Moi dobrze zapowiadający się uczniowie

Informatyków korzystających z kursów w ośrodkach edukacyjnych można podzielić na cztery grupy. Każda z nich charakteryzuje się innymi wymaganiami i oczekiwaniami. Podział ten jest widoczny niemal od momentu przekroczenia przez nich drzwi ośrodka szkoleniowego.

Informatyków korzystających z kursów w ośrodkach edukacyjnych można podzielić na cztery grupy. Każda z nich charakteryzuje się innymi wymaganiami i oczekiwaniami. Podział ten jest widoczny niemal od momentu przekroczenia przez nich drzwi ośrodka szkoleniowego.

Świadomy i zdecydowany

Pierwsza grupa kursantów to doświadczeni administratorzy lub pracownicy działów informatycznych, zazwyczaj zatrudnieni w dużych, renomowanych firmach. Przychodząc na szkolenie, mają pewne rozeznanie w temacie, gdyż od dawna pracują na danym systemie. Mają też wyraźnie określone wymagania, dzięki czemu bez problemu potrafią wybrać interesujący ich kurs. Taki uczestnik to prawdziwy dar z nieba dla instruktora. Doskonale rozumie, o czym się mówi na wykładach, regularnie uczęszcza na zajęcia, odrabia prace domowe, pilnie się uczy. Jego gorliwość ma oczywiście podstawy materialne. Wynika z pełnej świadomości, że każda godzina spędzona przez niego w ośrodku kosztuje, a firma wysyłająca go na szkolenie stawia mu pewne wymagania. Dzięki temu osoba taka dba o to, by wiedza przekazywana na zajęciach i laboratoriach nie poszła na marne. Jest to aktywny słuchacz, zadający ciekawe pytania i starający się maksymalnie wykorzystać czas na doświadczenia z poznanym materiałem, nawet kosztem obiadu czy nie wypalonego papierosa.

Obowiązkowy i przeciwny

Równie liczną grupę stanowią "kursanci z obowiązku". "Firma mnie wysłała, muszę więc chodzić na zajęcia" - myślą sobie. Wbrew pozorom w grupie tej można spotkać osoby bardzo ciekawe. Na ogół tego typu kursanci nie stwarzają instruktorowi problemów. W zasadzie jest im wszystko jedno, o czym słuchają, oczywiście byle zajęcia nie trwały za długo i nie były nudne. Niestety, zazwyczaj słabo przyswajają przekazywaną wiedzę. Podczas kursu trudno także liczyć na odzew z ich strony. Właściwie nigdy nie wiadomo czy zrozumieli cokolwiek z prowadzonego kursu.

Starzy wyjadacze

Znacznie "ciekawszą" grupą są administratorzy systemów, którzy trafiają do ośrodków, by poznać nową platformę. Firma kursanta zmienia sieciowy system operacyjny. Oczywiście administrator dotychczasowego systemu uważa to za katastrofę i wróży przedsiębiorstwu rychły upadek. Jednak od swoich pracodawców otrzymuje propozycję nie do odrzucenia - albo nauczysz się nowego systemu, albo na twoje miejsce przyjdzie ktoś, kto go już zna. Tacy kursanci są dość specyficzną grupą słuchaczy. Wszystkie nowe informacje porównują ze swoją dotychczasową wiedzą i doświadczeniami. Nie omieszkają przy tym podkreślić, że nowe rozwiązanie nie ma sensu, a w ich starym systemie wszystko to było wykonywane jednym ruchem. Cierpliwość instruktora w takich sytuacjach jest wystawiana na ciężką próbę. Można też wiele się nasłuchać na temat zawodności nowego systemu, liczby niepotrzebnych restartów czy umożliwienia administrowania za pomocą myszki.

Przy całej swojej niechęci osoba taka jest zainteresowana poznaniem systemu. Będzie narzekać, ale przy okazji przyswoi ogromny zasób wiedzy. Dogłębne poznanie nowego systemu zwykle wpływa na zmianę zdania kursanta. Niestety, czasem niechęć bywa tak duża, że może zakłócić przebieg prowadzonych zajęć.

Potencjalni samoucy

Jednak zdecydowanie najtrudniejszą grupą uczestników szkoleń są uczący się samodzielnie. Ci wybierają kurs w nadziei na zwiększenie kwalifikacji i poprawę swojej pozycji na rynku pracy. Niestety, zazwyczaj już pierwszego dnia orientują się, że choć instruktor mówi do nich po polsku, to oni nie rozumieją prawie żadnego zdania. Próbują ratować się sięgając do podręcznika, czytając i przerabiając dokładnie ćwiczenia. Siedzą nocami w domu. I nic. Już pod koniec drugiego dnia ogarnia ich rezygnacja. Dalej jednak uczęszczają na zajęcia, głównie dlatego że sfinansowali to z własnych środków.

Czasem bywa gorzej. Kursant uważa, że skoro zapłacił za kurs, to instruktor powinien go nauczyć. Niestety, bez podstawowych informacji jest to zadanie bardzo trudne, wszystko więc zazwyczaj kończy się niezadowoleniem uczestnika. Jeszcze gorzej bywa wtedy, gdy uczestnik wybierze kurs o przyspieszonym tempie nauczania. Jest to atrakcyjna forma sprzedawania zajęć, gdyż w cenie jednego kursu są dwa. Ale też w ciągu pięciu dni zostaje omówiony program dziesięciu. Tempo takiego szkolenia jest niesamowite i nawet zdolni słuchacze mają problemy z przyswojeniem materiału.

Ciężka instruktora dola

Rola instruktora, który niemal na każdym szkoleniu ma do czynienia z grupą tak różnych kursantów, jest nie do pozazdroszczenia. Może uparcie omawiać zagadnienie, nie zważając na trudności z opanowaniem wykładanego materiału przez część uczestników szkolenia. Może wreszcie sam wprowadzać podział na poszczególne podgrupy uczestników. Niestety, czasem metody te się nie sprawdzają. Często wśród kursantów jest osoba, której nie można zaliczyć do żadnej z grup. Jednak, bez względu na to, jaka jest grupa lub jakie są z nią problemy, wszystko zależy od doświadczenia instruktora. I nie chodzi tu o doświadczenie techniczne, ale o umiejętność postępowania z ludźmi. Dlatego osobami mogącymi wspomóc instruktora są menedżerowie, którzy decydują o tym, kto i kiedy zostanie wysłany na szkolenie.

--------------------------------------------------------------------------------

Andrzej Gnyp jest instruktorem i konsultantem w Altkom Akademia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200