Mniej wolności, więcej bezpieczeństwa

Pytanie o konieczność cenzury, autocenzury i kontroli Internetu powraca więc z nową siłą, nie tylko w odniesieniu do okrutnych sprawców nieludzkiego aktu terroru. W dniu ataku na Stany Zjednoczone zamknięto internetowy serwis, umożliwiający anonimowe wysyłanie poczty elektronicznej. Jego właściciele uznali, że nie chcą, by serwis stał się platformą komunikacji dla terrorystów. Jeff Greenberg, założyciel internetowych firm konsultingowych Scient i Viant, zapoczątkował kampanię e-mailową, skierowaną przeciwko Amazon.com, oskarżając firmę o finansowanie strony palestyńskiej w konflikcie blisko- wschodnim poprzez zamieszczenie odnośnika do strony www.intifada.com. Na stronie tej znajduje się wskazówka, że książki na temat palestyńskiego poglądu na konflikt można nabyć właśnie w największej internetowej księgarni. Przypadek ten wydaje się nieistotny i raczej anegdotyczny, jednak czy za chwilę strona izraelska nie wymusi na Stanach Zjednoczonych cenzurowania treści dostępnych dla amerykańskich internautów, ostatecznie grzebiąc w ten sposób jedną z ostatnich możliwości nawiązania dialogu między bogatą Północą a biednym Południem? W tej atmosferze taki ruch może spotkać się ze zrozumieniem i brakiem oporu zachodnich internautów. Już w tej chwili grupy dyskusyjne, takie jak alt.jihad, są tak mało aktywne, że trudno oprzeć się wrażeniu, że są cenzurowane. "Amerykanie są bardzo przywiązani do deklarowanej w konstytucji wolności wypowiedzi. Oczywiście, w tej chwili łatwo jest grać na emocjach, ale sądzę, że ten pragmatyczny naród przedłoży wolność wypowiedzi nad iluzoryczne bezpieczeństwo zapewniane cenzurą, która może zahamować handel i rozwój gospodarki" - mówi prof. Lech Zacher, socjolog i futurolog, specjalizujący się w zagadnieniach społeczeństwa informacyjnego.

Internetowa niewola

Zniszczenie WTC i części Pentagonu wywołało lawinę pytań: jak to się stało, że wojskowe i cywilne służby wywiadowcze nie przechwyciły żadnych sygnałów świadczących o planowanym ataku? Odpowiedzi pojawiło się kilka: terroryści nie wykorzystywali elektronicznych kanałów komunikacji; wykorzystywali je, ale informacje były szyfrowane w sposób uniemożliwiający ich interpretację; aparat wywiadowczy, pomimo olbrzymich nakładów finansowych, nie jest w stanie stworzyć systemu, umożliwiającego śledzenie wszystkich i wszędzie. Niezależnie od tego, która (i czy w ogóle) z tych odpowiedzi okaże się prawdziwa, wywiady amerykański i izraelski nie zrezygnują z budowania systemu monitoringu mediów elektronicznych. Należy się raczej spodziewać zwiększenia nakładów na ich rozbudowę i udoskonalanie. W atmosferze poszukiwania wspólnego wroga łatwiej będzie uzyskać zgodę społeczną na niezbędne nakłady finansowe, ograniczenie prywatności obywateli i ingerencję w tajemnice przedsiębiorstw.

Ogólnoświatowe ucho

Ponownie aktualny staje się temat wykorzystania Echelona, globalnego systemu elektronicznej inwigilacji i monitorowania przepływu danych za pomocą sieci satelitów szpiegowskich. Agencja Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych, nadzorująca projekt wspólnie ze służbami bezpieczeństwa Australii, Wlk. Brytanii, Kanady i Nowej Zelandii, jeszcze kilka miesięcy temu zaprzeczała istnieniu systemu Echelon, a kwestia jego wykorzystania stała się kontrowersyjna dopiero po skierowanych do przedsiębiorstw i organizacji pozarządowych zaleceniach rządów Europy, dotyczących szyfrowania danych. Dwa lata temu uruchomiono kolejny, podobny projekt pod nazwą Carnivore (mięsożerca), wykorzystywany przez FBI do śledzenia wszelkiego rodzaju przekazów elektronicznych, m.in. sygnału telefonów komórkowych. "W tej chwili ewolucja systemów monitoringu zostanie przyspieszona, prace pójdą w kierunku zwiększenia jego efektywności. Tu nie wystarczy technologia, umożliwiająca śledzenie pojawiających się treści pod kątem słów kluczowych, lecz której efektem działania jest rozrastanie się baz pełnych nieistotnych danych. Do tego potrzebna jest jednak armia ludzi oceniających te dane" - mówi prof. Kazimierz Krzysztofek, specjalista w zakresie zagadnień społeczeństwa informacyjnego.


TOP 200