Koneksje, czyli intratne związki

Tyle się dawniej mówiło na temat wykorzystywania znajomości - zwłaszcza za minionej, niesłusznej epoki. Epoka się zmieniła, a zasada ''gry na znajomościach'' pozostała, z tym, że teraz są inne znajomości. Dawniej były niesłuszne, obecnie są właściwe i jak najbardziej na miejscu.

Tyle się dawniej mówiło na temat wykorzystywania znajomości - zwłaszcza za minionej, niesłusznej epoki. Epoka się zmieniła, a zasada ''gry na znajomościach'' pozostała, z tym, że teraz są inne znajomości. Dawniej były niesłuszne, obecnie są właściwe i jak najbardziej na miejscu.

Lokalny Informatyk przekonuje się na własne oczy jak to wszystko się kręci i z zadziwienia wyjść nie może. Bo "we firmie" u niego jest tak, że lepszy przykład trudno byłoby znaleźć. Zacznijmy jednak od początku. Jest firma "matka" (nazywać ją będziemy dalej firmą M) oraz firma "córka" (dalej jako C), w której pracuje Lokalny. Prezesem firmy M jest pewien pan. Jednym z dyrektorów w firmie C jest żona prezesa firmy M. Ponadto w dyrekcji firmy C zasiada małżeństwo oraz ze trzy osoby nie spowinowacone w żaden sposób (że też tak długo się utrzymują). Idąc w dół hierarchii służbowej... Brat i w jednej osobie szwagier wspomnianych dyrektorów jest zatrudniony w C, jako też i syn prezesa firmy M. Kierownikiem jednego z działów administracyjnych w C jest pewna pani. Jej córka jest sekretarką prezesa firmy M. Narzeczony sekretarki jest zatrudniony jako pracownik fizyczny w C i podlega wspomnianej kierowniczce administracyjnej. Synowa prezesa firmy M i dyrekcji firmy C pełni funkcję przejściową przy kierowniku administracyjnym w C, sposobiąc się do przejścia na funkcję dyrektorską w C.

Szkicując zależności rodzinno- -służbowe, pominąłem zależności proste i mniej na razie znaczące, albowiem związków bezpośrednich typu ojciec-syn znalazłoby się tu więcej. Prawdopodobnie w przyszłości przyniosą one dalszą komplikację struktury zarządzania, a jeśli firmy przetrwają dostatecznie długo, można będzie spodziewać się łańcuchowych reakcji na trzecim, najniższym poziomie zależności rodzinnych (nie służbowych), pozostających ze sobą w relacji dziadek-ojciec-wnuk.

I dojdzie kiedyś do tego, że Lokalny Informatyk będzie piastował obce wnuki zakładowe - w przenośni oczywiście. Lokalny, jako człowiek spoza układów, nie znajduje oparcia rodzinnego w firmie ani też takiego wsparcia nie udziela. Jest sam jak ten palec i prawdopodobnie tak pozostanie, gdyż rodziny swej nie potrafi przeszwarcować w obręb zakładu. Nie ma dla nich miejsca, gdyż miejsce musi być dla innych rodzin - co Lokalny w pełni rozumie, gdyż każdy w życiu patrzy przede wszystkim na własne i bliskich dobro. "Niektórzy ludzie są jak rzeki. Wszystkie wysiłki poświęcają wyżłobieniu sobie koryta" - napisał swego czasu Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Dyrekcja Lokalnego Informatyka postępuje chyba tak właśnie, aczkolwiek trudno ją przyrównać do zwykłej rzeki. Raczej jest jak rwąca rzeka.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200