Koń, jaki jest każdy widzi

Humaniści w ataku

Nauka, "metoda naukowa" i naukowcy byli przez lata obiektem zawiści, a także przedmiotem krytyki humanistów i reprezentantów nauk społecznych. Ci ostatni z jednej strony zazdrościli naukom ścisłym ich bezsprzecznych sukcesów poznawczych oraz instytucjonalnego i finansowego poparcia, jakim tradycyjnie nauki owe się cieszyły w zaawansowanych społeczeństwach przemysłowych, zaś z drugiej - zarzucali naukowcom arogancję i metodologiczny imperializm określany mianem scjentyzmu. Tak więc stosunki pomiędzy humanistami (i socjologami) a fizykami, chemikami czy biologami nosiły od dawna pewne znamiona schizofrenii. Ci ostatni od czasu do czasu twierdzili, że wkrótce "puszczą humanistów z torbami" i "naukowo" wyjaśnią ludzkie, indywidualne i społeczne zachowania.

Przedstawiciele nauk społecznych i humanistycznych natomiast z jednej strony marzyli o tym, by i na nich spłynął prestiż "naukowości", i usiłowali naukowców naśladować w swych metodach i "naukowym" żargonie, podkreślając jednocześnie swą autonomię i powtarzając, np. za Emilem Durkheimem, że w sferze nauk społecznych wszelkie wyjaśnienia muszą odwoływać się do tego co społeczne. Próby wyjaśnienia ludzkiej natury, np. na gruncie biologii, były w ich przekonaniu prymitywnymi przejawami "redukcjonizmu".

W tej sytuacji opublikowana w 1962 r. książka Kuhna Struktura rewolucji naukowych stała się nieocenionym darem dla humanosocjologów. Kuhn, który sam doszedł do historii i filozofii z fizyki, spełnił, zapewne wbrew własnym zamierzeniom, rolę konia trojańskiego, który - wg oczekiwań radykalnych "humanizatorów" nauki - miał od środka rozsadzić bastion zadufanych nauk

ścisłych. Sformułowane przez niego koncepcje paradygmatów i "rewolucji naukowych", ale także wizja nauki rozwijającej się skokowo poprzez serię metafizycznych "obrazów świata" posłużyły niektórym socjologom nauki do zakwestionowania jakiejkolwiek "operacyjnej wartości" takich tradycyjnych pojęć, jak Prawda czy Rzeczywistość. Grupa socjologów z uniwersytetu w Edynburgu wystąpiła w latach 60. z tzw. silnym programem socjologii wiedzy. W myśl postulatów tego programu społeczne uwarunkowania nie tylko decydowały o tym, kiedy i jakie naukowe odkrycie zostało dokonane, lecz także determinowały treść naukowych teorii.

Było to, jak mawiają Amerykanie, "obrócenie stolika" o 180 stopni. Dotychczas niektórzy przedstawiciele nauk ścisłych głosili buńczucznie, że z czasem będą w stanie opanować nauki społeczne.

Przedstawiciele szkoły edynburs-kiej twierdzili, że - wręcz przeciwnie

- to właśnie socjologia będzie ostatecznie zdolna do wyjaśnienia genezy naszych wyobrażeń o świecie fizycznym. Do socjologów tych przyłączyli się poststrukturaliści i postmoderniści najrozmaitszej proweniencji, spod znaku Jacques'a Derridy'ego, Francois Foucaulta i Jean-Francois Lyotarda, którzy oświadczyli, że wiedza jest formą władzy, wszelkie "fakty" naukowe zaś są jedynie "socjalnymi konstrukcjami" narzuconymi gawiedzi przez "hegemonistyczne" grupy interesów. Robin Fox, socjolog z Uniwersytetu Rutgersa, który należy do uczonych mających mało wyrozumiałości dla intelektualnych nowinek, skwitował ich propozycje w ten sposób: "Jeśli wygląda to jak kaczka, kwacze jak kaczka i chodzi jak kaczka, to nie może to być nic innego jak "socjalny konstrukt" kaczki".

Radzieccy pionierzy postmodernizmu

Krótka historyczna dygresja wydaje się tu na miejscu. W 1931 r. odbywał się w Anglii kongres historii nauki, na który przybyła silna reprezentacja radziecka z samym komisarzem Bucharinem na czele. Intelektualną gwiazdą sezonu był jednak nie Bucharin, lecz jego kolega Boris Hessen, który wygłosił referat na temat "społecznych i ekonomicznych korzeni "Pryncypiów" Newtona". W referacie swym, ogłoszonym wkrótce w formie książkowej, B. Hessen dowodził, że tzw. klasyczna fizyka newtonowska była "nadbudową" wyrosłą na "bazie" ekonomiczno-społecznych stosunków produkcji panujących w XVII-wiecznej Anglii. Tym samym stał się on wczesnym prekursorem postmodernizmu, choć ten ostatni odrzucił także w końcu i marksizm jako jeszcze jedną oświeceniową Wielką opowieść (czy, wg określenia Lyotarda, metanarrację). Szkoda tylko, że autor tej książki po powrocie do ojczyzny przeniósł się niebawem do Azji Środkowej, gdzie pozostał incomunicado do końca swych dni pracując w leśnictwie.

Jego myśl (tak jak "Lenin wiecznie żywy") nie zginęła i począwszy od lat 60. przekonanie o pełnym społecznym determinizmie w sferze teorii naukowych stało się częścią ortodoksji głoszonej przez wiele intelektualnych ugrupowań zaliczających się do nowej lewicy - takich jak radykalny feminizm, głęboka ekologia, literacka teoria krytyczna itp.


TOP 200