komisji Europejskiej - to raczej opinie, według których Komisja może budować swoje decyzje w konkretnych, jednostkowych sprawach. Dlatego pogróżki operatorów, że zaskarżą cały przetarg na szczeblu władz Unii Europejskiej, nie wiążą rąk regulatorowi rynku. Zresztą specjaliści są zgodni, że brakuje potencjalnie skutecznych, legalnych metod "rozprawienia się" z ogłoszonym przetargiem. Można albo udać się do polskiego sądu, licząc na to, że ten wstrzyma wykonanie decyzji o przyznaniu częstotliwości, albo skierować skargę do Komisji Europejskiej (ta droga ma tę wadę, że Komisja ma rok na zajęcie stanowiska, czy w ogóle nadaje bieg sprawie, a poza tym nie wstrzymuje wykonania decyzji).

Sytuacja URTiP jest o tyle trudna, że niezależnie od podjętych decyzji, zarówno dotyczących warunków przetargu, jak i jego rozstrzygnięcia, zawsze będą niezadowoleni. Dlatego URTiP starał się całą procedurę uczynić możliwie transparentną, prezentując na stronach WWW wszystkie dokumenty, nadesłane stanowiska operatorów, izb gospodarczych i organizacji społecznych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200