Koniec zmory pisarzy Tory

Tora A święta księga Żydów, a właściwie pięć Ksiąg Mojżeszowych (Genesis, Exodus, Leviticus, Numeri, Deuteronomium), dopiero od V wieku przed naszą erą stanowi jednolitą całość.

Tora A święta księga Żydów, a właściwie pięć Ksiąg Mojżeszowych (Genesis, Exodus, Leviticus, Numeri, Deuteronomium), dopiero od V wieku przed naszą erą stanowi jednolitą całość. Święta księga rządzi się swymi prawami. Dotyczą one również sporządzania kopii. Torę przepisać można jedynie gęsim piórem, na pergaminie otrzymanym ze skóry rytualnie wybranego jagnięcia. Przed zabraniem się do pracy trzeba umyć ręce i odmówić modlitwę. Tak jest od 2500 lat.

Przepisanie Pięcioksięgu, liczącego 304805 znaków, zajmuje co najmniej rok. Na tym jednak rzecz się nie kończy. „Nowa" Tora co do jednego znaczka, co do jednej litery musi być identyczna z tą, którą przekazał Żydom Mojżesz. W zasadzie każdy błąd ją dyskwalifikuje. Gdy więc pisarz kończy swą żmudną pracę, ruszają do dzieła korektorzy. Obyczaj nakazuje, aby było ich co najmniej trzech. Muszą oni wyłowić błędy, których obecność w tekście byłaby obrazą Boga, a co za tym idzie uniemożliwiała używanie danego egzemplarza podczas nabożeństw. Do dyskwalifikujących Torę błędów zalicza się niewłaściwą literę lub jej brak, dodany znak, brak słowa nie mówiąc o dodaniu go przez kopistę.

Człowiek jest jednak omylny. U współczesnych pisarzy i korektorów brak precyzji poszedł tak daleko, że zdaniem rabina Dawida Greenfelda ponad 90% obecnie przepisywanych Tor nie jest wolnych od wspomnianych, rażących błędów. Nic dziwnego więc, że rabin Greenfeld stał się tym, który pierwszy spróbował połączyć religijny nakaz sprzed dwudziestu pięciu wieków z cywilizacją współczesną. Dziś od Brooklynu po Jeruzalem żmudną pracę korektorów Tor zastąpiły komputery (firmy Dell z mikroprocesorem Intel 80386 i programem zajmującym 35 MB pamięci na 360 MB twardym dysku). Są one nie tylko sprawniejsze i bardziej rzetelne od korektorów, ale również znacznie tańsze. Komputerowe sprawdzenie Tory kosztuje ok. 750 dolarów za egzemplarz, podczas gdy korektorzy brali na ogół ok. 1000 dolarów. Odkąd zresztą zaczęto im płacić od egzemplarza (a nie tak jak poprzednio od znalezionego błędu), ich poczucie odpowiedzialności jakby zmalało, a liczba Tor z błędami gwałtownie wzrosła... Dawid Greenfeld wie o tym najlepiej. Zdążono już bowiem sprawdzić na komputerze blisko 4000 zwojów Tory, również tych, które od dawna służyły w bóżnicach.

Procedura kontroli jest stosunkowo prosta. Z każdej przeznaczonej do korekty Tory przygotowuje się kopię, równocześnie ją stronicując, bowiem prawdziwa Tora -jak wiadomo - pisana jest na zwoju pergaminu. Następnie stronę po stronie skaner przenosi do pamięci komputera. W pamięci zapisany jest już standard, czyli sprawdzona 100 razy i na siedemdziesiąt pięć różnych sposobów, równie wiarygodna jak wzorzec metra, czy czas Greenwich wersja Tory. Przy porównaniu kopii sprawdzanego egzemplarza z komputerowym standardem Tory używa się wielu algorytmów, stanowiących tajemnicę niemalże talmudyczną. Przy stwierdzeniu błędu lub przy najmniejszej nieścisłości -spowodowanej np. miejscowym odbarwieniem pergaminu - komputer wysyła sygnał dźwiękowy. Gdy błąd jest istotny, operator przekazuje rozkaz oznaczenia miejsca jego pojawienia się w tekście. Oczywiście ani operator, ani komputer nie mają prawa dokonać najmniejszej ingerencji w samej właściwej kopii Tory. To uczynić może jedynie kopista, zachowując wszystkie przepisane zakonem i tradycją zasady. Efektem pracy komputera jest więc jedynie zapis błędów wraz z ich lokalizacją. Korekta Tor przez komputer stała się już dość powszechną praktyką. Początkowo jednak, tzn. w roku 1984, ortodoksyjni Żydzi nie byli jej zwolennikami. Zmienili zdanie w momencie, gdy okazało się, iż przez lata w każdy szabat czytali wersety z błędnej świętej księgi, która tym samym świętą nie była.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200