Lokalizacja - czytaj polonizacja

Obrońcy języka... angielskiego w informatyce

Mowa oczywiście o zaawansowanych użytkownikach. Ci bronią się rękoma i nogami przed informatyczną odmianą jęz. polskiego. Twierdzą, że nie ma właściwych, ujednoliconych terminów w lokalizowanym oprogramowaniu i lepiej pozostać, jak boss przykazał, przy swojskich daemonach, drajwerach, hubach i switchach. Uruchamiają joby, killują procesy i robią shutdown systemu, aby po lunchu móc kolnąć do girl i pójść z nią na party. Ich przodkowie prawdopodobnie też hołdowali obcej terminologii - przekładając w fabryce wajchę czy mierząc pion wasserwagą. Z czasem niektóre terminy odeszły w niepamięć, inne zasiliły język polski. Obrońcy jęz. angielskiego w informatyce są jednak nieubłagani. Prościej posługiwać się obcymi wyrazami z polską fleksją niż poszukać odpowiedników. Lenistwo zerojedynkowców?

Ten sam tryb myślenia przejmują w instrukcjach niektóre firmy, które skutecznie kaleczą jęz. polski własną radosną twórczością. Specjaliści propagują używanie słowa koncentrator zamiast angielskiego hub. Firmy komputerowe wiedzą jednak lepiej: hub to hub - nie można umieszczać innego słowa w materiałach, gdyż inaczej klient nie zrozumie. Switch to switch, a nie przełącznik. Przy okazji dział w międzynarodowym koncernie informatycznym nazywa się "dywizją".

Na szczęście, większość oprogramowania w polskich firmach pracuje w wersji polskiej, a szefowie działów informatycznych są przekonani o zasadności lokalizacji.

Ustawą po języku

Nadchodzi jednak dzień, kiedy firmy stroniące od lokalizacji wpadną w popłoch. Gdy znikną obcojęzyczne reklamy, gdy sprzedawcy przypomną sobie, że językiem urzędowym w Polsce jest język polski. Tym dniem będzie dzień, w którym zostanie uchwalona ustawa o języku polskim.

Niestety, rządowy projekt ustawy utknął w komisjach sejmowych i nie zanosi się, że szybko trafi do Laski Marszałkowskiej. A proponowane rozwiązania powinny dać wiele do myślenia producentom i dystrybutorom branży teleinformatycznej.

Ustawa nakazuje używanie języka polskiego w obrocie prawnym w Polsce między podmiotami polskimi: w nazewnictwie towarów i usług, w ofertach, reklamie pisanej i mówionej, instrukcjach obsługi, informacjach o właściwościach towarów i usług, warunkach gwarancji, na etykietach towarów, fakturach, rachunkach i pokwitowaniach. Nie będzie można posługiwać się w obrocie gospodarczym wyłącznie obcojęzycznymi określeniami, z wyjątkiem nazw własnych. Towary i usługi zawierające opisy obcojęzyczne mogą pojawić się na rynku, jeżeli jednocześnie zawierają opisy w jęz. polskim. Te obostrzenia nie będą dotyczyć nazw własnych instytucji i przedsiębiorstw, znaków towarowych, nazw handlowych i oznaczeń pochodzenia towarów i usług.

Czy wejście w życie ustawy spowoduje boom na rynku lokalizacyjnym? Zdaniem przedstawicieli firm lokalizacyjnych, od ubiegłego roku znacząco wzrosła liczba zleceń. Wzrost wynika raczej z poważniejszego traktowania polskiego klienta przez światowe firmy niż z obawy o skutki obowiązywania nowego prawa. Oby jeszcze użytkownicy byli zainteresowani językiem polskim w informatyce...

<hr size=1 noshade>Współpraca Rafał Jakubowski.


TOP 200