Mamy do wydania 6 mld zł na inwestycje szerokopasmowe

Zamysł wytycznych jest teoretycznie prosty - sieci budowane z wykorzystaniem pomocy publicznej nie powinny zaburzać rynkowej konkurencji, ale szczegółowe rozważania komplikują się, bo obciąża je pomieszanie dwóch niekoniecznie spójnych priorytetów polityki w sprawie sieci szerokopasmowych. Z jednej strony, należy zapewnić - wszędzie, gdzie ich w Europie nie ma - usługi szerokopasmowe. Inwestycje publiczne są dopuszczalne w obszarach, gdzie nie ma skutecznej konkurencji. W tym przypadku Dyrekcja Generalna ds. Konkurencji trwa przy skostniałych schematach ograniczania parametrów technicznych do 2Mb/s. Ma to źródła w mocno już zwietrzałej teorii usług powszechnych, które każdemu się należą, czyli mogą być dofinansowane, pomimo konkurencji. To kompletnie nie pasuje do Polski, gdzie na znacznych obszarach trzeba budować sieci od nowa i nie sposób zrozumieć ekonomiczny sens ograniczania jakości nowych światłowodowych łączy do tak niskich przepływności.

Z drugiej strony, priorytetowym wyzwaniem dla gospodarki europejskiej, zapisanym w najnowszych dokumentach, jest zapewnienie każdemu szybkiego dostępu do Internetu, co technicznie oznacza w Europie inwestycje w sieci następnej generacji NGA. Wytyczne wskazują, że powinny one oferować przepływności przynajmniej 40 Mb/s. W tym przypadku kryteria dopuszczalności pomocy publicznej są łagodniejsze niż wobec "tradycyjnych" sieci szerokopasmowych, bo przecież trudno mówić o istniejącej konkurencji. To jednak oznacza, że nowe projekty muszą pogodzić dwa różne podejścia, co bywa skomplikowane.

Nawrót niedoleczonej choroby

W kręgach MSWiA co jakiś czas wraca koncepcja wpakowania do jednego worka z użyciem rządowego operatora wszystkich systemów informacyjnych administracji. To samo w sobie jest wystarczająco dyskusyjne, ponieważ zakłada informacyjną korporacyjność różnych rodzajów administracji. Potrzeba integracji lub lepszej komunikacji rejestrów państwowych w warstwie aplikacyjnej jest zrozumiała. Zestawienie ryzyka i korzyści integracji różnego rodzaju państwowych sieci w warstwie sprzętowej, telekomunikacyjnej i usługowej z tym, co może zaoferować komercyjny rynek, każe raczej zachować elastyczność, bo konkurencja wciąż zmienia warunki oceny. Pouczające w ocenie takiej potencjalnej elastyczności kupującego i sprzedającego usługi jest to, że żaden z kilku operatorów dysponujących nadal państwową infrastrukturą nie potrafił tego wykorzystać do zdobycia przewagi rynkowej.

Można się zgodzić, że szczególne warunki bezpieczeństwa uzasadniają istnienie wydzielonej sieci dla wybranych zastosowań, tam gdzie liczą się kryteria bezpieczeństwa i obronności. Również w tym przypadku MSWiA zdecydowało się na wydzierżawienie w trybie przetargu sieci od komercyjnych operatorów. Jednak użycie takiej wydzielonej sieci do obsługi szerokopasmowych sieci regionalnych, tworzonych dla masowych prywatnych potrzeb mieszkańców, a nie wygody administracji, to nieporozumienie. Infrastruktura sieci zbudowanych w ramach projektów regionalnych mają być otwarte dla wszystkich konkurujących operatorów, mają zatem służyć wszystkim. Administracja, która też ma służyć wszystkim, skorzysta z nich przy okazji.


TOP 200