"Multum, non multa" czyli Multimedia a prawa autorskie

Podobnie rzecz się ma z encyklopedią - czy to tradycyjną, czy multimedialną. "Autorskie prawa majątkowe do utworu zbiorowego, w szczególności do encyklopedii [...] przysługują producentowi lub wydawcy, a do poszczególnych części mających samodzielne znaczenie - ich twórcom" (art.11 ustawy). Jak twierdzi T. Drozdowska, encyklopedia nie jest samodzielnym utworem. A jednak została expresis verbis wymieniona przez legislatora jako przedmiot prawa autorskiego. Nawet jeśli była "zlepkiem" gotowych utworów, co nie zdarzyło się od czasów wielkich encyklopedystów francuskich, stanowi dzieło samoistne z uwagi choćby na twórczy wysiłek dokonania wyboru i zestawienia tych dzieł.

Nie do przyjęcia jest też stanowisko, że "multimedia [...] nie należą do kategorii utworów samodzielnych, m.in. dlatego, że korzystają z gotowych baz danych". Nawet najprostszy program obsłui jednej takiej bazy jest chroniony jako program komputerowy. Oczywiście, w zakresie proporcjonalnym do twórczej oryginalności tego programu. Natomiast tym, co jest chronione - w utworach, takich jak "zbiory, antologie, wybory, bazy danych, nawet jeśli zawierają nie chronione materiały" - jest "dobór, układ lub zestawienie" tych materiałów, o ile "ma twórczy charakter" (art. 3 ustawy). Pozbawiony twórczej ingerencji jednostki mógłby być jedynie twór multimedialny zestawiony automatycznie przez komputer z elementów gotowej bazy danych, np. bogatego archiwum wydawcy. Rzeczywiście taki twór nie podlegałby prawu autorskiemu, gdyż w przeciwnym razie autorskie dobra osobiste należałoby przypisać komputerowi. Komu zatem należałyby się dobra majątkowe? Chronione byłyby za to jego składniki będące utworami i oprogramowanie komputerowe: sterujące zarządzaniem archiwum, wyborem i importem z niego oraz składem.

Utwory multimedialne, mimo propozycji UNESCO, nie doczekały się jeszcze wyodrębnienia jako samodzielna kategoria utworów, co jednoznacznie określiłoby ich status prawnoautorski. Wcześniej takie posunięcie legislacyjne zdecydowanie uporządkowało sytuację prawną programów komputerowych i utworów audiowizualnych.

Obecny stan prawny utworów multimedialnych w Polsce przedstawia się następująco. Jeśli dzieło zawiera utwory chronione (bez względu na stopień ich przetworzenia), do których prawa autorskie jeszcze nie wygasły, a nie powstało jedynie w wyniku inspiracji cudzym utworem - stanowi utwór zależny. Jego powstanie, rozporządzanie nim i korzystanie z niego uzależnione są od zgody właścicieli praw autorskich do utworów pierwotnych. Nie może to utrudnić im eksploatacji utworu pierwotnego na innych polach.

Zdecydowanie łatwiej jest w dziele multimedialnym wyodrębnić chronione prawem pierwiastki twórcze zaliczane do poszczególnych kategorii utworów niż "zaszufladkować" je jako całość. Wydzielone w prawie autorskim, z uwagi na specyfikę, kategorie: utworów audiowizualnych i programów komputerowych - nie zawsze w pełni uwzględniają rzeczywisty charakter dzieła multimedialnego.

Im bardziej interdyscyplinarny utwór, tym trudniejsze jego zaszeregowanie do jednej kategorii dzieł. A ułatwiłoby to formułowanie umów prawnoüautorskich, których liczba w przypadku dzieł tak złożonych, jak np. multimedialna encyklopedia może sięgać setek, a nawet tysięcy. Należy wówczas uwzględniać fakt nakładania się norm prawnych w taki sposób, aby ani producent czy wydawca, ani autorzy żadnej kategorii dzieł nie byli poszkodowani. Tym samym do formułowania umów niezbędny jest szeroki zasób wiedzy z dziedziny prawa autorskiego, której na ogół nie mają w takim zakresie ani producenci (firmy komputerowe, filmowe itp.), ani indywidualni twórcy. Także wydawcy wykraczając poza teren typowej umowy wydawniczej nie czują się zbyt pewnie.

Autorka jest pracownikiem firmy Vulkan


TOP 200