Konkurencja zamiast współpracy

Wiele firm należących niegdyś do Polskiego Konsorcjum Firm Linuxowych nie było na to gotowych. Najczęściej kilkuosobowe spółki nie mogły zaproponować usług lub produktów, które zainteresowałyby dużego klienta biznesowego. Zresztą trudno sobie wyobrazić, aby pracownicy tych firm z dnia na dzień zamienili niewielkie projekty, polegające głównie na budowie sieci z wykorzystaniem Linuxa, na wdrożenia systemów wspomagających zarządzanie na podstawie platformy open source, wymagające angażowania kilkudziesięciu osób. Niemal z miesiąca na miesiąc na rynku pojawiła się konkurencja ze strony większych firm dysponujących zespołami doświadczonych kierowników projektów i analityków. Linuxem zainteresowali się polscy producenci oprogramowania. Bez trudu przejęły one z firm linuxowych najlepszych programistów piszących na platformę open source. Zaoferowały również klientom rozbudowany pakiet usług.

Ci, którzy przetrwali

Dawni członkowie konsorcjum, którzy przetrwali kryzys, to w większości firmy powstałe jeszcze przed upowszechnieniem Linuxa. Każda z nich znalazła sobie niszę. Część oferuje usługi związane z migracją z rozwiązań clipperowych do środowiska sieciowego opartego na systemie Linux. Inni tworzą aplikacje biznesowe na platformę open source.

Krakowska ABA oferuje klientom rozwiązania terminalowe wykorzystujące Linuxa oraz usługi związane z bezpieczeństwem sieci. Z kolei spółka Sonik & Sonik z Krapkowic postawiła na aplikacje internetowe i rozwiązanie do zarządzania treścią (Content Management System). Jej produkt - Sonik.HTX - jest tworzony z myślą o sektorze publicznym mającym specyficzne wymogi wynikające chociażby z przepisów Ustawy o dostępie do informacji publicznej. Obie firmy powstały jeszcze przed boomem na Linuxa. Przez lata samodzielnie budowały swoją markę, a ich usługi nie były ograniczone tylko do serwisu dla użytkowników systemu open source.

Nieźle radzi sobie warszawski Cyber Service, jedna z pierwszych spółek linuxowych w Polsce. Firma oferuje własną platformę sieciową OpenBiz, jest również wyłącznym dystrybutorem aplikacji WinLin i FlagShip. Projektuje też i wdraża specjalizowane aplikacje oparte na Linuxie. Wśród jej klientów są m.in. Hoop i Totalizator Sportowy. Na liście referencyjnej firma ma kilka instytucji finansowych. Z jej usług korzystały m.in. PTE Pioneer, SEB Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych, PTE Pekao oraz banki spółdzielcze.

Popularność Linuxa sprawiła, że na rynku pojawiła się nowa jakość. Projektowaniem aplikacji dla tego systemu zajęły się firmy, które nigdy nie utrzymywały bliższych kontaktów ze środowiskiem open source. Traktują go jak jeden z elementów oferty biznesowej, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Samodzielnie rozwijają aplikacje na tę platformę i nie udostępniają już publicznie ich kodów źródłowych. Przykładem takiej firmy jest gdyński Tres. Spółka przeniosła na Linuxa system wspomagający zarządzanie przedsiębiorstwem Trawers, wdrażany przez sieć partnerów w całej Polsce.

Bez konsorcjum, bez współpracy

Obecnie polskie firmy zajmujące się Linuxem nie są zrzeszone w żadnej organizacji. Część funkcji - związanych przede wszystkim z reprezentacją środowiska open source - przyjęły organizacje zajmujące się rozwojem tej platformy zrzeszone m.in. wokół Polskiej Grupy Użytkowników Linuxa czy Ruchu na rzecz Wolnego Oprogramowania (RWO). Właśnie one walczą o wzięcie pod uwagę oprogramowania open source przy rozstrzyganiu przetargów publicznych oraz akceptację otwartej i darmowej wersji programu Płatnik znanego pod nazwą Janosik.

Poprzedni członkowie konsorcjum nie widzą potrzeby ściślejszej integracji środowiska.

Dawni współpracownicy dziś stają przeciw sobie w przetargach. Nadal pielęgnują niektóre stare znajomości zawarte jeszcze przed pięciu, sześciu laty. Nie widzą jednak sensu tworzenia organizacji, która popularyzowałaby i tak już bardzo popularny system operacyjny. O własny rozgłos także nie muszą już zabiegać, gdyż Polskie Konsorcjum Firm Linuxowych rozpropagowało ich istnienie.

Na pytania o reaktywowanie konsorcjum przedstawiciele firm linuxowych reagują wzruszeniem ramion. "Konsorcjum miało sens w momencie, gdy technologia ta dopiero wchodziła na rynek. Właśnie wtedy konieczne było stworzenie organizacji, która zapewniłaby odpowiedni poziom wsparcia Linuxowi" - wyjaśnia Cezary Cichocki, założyciel Cyber Service, niegdyś jeden z aktywnych uczestników PKFL. - "Zresztą należy się zastanowić czy zamiast lobbingu nie powinniśmy skupić się na pracy u podstaw". "Konsorcjum, jako platforma wymiany doświadczeń, nie ma sensu. Jeśli mówić o nowej organizacji, to powinna ona mieć charakter z jednej strony typowo komercyjny. Stawać razem do przetargów i świadczyć usługi wsparcia. Z drugiej zaś powinna zająć się lobbingiem na rzecz stosowania rozwiązań open source w administracji publicznej" - wtóruje mu Maciej Sonik, dyrektor spółki Sonik & Sonik.

Wygląda na to, że wraz z popularyzacją Linuxa zabrakło miejsca dla wspólnych działań. Do przeszłości należą już dyskusje prowadzone podczas pierwszych edycji jesiennych warsztatów linuxowych czy Pingwinariów w latach 1997-1998.


TOP 200