Kiedy w branży naprawdę drgnie

Sąsiedzi są lepsi

Można powiedzieć, że od miesięcy słyszy się narzekania na złą kondycję spółek informatycznych, a tymczasem wyniki 2001 r. pokazują nadal wysoki, 8-proc. wzrost. Jest on jednak znacznie wolniejszy niż przed dwoma laty. Ponadto na tle sąsiadów z Europy Środkowej i Wschodniej wyglądamy blado zarówno pod względem makroekonomicznym, jak i wzrostu w sektorze IT. Oni kryzys podobny do naszego przeżywali kilka lat temu.

Czesi i Węgrzy mają wyższy wzrost PKB (odpowiednio: 3,6 i 5,2% w 2001 r.) i znacznie niższe bezrobocie (8,2 i 5,8%). IDC ocenia, że w 2002 r. można oczekiwać zwiększenia sprzedaży technologii informatycznych na poziomie 5,3% (8% w 2001 r.). Tymczasem Węgrów czeka wzrost na poziomie 8,4% (8,7%), Czechów - 10,6% (11%), a w całym naszym regionie Europy powinien oscylować wokół 11% (17,2%).

Zgodnie z wynikami przeprowadzonego na przełomie marca i kwietnia 2002 r. szybkiego monitoringu NBP, w przedsiębiorstwach działających w polskiej gospodarce (nie wyodrębniając sektora IT) nastąpiła dość wyraźna poprawa nastrojów, możliwy wzrost popytu jest sygnalizowany zarówno przez firmy produkujące na rynek krajowy, jak i - zwłaszcza - eksporterów. Szczególnie optymistycznie są oceniane szanse na pozyskanie nowych zamówień i zwiększenie produkcji, zwłaszcza eksportowej, choć możliwość wzrostu zatrudnienia i inwestycji wydaje się przedsiębiorcom niewielka.

Świat coraz bliżej

Wejście na rynki zachodnie mogłoby być szansą dla polskich firm informatycznych, od lat jednak udział eksportu w obrotach polskiego sektora IT nie przekroczył 1% i nie ma przesłanek do jego gwałtownego wzrostu. Wydaje się, że brakuje nie tyle kapitału, ile pomysłu na konkurencyjną ofertę dla zachodnich rynków i umiejętności robienia interesów w odmiennym środowisku. Można powiedzieć, że wzrost popytu na rozwiązania informatyczne na rynku lokalnym jest wystarczający do utrzymania obecnie funkcjonujących firm informatycznych, a eksport wymaga ponoszenia dodatkowych, niebagatelnych kosztów. Nie chcemy robić interesów z Europą, ale z każdym dniem Europa coraz silniej konkuruje z nami na naszym podwórku.

Zgodnie z wiosennymi badaniami Głównego Urzędu Statystycznego i Narodowego Banku Polskiego, przedsiębiorcy działający w Polsce pesymistycznie oceniają obecną koniunkturę, ale liczą na wzrost popytu jesienią. Obserwacja wskaźników wyprzedzających koniunkturę pozwala na wnioski, że jeśli wzrost popytu nastąpi, to nie będzie miał charakteru nagłego, dynamicznego ożywienia. Powoli można zacząć mówić o wyhamowywaniu spowolnienia, ale nadal nie o ożywieniu. Trudno również uzasadnić optymizm przedsiębiorców. Znaczna większość firm nie odnotowuje poprawy wyników w drugim kwartale tego roku w porównaniu z pierwszym. Przedsiębiorcy pielęgnują optymistyczne przekonania dotyczące przyszłości, choć sytuacja bieżąca - rosnące zatory płatnicze, spadająca zdolność regulacji zobowiązań - nie daje o sobie zapomnieć. Niski jest popyt na dobra inwestycyjne. Według analiz NBP, od III kwartału 2001 r. systematycznie zwiększa się odsetek inwestorów zamierzających ograniczyć lub zrezygnować z rozpoczętych inwestycji. Jakie zatem miałyby być przyczyny ożywienia?

Sytuacja firm informatycznych jest, niestety, zależna od sytuacji pozostałych przedsiębiorstw funkcjonujących w gospodarce, w której tendencje wzrostowe zostały zahamowane i nie ma pomysłów na ich przywrócenie. Dobrze obrazuje to sytuacja budownictwa, od kilku kwartałów nie mogącego wydostać się z zapaści, oraz związanych z nim spółek informatycznych. Pomysłem rządu na ożywienie tego sektora jest budownictwo mieszkaniowe oraz budowa dróg i autostrad. Brak jednak odpowiedzi na pytanie, skąd wziąć pieniądze na tego rodzaju inwestycje? Jeśli firmy budowlane nie będą osiągały przychodów z podstawowej działalności, nie będzie ich również stać na inwestycje w IT. W roku 2001 czynnikiem napędzającym popyt na zakupy informatyczne w budownictwie była zmiana przepisów, w wyniku której firmy budowlane ubiegające się o zamówienia publiczne musiały wykorzystywać nowe katalogi nakładów rzeczowych, będące m.in. elementem programów umożliwiających kosztorysowanie i harmonogramowanie. W tym roku nic się w przepisach nie zmieniło, dlatego zamarł popyt na aktualizacje.

Koniunktura to nie wszystko

Tak naprawdę widać jednak, że większość polskich firm informatycznych w tych trudnych czasach nie próbuje robić niczego nowatorskiego. Nie buduje stabilnej bazy klientów ani nie korzysta z bazy zbudowanej dzięki dobrze zrealizowanym kontraktom. Ich kierownictwo ogranicza się do cięcia kosztów lub zatrudniania supersprzedawców. Ich inwestycje nie prowadzą do rozwoju nowych produktów czy strategii działania, lecz rozbudowy działów handlowych i marketingu. Samymi wskaźnikami makroekonomicznymi obecnej sytuacji nie da się wytłumaczyć. A jak mówi porzekadło: "Umiesz liczyć, licz na siebie".


TOP 200