Lekarz czy baba od zamawiania uroków?

Rozumiem, że CW zamieszcza w rubryce "Punkt widzenia" poglądy niekoniecznie stanowiące wyraz stanowiska gazety, a czasem teksty wręcz kontrowersyjne, mające służyć wywołaniu polemiki. Rozumiem też, że jako nieco już podeszły w latach inżynier informatyk, będący cząstką informatycznego establishmentu nie powinienem się kłócić z każdym absurdalnym stwierdzeniem na temat informatyki, z którym mogę spotkać się w tramwaju, na przyjęciu albo nawet na łamach prasy. Nie rozumiem natomiast po co czasopismo, które swoją pozycję na rynku chce opierać na profesjonalizmie w komentowaniu zjawisk informatycznych zamieszcza tekst, w którym pojęcie "informatyka" używane jest bardzo nieprecyzyjnie. Chodzi o tekst Michała Szafrańskiego "Magister czy nie?" (CW nr 4, str. 21, 23.01.1995).

Rozumiem, że CW zamieszcza w rubryce "Punkt widzenia" poglądy niekoniecznie stanowiące wyraz stanowiska gazety, a czasem teksty wręcz kontrowersyjne, mające służyć wywołaniu polemiki. Rozumiem też, że jako nieco już podeszły w latach inżynier informatyk, będący cząstką informatycznego establishmentu nie powinienem się kłócić z każdym absurdalnym stwierdzeniem na temat informatyki, z którym mogę spotkać się w tramwaju, na przyjęciu albo nawet na łamach prasy. Nie rozumiem natomiast po co czasopismo, które swoją pozycję na rynku chce opierać na profesjonalizmie w komentowaniu zjawisk informatycznych zamieszcza tekst, w którym pojęcie "informatyka" używane jest bardzo nieprecyzyjnie. Chodzi o tekst Michała Szafrańskiego "Magister czy nie?" (CW nr 4, str. 21, 23.01.1995).

W zasadzie nie byłoby się czym denerwować bowiem już 25 stron dalej, w bardzo dobrym merytorycznie przeglądzie problematyki technik obiektowych (przy okazji uprzejmie informuję adiustatorów CW, że poprawnie mówimy o obiektowym projektowaniu, programowaniu i obiektowej analizie; "obiektowo zorientowany" jest kalką angielskiego "object oriented", po polsku starczy obiektowy) autorstwa Jarosława Badurka, spotykamy zdanie: "informatyka to jednak coś więcej niż programowanie". Obróciwszy jeszcze kilka kartek możemy przeczytać tekst Andrzeja Odyńca członka zespołu informatyków, który to zespół zdobył w zeszłym roku nagrodę PTI na Softargu oraz tytuł Infostar '94. W artykule poświęconym technologii MacroBASE znajdujemy wywód dotyczący roli i znaczenia projektanta systemów informatycznych oraz ich realizatora dla ostatecznego efektu działania takich systemów. Wreszcie pod koniec numeru czytamy artykuł Pana Jerzego Szycha "Kto jest dziś u nas informatykiem?", z którym nie do końca się zgadzam (choć akurat rolę kultury informatycznej cenię równie wysoko, tylko stopień niżej od kultury ogólnej, która nie pozwala insynuować nie nazwanym grupom używania "naszych" organizacji zawodowych do "swoich" celów, bez podania faktów), ale który wymaga dłuższej i bardziej poważnej odpowiedzi niż ten felieton.

Kilka numerów CW wcześniej (nr 46 z 12.12.94) redaktor Łakomy, w odpowiedzi na nieśmiałe zwrócenie uwagi przez Tomasza Kossuta, innego z członków nagradzanego zespołu MacroBASE, że również w Polsce konstruuje się systemy zarządzania bazą danych (Panie Szafrański słyszał Pan o Rodanie i Witoldzie Staniszkisie? Dojrzały informatyk, a ciągle ma sukcesy) pozwolił sobie na uwagi o podkuwanym koniu i mrówce, co nogę podstawia. Kolejny przykład nonszalancji. Jak się tłumaczy materiał reklamowy jakiejś firmy, to należy pominąć superlatywną preambułę, za kilka groszy wierszówki nie warto się ośmieszać. Jeśli natomiast nawet po lekturze definicji słowa paradygmat nie wiadomo o co chodzi, należy sięgnąć do definicji innych słów składających się na nią. To się nazywa podejście strukturalne. W poetyce bajeczek o zwierzątkach redaktor Łakomy ma się do Odyńca jak papuga do sowy.

Problem leży w tym, że CW nosi w nagłówku dumny podtytuł "Tygodnik Menedżerów i Użytkowników Komputerów". Menedżer, który znajdzie w tekście M. Szafrańskiego kategoryczne stwierdzenie o zbędności wykształcenia i nieużyteczności praktyki w wykonywaniu zawodu informatyka (nie programisty-kodera albo administratora sieci) może je przyjąć za swoje. Podobnie po lekturze konstatacji redaktora Łakomego, może wyrzucić za drzwi oferentów polskiego oprogramowania (które zresztą wbrew tezom Pana Szycha rozwija się całkiem nieźle). Stanie się tak z dużym prawdopodobieństwem, bowiem gorsze poglądy wypierają na ogół lepsze, menedżerowie wolą czytać krótkie teksty niż długie, a ludzie w domu trzymają raczej papugi niż sowy.

Nie ulega wątpliwości, że koledzy ze studiów Pana Szafrańskiego są naprawdę zdolni. Chciałem się tylko dowiedzieć, gdzie Pan Szafrański leczy zęby: u dentysty czy u koleżanki z czwartego roku weterynarii? Ubolewam, że M. Szafrański "nie może za wystarczające uznać kwalifikacji", za które dostałem piętnaście lat temu dyplom magistra inżyniera informatyki, widać przegapiłem jakieś istotne zmiany w zakresie teorii algorytmów, struktur danych oraz logiki formalnej, które musiały mieć miejsce w tym czasie.

W ostatnich dniach ukazała się dość droga książka innego inżyniera (a nawet doktora) informatyka, naszego drogiego Wacka (tak się przyjęło pisać w tej rubryce) Iszkowskiego pod tytułem: "Droga Informatyka Droga Informatyki Droga Informatyko Drogi Informatyka Drogi Informatyki Drogi Informatyku". Po jej lekturze w drodze z Warszawy do Katowic nie odniosłem wrażenia, aby profesjonalny (to znaczy przygotowany poprzez studia do wieloletniego gromadzenia zawodowych doświadczeń) informatyk miał w najbliższych latach potanieć. Panu Szafrańskiemu oraz wszystkim podzielającym jego poglądy gorąco polecam lekturę tej książki, aby dowiedzieli się jak złożona i wymagająca głębokiej wiedzy jest nasza droga informatyka.

Co do mnie, to gdybym sobie sam nie potrafił skonstruować systemu informatycznego, to raczej wolałbym go zamówić u Odyńca, niż u kolegów ze studiów Pana Szafrańskiego, podobnie jak wolę, żeby leczył mnie lekarz, a nie baba od zamawiania uroków (nothing personal mr. S.).

<div align="right">Piotr Fuglewicz</div>

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200