Kogo stać na komputer

Z Jackiem Pacholczykiem, dyrektorem Novell Polska, rozmawia Wojciech Raducha

Z Jackiem Pacholczykiem, dyrektorem Novell Polska, rozmawia Wojciech Raducha.

Co przeszkadza Panu w prowadzeniu interesów w Polsce?

Brak jednolitej interpretacji prawa w przypadku handlu czymś, co jest tak niematerialne jak software, a co

jednocześnie musi mieć jakiś materialny wyraz. Chodzi o interpretację prawa podatkowego i celnego.

Chce Pan powiedzieć, że ten sam pakiet clony w odstępie kilku dni może być oblożony różnym cłem.

Tak.

Od czego to zależy?

Od tego, co jest napisane na fakturze. Jeśli na przykład dostawca jest precyzyjny i pisze, że w skład produktu wchodzą dyskietki, książki i oprogramowanie, to towar jest clony inaczej niż w przypadku gdy wpisane jest "pakiet oprogramowania". Wtedy celnicy dokonują rewizji i wyciągają jedną z pozycji, dającą się przypasować do towaru. Praktyka jest taka, że celnicy w takich sytuacjach stosują najwyższą stawkę.

Czy usiłuje Pan to wyjaśnić?

Nie wiem, czy można to wyjaśnić. Prawo istnieje, problem jest z jego jednoznaczną interpretacją. Z uświadomieniem sobie tego, czym jest software. Software sprzedaje się jako licencję na stosowanie produktu. Jest myślą techniczną.

I chciałby Pan cło płacić na przykład tylko od nośników?

Nie, absolutnie nie. Ale chciałbym, aby było to jednoznacznie traktowane. Aby wszyscy poruszali się w obrębie jednakowej wykładni prawa.

Skoro ta sytuacja tak Panu doskwiera, czy nie byłoby pewnym rozwiązaniem uruchomienie w Polsce fabryki oprogramowania Novella?

Nie, zdecydowanie nie. Aby taką wytwórnię otworzyć w Polsce, to nakłady wielokrotnie przekraczałyby zyski, które można by osiągnąć sprzedając to oprogramowanie. Może kiedyś będzie to możliwe. Przy dzisiejszych obciążeniach podatkowych taka zabawa jest zupełnie nieopłacalna.

Gdzie w Europie są lepsze warunki?

Nie znam sytuacji w całej Europie, ale na pewno lepsze warunki są w krajach Europy Zachodniej, a w naszym rejonie na pewno w Czechach.

Czyli oprogramowanie Novella produkowane w Polsce byłoby droższe?

Oczywiście.

Krąży opinia - wśród użytkowników - że oprogramowanie w Polsce jest drogie. Co Pan o tym sądzi?

Takich głosów jest bardzo dużo. Moim zdaniem, te opinie są nieco absurdalne. Osoby te twierdzą, że ponieważ Polska jest krajem o niższym dochodzie, to oprogramowanie powinno być tańsze. Uważam, że oprogramowanie należy w Polsce sprzedawać dokładnie na takich samych warunkach, jak wszędzie na świecie, podobnie jak to się robi w przypadku innych dóbr, na przykład samochodów.

Ceny Novella są takie same wszędzie?

Tak. Mamy jedną listę cen na cały świat. Oczywiście, spotyka się to z kontrargumentem, że ktoś widział ceny na nasze produkty tu i ówdzie znacznie niższe. Ale to nie jest nasza wina. Dystrybutor ma prawo sprzedawać nasze produkty taniej, niż je kupił u nas. Chce na przykład w ten sposób związać ze sobą klientów na dłuższy czas.

Jest też taka opinia, że w takich krajach jak Polska oprogramowanie sprzedaje się taniej traktując ten zabieg jako walkę z piractwem. Lepiej sprzedać taniej, ale legalnie.

Nie sądzę, aby było to słuszne podejście. Piractwo ma kilka aspektów. Fakt, że przyzwyczailiśmy się do tego, iż komputer trzeba kupić, a oprogramowanie to się jakoś załatwi, powoduje, że sprzedaż sprzętu dla użytkowników domowych byłaby niższa, gdyby ci użytkownicy musieli sobie wkalkulować w zakup także oprogramowanie. Inny problem, to przekonanie, że jeśli ktoś kradł oprogramowanie twierdząc, że jest ono drogie, to kupi je bo jest tanie. Jest to naiwność. Ludzie mówią: zapożyczyłem się kupując komputer, dlatego na oprogramowanie już mnie nie stać. Odpowiedź na to jest jedna: Panią/Pana na komputer nie stać.

W takim razie jakie Pan widzi metody walki z piractwem? Jak jest ono duże?

Sądzę, że w Polsce - licząc w sztukach oprogramowania - poziom piractwa jest dwukrotnie wyższy niż w krajach zachodnich. To może być 60-70%. Co do metod zwalczania, myślę, że powinno to pójść dwutorowo. Po pierwsze, na kształtowaniu świadomości. Piractwo wielu ludziom kojarzy się poprzez słowo "piractwo" z działalnością nieco romantyczną, z ludźmi, którzy są tak przemyślni, iż potrafią złamać każde zabezpieczenie. Panuje taki mit.

Po drugie, na poziomie firmy trzeba mieć świadomość, że kupując oprogramowanie nie płaci się za abstarkcyjny

przedmiot, tylko płaci się za zyski, które osiągnie się kupując to oprogramowanie.

Ale przecież te same efekty można uzyskać zdobywając oprogramowanie za darmo.

No, ale nie jest ładnie być złodziejem.

Czyli chodzi wyłącznie o uczciwość.

Tak.

Czy z tego wynika, że Polacy są mniej uczciwi, niż obywatele krajów zachodnich?

Nie.

Ale to jest prosty wskaźnik.

Nie. Większość ludzi nie rozumie, że kradnąc oprogramowanie stają się złodziejami.

Czyli człowiek kierujący firmą, wykształcony, nie rozumie takiej rzeczy?

Wydaje mi się, że tak. Prostym przykładem jest ostatnia sprawa związana z nielegalnym oprogramowaniem znalezionym w Soft-troniku. Odnoszę wrażenie, że opinia publiczna jest zdziwiona, iż zgłosiliśmy taki fakt na policję. Dla nas było to oczywiste. To jest przejaw naszego myślenia o kliencie. Nieważne jest tu to, że przytrafiło się to Soft-tronikowi. Nie sądzę zresztą, aby firma ta sprzedawała nielegalne oprogramowanie świadomie. Sprawę tę wyjaśni zresztą dochodzenie. Dla nas istotne jest zlikwidowanie wytwórni tego nielegalnego oprogramowania.

Z tym związany jest jeszcze jeden aspekt piractwa. Sądzi się, że na piractwie tracą producenci oprogramowania. To jest poważne nieporozumienie. Na tym tracimy wszyscy. Jeśli oszacujemy roczny rynek oprogramowania w Polsce na powiedzmy 300 mln USD, to zmniejszając piractwo o połowę suma ta wyniesie 600 mln USD. Ile podatków można dzięki temu odprowadzić, ile osób zatrudnić, o ile zmniejszy się bezrobocie?

Mówi Pan o kształtowaniu świadomości, ale klienci którzy przyszli do Soft-tronika chcieli kupić legalne oprogramowanie. Tu winę ponosi sprzedawca. Wierzę, że w przypadku Soft-tronika było to działanie nieświadome, choć nie powinno ono wystąpić. Ale czy sądzi Pan, że legalnie działające w Polsce firmy sprzedają nielegalne

oprogramowanie?

W znakomitej większości firmy sprzedają legalne oprogramowanie. Przynajmniej te, które w sprzedaży

oprogramowania widzą swoją przyszłość. Nie znaczy to, że mogą uchronić się przed niebezpieczeństwem oferowania nielegalnego oprogramowania. My staramy się pokazać, jak nabrać pewności, że kupuje się legalne oprogramowanie.

Jak rozpoznać legalne oprogramowanie?

Pudełko powinno być wyposażone w etykietę. Powinna mieć ona znaczek jednego z trzech dystrybutorów w Polsce: ABC Data, Computer 2000 i Techmex. Nie znaczy to, że oprogramowanie bez etykiety jest nielegalne, ale to z etykietą daje praktyczną pewność legalności.

To wszystko można podrobić.

Niestety.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200