Minister dzieli i odpowiada

Do Sejmu trafił rządowy projekt ustawy o finansowaniu nauki. Według nowych regulacji, zaproponowanych przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, za przydzielanie funduszy na badania odpowiadałby nie, jak dotychczas, Komitet Badań Naukowych, ale sam minister do spraw nauki. Oczywiście, nie pozostanie to bez wpływu na funkcjonowanie jednostek zajmujących się pracą naukową w obszarze informatyki.

Do Sejmu trafił rządowy projekt ustawy o finansowaniu nauki. Według nowych regulacji, zaproponowanych przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, za przydzielanie funduszy na badania odpowiadałby nie, jak dotychczas, Komitet Badań Naukowych, ale sam minister do spraw nauki. Oczywiście, nie pozostanie to bez wpływu na funkcjonowanie jednostek zajmujących się pracą naukową w obszarze informatyki.

W myśl autorów projektu nowa ustawa pozwoliłaby na bardziej efektywną realizację polityki naukowej przez państwo. Skoncentrowanie decyzji w sprawie rozdziału środków na naukę w rękach konkretnego ministra dawałoby większe możliwości wpływania przez rząd na strategiczne kierunki badań naukowych. Dzięki temu możliwe byłoby koncentrowanie środków na wybranych, priorytetowych dziedzinach czy projektach. W konsekwencji byłyby także większe możliwości stymulowania innowacyjności i konkurencyjności gospodarki poprzez prace badawczo-rozwojowe.

Projekt nowej ustawy przewiduje, że minister przydzielałby fundusze na badania w trybie decyzji administracyjnej (zaskarżalnej, tak jak wszystkie inne tego rodzaju postanowienia administracji publicznej). Informacje na temat przyznawanych dotacji byłyby ogłaszane w Dzienniku Urzędowym, na stronach internetowych oraz w Biuletynie "Sprawy Nauki". W myśl obecnie obowiązujących regulacji środki rozdziela ciało kolegialne, jakim jest Komitet Badań Naukowych, a jego przewodniczący (minister ds. nauki) odpowiada za realizację polityki naukowej. Nowe rozwiązania mają na celu również jednoznaczne określenie kwestii odpowiedzialności za działania na rzecz rozwoju nauki - odpowiada ten, kto rozdziela fundusze.

Programy i projekty

Podstawą do przyznawania środków na konkretne projekty badawczo-rozwojowe byłyby krajowe programy ramowe określające priorytetowe kierunki badań. Tworzone z inicjatywy samego ministra ds. nauki lub na podstawie propozycji innych ministerstw, wojewodów czy szkół wyższych miałyby być podstawą finansowania podejmowanych działań naukowych.

Realizacja zadań odbywałaby się na podstawie umowy z wykonawcami wyłonionymi w drodze konkursu.

Inny charakter miałyby mieć projekty celowe, w których istotne byłoby stymulowanie innowacyjności i konkurencyjności gospodarki. Do ich zgłaszania zostałyby uprawnione podmioty mające możliwości wdrożenia wyników badań oraz ministrowie (sektorowe programy operacyjne) bądź wojewódzkie władze samorządowe (programy rozwoju regionalnego).

Uczelnie mogłyby tworzyć sieci naukowe oraz konsorcja mające osobowość prawną. Dla młodych, zdolnych naukowców, którzy chcieliby poświęcić się pracy naukowej, projekt ustawy przewiduje możliwość przyznawania stypendiów naukowych z budżetu państwa. Za kluczowe uznaje również działania na rzecz: rozwoju infrastruktury informacyjnej i informatycznej nauki, upowszechnienia i udostępnienia informacji naukowo-technicznej oraz promocji i popularyzacji osiągnięć naukowych.

Dlaczego jabłko spada z drzewa?

Mówi się często, że rozwój nowoczesnej gospodarki, opartej na wiedzy, blokują nierozwiązane należycie problemy "starych" sektorów przemysłu. Nie ma pieniędzy na rozwój nauki i techniki, gdyż kolejne polskie rządy i politycy boją się przeprowadzenia prawdziwej, dogłębnej restrukturyzacji górnictwa, hutnictwa czy rolnictwa. Warto by się jednak zastanowić również nad tym, na ile możliwości rozwoju odpowiadających współczesnym wyzwaniom cywilizacyjnym prac badawczo-rozwojowych są blokowane przez samo środowisko naukowe. Któremu rządowi starczy sił i odwagi, by przeprowadzić niezbędne reformy także i w tym "sektorze"?

O tym, że w środowisku naukowym istnieją dokuczliwe nieprawidłowości czy patologie, najlepiej wiedzą sami naukowcy. Nie chcą jednak głośno o tym mówić. Starzenie się kadry naukowej, ucieczka młodych zdolnych naukowców do pracy w przemyśle lub na uczelniach zagranicznych, niska jakość wielu prac badawczych, brak rzetelnej oceny projektów i ścisłej kontroli sposobów wydatkowania środków na badania, niedostatek jasnych reguł współpracy między naukowcami a środowiskami gospodarczymi, brak rzetelnej weryfikacji projektów naukowych pod względem ich przydatności w praktyce, nadmierne obciążanie kadry naukowej dydaktyką (najczęściej pośledniej jakości, na kilku etatach w różnych, masowo w ostatnim czasie tworzonych szkołach wyższych) - to przykładowy katalog problemów.

Niby powszechnie znanych, ale trudno znaleźć odważnego ze środowiska naukowego, który chciałby się pod nimi podpisać na forum publicznym. Każdy boi się posądzenia o atak na własne środowisko. Jeżeli już, to uwagi tego typu funkcjonują w obiegu wewnętrznym.

Zmiana zasad funkcjonowania sfery nauki w naszym kraju jest niezbędna na równi z restrukturyzacją innych dziedzin gospodarki i życia społecznego. Jednocześnie jest trudna i skomplikowana. Ważne, by w reformatorskich zapędach nie popaść z jednej skrajności w drugą. Modnym hasłem jest ostatnio ścisły związek nauki z gospodarką, nastawienie na badania praktycznie użyteczne, premiowanie projektów badawczych nastawionych na bezpośrednie wdrożenia. Wydaje się jednak, że zbytnie skupienie się tylko na tych aspektach prac badawczo-rozwojowych może być równie niebezpieczne dla nauki polskiej jak dalsze tolerowanie jałowych, nieprowadzących do niczego nowego rozważań teoretycznych.

W stawianym często za wzór do naśladowania amerykańskim systemie organizacji nauki nie wszystkie prace badawcze prowadzą wprost do praktycznie i natychmiast użytecznych rezultatów. To prawda, że armia amerykańska czy przedsiębiorstwa finansują wiele projektów badawczych mających na celu rozwiązanie konkretnego, praktycznego problemu. Prawdą jest jednak również i to, że rząd amerykański finansuje dużo przedsięwzięć, które mają charakter czysto hipotetycznych, teoretycznych rozważań - eksperymentowania i poszukiwania nowych problemów. Dzięki temu jednak powstaje wiedza, która potem może prowadzić do znajdowania potrzebnych rozwiązań. Nie zapominajmy, że Internet powstał m.in. właśnie w wyniku daleko posuniętej swobody twórczej, którą władze dały członkom zespołów badawczych.

Kapitał intelektualny, zaplecze intelektualne to słowa, które powinniśmy chyba zrehabilitować w opinii społecznej przy okazji mówienia o konieczności modernizacji sfery badań naukowych. Trzeba wreszcie przywrócić właściwą im rangę.

Wyniki badań naukowych będą mogły być z powodzeniem wykorzystane zarówno w gospodarce, jak i przyczyniać się do rozwoju innych badań, funkcjonować w obrębie samej nauki, jeżeli tylko jako społeczeństwo będziemy dysponowali odpowiednim potencjałem intelektualnym. Stojący na odpowiednio wysokim poziomie kapitał intelektualny pozwoli nam poradzić sobie zarówno z wieloma problemami natury teoretycznej, jak i praktycznej, a także na podejmowanie właściwych działań i decyzji w konkretnych, wymagających tego sytuacjach. I w tym kierunku - tworzenia wysokiej jakości kapitału intelektualnego społeczeństwa - powinna zmierzać reforma zarówno sfery nauki, jak i wielu innych dziedzin życia społecznego. Bez tego trudno będzie mówić o jakiejkolwiek innowacyjności czy konkurencyjności.

Andrzej Gontarz

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200