Mit nowej ekonomii

Wszystkie dane, przynajmniej z rynku amerykańskiego, wskazują, że rzeczywiście elektroniczny biznes może rozwiązać paradoks Solowa. IBM szacuje, że w tym roku obrót przez Internet wyniesie 15 mld USD, a tylko uruchomienie automatycznego systemu doradczego na stronie WWW ma przynieść oszczędności w wysokości 600 mln USD. Procedury e-biznesowe mają ponadto zaoszczędzić na wymianie 5 mln faktur. To przykład tylko jednej firmy. Firma analityczna Forrester Research szacuje, że e-biznes z 43 mld USD obrotu w roku ubiegłym rozwinie się do poziomu 1,3 biliona w roku 2003.

Gorzej jest z elektronicznym handlem, który rozwija się znacznie wolniej. W roku 2003 sprzedaż klientom końcowym przez Internet ma osiągnąć na całym świecie 108 mln USD. Dla porównania, największa sieć supermarketów WalMart sprzedaje rocznie za 138 mld USD. Don Tapscott, redaktor wspomnianego tomu esejów Blueprint to the Digital Economy, uspokaja jednak i twierdzi, iż również elektroniczny handel czeka lawinowy rozwój. Należy jedynie poczekać, aż siłę nabywczą zyska pokolenie N (pokolenie sieci, populacja ludzi mających dziś od 2 do 22 lat), dla której Internet będzie tak oczywisty, jak dla nas telefon.

Pytania o przyszłość

Szefowie dużych koncernów, zaniepokojeni wynikami analiz Gordona i wielkoś-cią poniesionych na informatykę nakładów, mają jednak prawo do niepokoju i do pytań: Czy Internet nie jest kolejnym chwytem mędrców od zarządzania, który zaangażuje energię firm, ale obróci się wyłącznie w krociowe zyski firm informatycznych?

Na część tego pytania można znaleźć pewną odpowiedź. Firmy informatyczne, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, będą dalej kwitły. Krzemowa Dolina powoli już zaczyna tracić swoją unikatową pozycję w biznesie IT. Obecnie każdy stan chce mieć własne zagłębie high-tech. W New Hampshire na 1000 pracowników 82 pracuje w sektorze zaawansowanych technologii, co daje najwyższe nasycenie w USA. W Indianapolis w ciągu ostatnich 5 lat liczba firm tworzących oprogramowanie wzrosła z 375 do 1500. Będą one niewątpliwie dalej podnosiły statystyki wzrostu amerykańskiej gospodarki.

Czy zyskają również firmy spoza sektora IT? Andy Grove, współtwórca Intela, twierdzi, że za pięć lat albo wszystkie przedsiębiorstwa będą firmami internetowymi, albo nie będzie ich w ogóle. Stwierdzenie to nie zostawia wielkiego wyboru - menedżerowie nie mogą sobie pozwolić na oddech po skutecznym reengineeringu, downsizingu i wdrożeniu systemu ERP. Przyszła kolej na dalszą przebudowę strategii biznesowej, by nie znaleźć się wśród tych, których opisuje drugi człon alternatywy Grove'a. W globalnym biznesie jest jak w Legii Cudzoziemskiej: kto nie maszeruje, ten ginie.

Co naprawdę stanie się za 5 lat? Co wówczas pokażą statystyki Roberta Gordona? Czy wreszcie nastanie wymarzona Nowa Ekonomia, w Internecie bez tarcia będzie hulał globalny kapitalizm (frictionless capitalism), a kierownictwo korporacji będzie mogło zacząć liczyć zyski z inwestycji w informatykę?


TOP 200