Komu bliżej do E-świata?

Kto w czołówce, kto w peletonie

Od kilkunastu lat na całym świecie notuje się lawinowy wzrost zainteresowania przyszłością społeczeństwa informacyjnego. Powstają liczne prace, w których autorzy pragną udzielić odpowiedzi na podstawowe pytania: czy informatyzacja staje się uniwersalnym miernikiem rozwoju, czy jest naturalnym stadium ewolucji cywilizacyjnej, czy projektem możliwym do realizacji tylko w krajach cywilizacyjnego centrum; czy mamy do czynienia z nowym etapem rewolucji naukowo-technicznej, będącym kontynuacją poprzednich, czy też z zupełnie nową jakością, mutacją cywilizacji.

Czy cybercywilizacja wydatnie zwiększa szansę tych społeczeństw, które pragną przeskoczyć etap rozwoju? Nie ulega wątpliwości, że w miarę dyfuzji technik teleinformatycznych w skali globalnej będą one tanieć, co z czasem musi doprowadzić do tego, że pod względem komunikacyjnym nie będzie spo- łeczeństw peryferyjnych, tak jak dziś niewiele jest społeczeństw zamkniętych. Każde będzie mieć szansę dostępu do infostrad. Kluczem do rozwoju ma być jednak odsetek społeczeństwa, którego będzie stać na ten dostęp.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że rozwój technik informacyjnych w skali międzynarodowej, przynajmniej na obecnym etapie dyfuzji techniki, utrwala podział na "programujących" i "programowanych", nadreprezentowanych w światowym obiegu gospodarki i kultury. Zamożne społeczeństwa fundują sobie cywilizację informatyczną, "miasta digitalne", parki wirtualne i inne cuda świata cyfrowego. W większości innych krajów można co najwyżej mówić o enklawach społeczeństwa informacyjnego. Praktyka dowodzi, że pierwszy napływ technologii informacyjnych raczej rozwarstwia społeczeństwa. Problem ich rozwoju kryje się w pytaniu, czy jest to sytuacja przejściowa, czy też trwały fenomen, a przynajmniej rozłożony na pokolenia. Dziś jeszcze nie możemy stwierdzić, na ile utwierdza to odziedziczone hierarchie w wymiarze międzynarodowym.

Dyfuzja techniki nigdy nie była równomierna. Zaczynała się od centrów i z czasem docierała na peryferia. Ale to dotyczyło technik przemysłowych (na przykład samochody produkuje się lub montuje dziś w ponad 80 krajach). Jak zauważa David Landes w Bogactwie i nędzy narodów, aż do lat 70. ubiegłego stulecia modernizacja dokonywała się w ramach jednej formacji - przemysłowej. Nawet zamknięty kraj mógł zbudować hutę, kopalnię, elektrownię czy przędzalnię (dlatego była możliwa intensywna industrializacja najpierw ZSRR, a później całego tzw. obozu socjalistycznego, izolującego się i izolowanego od światowych centrów kapitalizmu). Dziś nie byłoby to już możliwe. Na skonstruowanie magnetowidu, który nie jest ostatnim krzykiem techniki, stać tylko niewiele krajów, gdyż tak bardzo jest on "nasycony" informatycznie. Technika staje się coraz bardziej ezoteryczna, trudna do opanowania i zrozumienia przez społeczeństwa przedinformatyczne.

Z punktu widzenia rozwoju istotne jest zatem nie tyle pytanie, czy będą autostrady informacyjne, lecz to, kto będzie miał lepszy doń dostęp - bardziej przepustowe "drogi dojazdowe". Również to, kto będzie ustanawiał "kodeks dróg informacyjnych" i pobierał opłaty za przejazd.

Od czasu optymistycznego marksizmu i równie optymistycznych amerykańskich teorii modernizacji z początku drugiej połowy XX w., które czerpały z dorobku oświecenia, dominowało przekonanie, że każdy postęp w krajach centrum skraca drogę rozwoju krajów na peryferiach. To przekonanie, często kontestowane, jest jednak nadal żywotne, zwłaszcza w odniesieniu do zastosowań technologii teleinformatycznych. Zasadza się na założeniu, że ten sam (technologiczny) czynnik zmiany przeniesiony do każdej struktury socjokulturowej wywoła te same (przede wszystkim pozytywne) skutki społeczne, ekonomiczne. W niedawnej przeszłości nie brakowało przeświadczenia, czerpiącego z optymizmu twórców konceptów modernizacyjnych, że nowe techniki mogą skrócić dystans cywilizacyjny nawet do życia jednego pokolenia.

Dziś źródła tego optymizmu wydają się mniej oczywiste z kilku względów, m.in. dlatego że chociaż sporo wiemy o mechanizmach dyfuzji czynników rozwojowych w społeczeństwie przemysłowym, to wiedza ta jest jeszcze dość uboga w odniesieniu do tych mechanizmów w społeczeństwach informacyjnych. Takich społeczeństw jest jeszcze niewiele, a w większości tzw. krajów rozwijających się w ogóle nie można mówić o szerokiej skali informatyzacji.


TOP 200