Łańcuch dostaw w czasie zarazy

Czy wiosenna lekcja, jaką pandemia zafundowała firmom uzależnionym od chińskich dostaw komponentów IT, znajdzie finał w całkowitym przeniesieniu produkcji do Europy i do Stanów Zjednoczonych? Taki scenariusz dziś wydaje się mało realny. Producenci technologiczni będą jednak szukać sposobów na lepsze zabezpieczenie łańcuchów dostaw. W sukurs na pewno przyjdzie technologia…

Czy dziś jest ważne, gdzie powstają kody, serwery, procesory i czym karmiona jest sztuczna inteligencja? Teraz już tak. Wiosną 2020 r. dla wielu firm, również z sektora IT, okazało się, że budowana na bazie azjatyckich łańcuchów dostaw strategia tworzenia dóbr jest może i tania, ale bardzo narażona na czynniki zewnętrzne. Jeżeli w gospodarce tworzony jest mechanizm logistyczny oparty na jednym dostawcy, to taki łańcuch będzie miał niską odporność na zaburzenia.

Pieniądz wygrywał przez lata, tanią siłą roboczą w Azji, zwłaszcza w Chinach, zachwycali się CFO i zarządy. Wieloletnie praktyki wymagają przewartościowania. Lokalizacja fabryk zaczyna mieć znaczenie i okazuje się, że dane mają narodowość. „Kraje Zachodu korzystają w dużej części z azjatyckiego sprzętu. I nagle się orientują, że może mieć on backdoory, być wykorzystywany w złych intencjach albo może j nie przyjechać...” – mówi Jan Zygmuntowski, Akademia Leona Koźmińskiego.

Zobacz również:

  • Komputery z Windows i ARM mogą mieć dużą przewagę nad Mac

Wielki błąd Zachodu

Pandemia odsłoniła niedostatki dotychczasowego myślenia o działaniu wcześniej wypracowanych wzorców gospodarczych. Wiele firm na świecie z dnia na dzień zostało odciętych od dostępu do podzespołów czy produktów technologicznych, które wcześniej płynęły szerokim strumieniem na inne kontynenty.

„Z perspektywy kilku miesięcy widać, że lokowanie na tak wielką skalę fabryk w Chinach było strategicznym błędem świata zachodniego” – uważa Zbigniew Rymarczyk, wiceprezes zarządu Comarch SA, dyrektor sektora ERP. „Wiosną zakupienie serwera graniczyło z cudem. Mści się wybór modelu rozwoju opartego na produkcji w Chinach. Tylko nieliczne fabryki działają jeszcze wyłącznie w Europie”.

„Firmy technologiczne i tak poradziły sobie najlepiej na tle innych branż, ale część z nich naprawdę miała trudności” – uważa Tomasz Sobol, Marketing Development Manager, OVHcloud.# „40% światowego sprzętu elektronicznego produkowane jest w Chinach”. Pokazuje to skalę i konsekwencje wstrzymania chińskich dostaw. Pozostałe 60% podzespołów i gotowych wyrobów były więc do „znalezienia” i pozyskania z innych lokalizacji niż chińskie fabryki. Czy był na to skoordynowany plan?

Według Andrzeja Dopierały, wiceprezesa Asseco Poland i prezesa Asseco Data Systems, pandemia raczej potwierdziła, że w trudnej sytuacji każdy człowiek, a w szerszym kontekście też kraj, stara się przede wszystkim zabezpieczyć najbliższych. „Nie było koordynacji, każdy kraj decydował, co należy robić w interesie swoich obywateli. To przekłada się też na kwestie biznesowe – każdy kraj dba o swoje interesy. Każdy chciał najpierw zabezpieczyć swoje łańcuchy dostaw, o eksporcie nadwyżek mógł myśleć później. Zaznaczę, że my, jako firma produkująca software, praktycznie nie odczuliśmy braku dostępności podzespołów”.

Jak firmy radziły sobie z zamrożeniem chińskich dostaw? „OVHcloud sam produkuje swoje serwery. Jest jednym z największych odbiorców podzespołów. Mamy swoje magazyny zlokalizowane przy naszych fabrykach w Europie, mieliśmy wręcz nadmiarowość podzespołów, więc byliśmy gotowi, że niektóre dostawy elektroniki będą się opóźniać’ – wyjaśnia Tomasz Sobol. Jednak lokalizacja fabryk w Europie nie gwarantowała utrzymania ciągłości produkcji. Dlatego nawet duzi producenci sprzętu elektronicznego chwilowo łapali zadyszkę.

Jak odciąć się od Chin

Teraz koncerny technologiczne zastanawiają się, jak zabezpieczyć się na przyszłość. „W branży obronności, a stamtąd szerzej w cyberbezpieczeństwie, mówi się o budowaniu resilience: długoterminowej odporności na kryzysy” – mówi Jan Zygmuntowski. „Znamy to już z sektora bankowego – system finansowy musi być tak budowany, by upadek pojedynczego banku nie pociągnął za sobą upadku całego systemu. Więc może spójrzmy na branżę technologiczną właśnie w ten sposób?”.

Unia Europejska chce przeznaczyć około 17 mld euro na program powrotu fabryk technologicznych do Europy. Taki program nie spowoduje migracji produkcyjnej z miesiąca na miesiąc. Jest to jednak sygnał, że na wyższym niż krajowym poziomie eksperci zaczynają dojrzewać do potrzeby dywersyfikacji produkcji.

Czy możliwe jest odcięcie od Chin? Taki model jeszcze niedawno proponował Donald Trump, naciskając na rodzime koncerny, by przenosiły produkcję do USA i tocząc z Chinami batalię o 5G. „Wojna handlowa dla nas nie ma sensu” – mówi Jan Zygmuntowski. „Ale na pewno w Europie rośnie poczucie, że jesteśmy między dwoma blokami, które idą na frontalne zderzenie i czas zadbać o suwerenność technologiczną, cyfrową. Czy ponownie zlokalizować produkcję w Europie? To może być dobry kierunek, jeśli spojrzymy na to z perspektywy pracowniczej. Relokacja na bazie silnej automatyzacji procesów produkcyjnych mogłaby być szansą na przebudowę gospodarczą i podwyżki płac oraz skracanie czasu pracy”. Przemysł 4.0 w coraz większym stopniu korzysta z automatyzacji i robotyzacji procesów. Nastąpiłaby optymalizacja kosztów, a co za tym idzie, zwiększyłaby się atrakcyjność miejscowej produkcji nawet przy wyższych stawkach.

„Patrząc, jak działają firmy i po co działają, kwestia kosztów wciąż będzie miała istotne znaczenie” – stwierdza Michał Zajączkowski, dyrektor zarządzający HPE w Polsce. „W przypadku hardware mogą być np. robione półkroki, jakimi jest tworzenie miejsc montażowych i magazynów w regionach, które będą trochę bardziej odporne na kryzysy. Zamkniecie granic z Chinami nie spowoduje braku komponentów. Ale ten ruch wpłynie jednak na wzrost kosztów. To cena, jaką trzeba ponieść, by dywersyfikować dostawy. Co do współpracy z Chinami, to ich potęga jest olbrzymia i trudno będzie to zmienić. O ile w przypadku software jest duże pole do manewru, o tyle w obszarze elektroniki, hardware, sytuacja jest bardziej skomplikowana…”.

Pieniądz wygrywał przez lata, tanią siłą roboczą w Azji, zwłaszcza w Chinach, zachwycali się CFO i zarządy. Wieloletnie praktyki wymagają przewartościowania. Lokalizacja fabryk zaczyna mieć znaczenie i okazuje się, że dane mają narodowość.

Należy zaznaczyć, że produkcja z Chin to nie tylko „blachy”, ale wykorzystanie metali ziem rzadkich. „Te surowce do produkcji podzespołów elektronicznych występują w dużych ilościach w Chinach i w niektórych krajach Afryki” – zauważa Zbigniew Rymarczyk. „Na pewno część produkcji trafi do Europy czy USA, ale nie będzie tak, że nagle zamkną się wszystkie fabryki w Chinach” – mówi Andrzej Dopierała. „Bliskość geograficzna ma znaczenie. Był już czas gigantycznych inwestycji w centra usług w Indiach, gdzie tysiące programistów pisało kod. Z czasem okazało się, że co prawda stawka godzinowa była atrakcyjna, ale potrzeba było więcej czasu, a do tego dochodziły różnice kulturowe i czasowe”.

Technologia wspiera technologię

Unia Europejska chce przeznaczyć ok. 17 mld euro na program powrotu fabryk technologicznych do Europy. Taki program nie spowoduje migracji produkcyjnej z miesiąca na miesiąc. Jest to jednak sygnał, że na wyższym niż krajowym poziomie eksperci zaczynają dojrzewać do potrzeby dywersyfikacji produkcji. Jak zauważają specjaliści, środkiem zapobiegawczym, który pozwoli uniknąć ryzyka zakłócenia dostaw technologii, może być… technologia.

Takie są trendy w logistyce, by korzystać z technologii pozwalającej obliczyć, jak szybko będziemy w stanie dowieźć komponenty z danego regionu. Budowane są potężne, wydajne systemy BI, które robią predykcję i analizy w czasie rzeczywistym, pozwalające maksymalnie efektywnie zarządzić łańcuchem dostaw, z wykorzystaniem wielu lokalizacji i kanałów transportowych. W sukurs przychodzą takie technologie jak IoT czy AR. Oznacza to, że wartością będzie nie cena, ale stabilność dostaw.

Kolejną propozycją remedium na zachwianie łańcuchów dostaw jest technologia druku 3D. Jeszcze nie dziś, ale może w niedalekiej przyszłości technologia 3D pozwoli produkować podzespoły niezależnie od lokalizacji czy czynników zewnętrznych. „Myślę, że niebawem cała produkcja może opierać się na analizie Big Data w czasie rzeczywistym, co jest w danym momencie potrzebne i w jakim regionie. Dzięki takim modelom możliwe będzie wytwarzanie produktów różnych nawet dla poszczególnych regionów Polski, zgodnie z rozkładającym się popytem. Ale do tego jeszcze długa droga” – mówi Tomasz Sobol.

Dane mają narodowość

Jeśli kwestia miejsca produkcji hardware nie zostanie szybko rozwiązana, warto przyjrzeć się innemu polu bitwy – software’owi i danym. Ciężar globalnej walki technologicznej przenosi się też tutaj. I tutaj jest więcej głosów, że dane powinny mieć narodowość. „Dane mają narodowość” – uściśla Andrzej Dopierała. „Dziś są przechowywane w formie elektronicznej, na nośnikach. Bardzo często te urządzenia są produkcji innych krajów. Takie dane, jakie ma nasz ZUS czy Ministerstwo Finansów, koncerny energetyczne czy operatorzy telekomunikacyjni są bezcenne, więc należy zadać sobie pytanie, jak my je przechowujemy i kto poza nami ma do nich dostęp” – dodaje. Podobnie, według wiceprezesa Asseco, rzecz ma się z software: „O ile nie jest istotne, kto pisze mniejsze kawałki kodu, o tyle znaczenie ma, kto jest projektantem i wykonawcą całego systemu. Tam gdzie powstaje koncepcja produktu i jest określana jego architektura, tam odkłada się większy zysk, będą płacone większe podatki, będzie więcej środków na dalszy rozwój”.

„Danym można przypisać, a wręcz powinno się przypisać narodowość. To pozwala zapewnić im bezpieczeństwo przechowywania i zachować pewnego rodzaju konkurencyjność pomiędzy kontynentami, mieć wpływ na kształtowanie geopolityki. Posiadanie wszystkich danych przez kilka firm globalnych może mieć przyszłe konsekwencje” – uważa Tomasz Sobol. „Widać po globalnych wypowiedziach liderów, że dane są już traktowane jako nowa ropa naftowa. W takim kontekście nie dziwi walka światowych graczy chociażby o technologię 5G” – mówi Zbigniew Rymarczyk.

Michał Zajączkowski zwraca uwagę na fakt, że narodowość posiada na pewno sztuczna inteligencja: „Wygląda na to, że właściwie ma ona dwie narodowości – chińską albo amerykańską, bo tylko te kraje mają potencjał na gromadzenie danych. Ścieranie się tych dwóch potęg może mieć wpływ na wszystko, co będzie się działo na rynku”.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200