Kapitał symboliczny

Ponowoczesny kapitalizm to rozkwit przemysłów kultury, które zaspokajają potrzeby ludzi w sferze doznań i przeżyć. Dzisiaj niewystarczające jest już przetwarzanie zasobów przyrody i produkcja towarów przemysłowych. Coraz większego znaczenia nabiera umiejętność przetwarzania zasobów kultury.

Ponowoczesny kapitalizm to rozkwit przemysłów kultury, które zaspokajają potrzeby ludzi w sferze doznań i przeżyć. Dzisiaj niewystarczające jest już przetwarzanie zasobów przyrody i produkcja towarów przemysłowych. Coraz większego znaczenia nabiera umiejętność przetwarzania zasobów kultury.

Pewnego ranka w ruchliwym punkcie Buffalo postawiono nowy bilbord, na którym znalazło się osobiste przesłanie: "Aniele w czerwieni. Widziałem Cię w Garcia's Iris Club. Chciałem się z tobą spotkać. William". W agencjach reklamowych urywały się telefony. Tysiące ludzi, głównie kobiet, chciało się dowiedzieć, kim jest Anioł w czerwieni i kto to jest William.

Takie intrygujące bilbordy stosuje się zwykle w tzw. spoof campaingns (blagierskie kampanie), aby zmierzyć uwagę i zainteresowanie ludzi reklamą zewnętrzną. Tym razem był to jednak inteligentny i bardzo skuteczny chwyt reklamowy. Pub co wieczór wypełniał się tłumem okolicznych mężczyzn, z których każdy chciał zobaczyć Anioła w czerwieni.

Ktoś, kto to wymyślił, był znawcą technik wywierania wpływu na ludzi oraz mitów i ukrytych pragnień. W tym przypadku chodziło o mit romantycznej miłości, który jest eksploatowany w tysiącach filmów i książek z serii Harlequin. Wystarczyło sięgnąć do tych pokładów. Są one zasobami kultury, które łatwo przekształcić w przynoszący zyski kapitał symboliczny.

Rzemieślnik i artysta

Przez większość swych dziejów ludzie produkowali kulturę sami dla siebie. W społecznościach przednowoczesnych, przedprzemysłowych kultura popularna wyrastała z ich doświadczeń, pracy, lęków, mitów, legend, wierzeń tworzonych na własny użytek. Była to swoista prosumpcja, produkcja i konsumpcja w jednym, by użyć terminu upowszechnionego przez Alvina Tofflera.

Kultura była też mocno związana z wytwórstwem. Byli artyści i rzemieślnicy. Nawet jednak rzemieślnik nieświadomie nadawał osobisty ryt i koloryt tworzonym przez siebie wyrobom. Przejmował to od mistrza uczeń, który wzbogacał swe produkty własną wartością dodaną.

Władcy wykorzystywali kulturę do zwiększania swej władzy symbolicznej, pełniąc funkcję mecenasów dających zajęcie i sławę artystom. Ówczesna kultura popularna była oferowana za darmo, bo ludzie zawsze potrzebowali igrzysk, a spełnienie tych pragnień powoduje, że łatwiej się nimi rządzi. Mogło zabraknąć chleba, ale nigdy igrzysk. Starożytny Rzym wydawał na igrzyska 30% dochodów publicznych.

W czasach Odrodzenia twórczość przenikała różne sfery wytwórczości, Leonardo da Vinci jest tu najlepszym przykładem. Nikt nie myślał wtedy o prawach autorskich czy własności intelektualnej. Wybitni artyści nie należeli do elity pieniądza, nawet jeśli trafili na bogatego mecenasa. Niektórzy wręcz przymierali głodem. Nie było ochrony praw, bo twórczość była ulotna, albo jeśli nawet zapisana na trwałym nośniku (papier), to adresowana tylko do elit, a te stanowili po prostu umiejący czytać i pisać. A z taką elitą nigdy raczej się nie robiło interesów.

Nadeszła epoka maszyn. Trzeba było nie lada twórczych zdolności i wyobraźni, żeby taką maszynę wykoncypować i skonstruować. Oczywiście nikt się nie troszczył o design, chodziło o funkcjonalność. Potem już nie trzeba było być kreatywnym, wystarczyło nauczyć się obsługiwać maszynę czy taśmę, która wymuszała biofeeback, narzucała obsługującemu algorytm działania.

W epoce maszyn twórczość rozeszła się z wytwórczością - nastąpiła dekulturacja wytwórstwa: artyści tkwili w swych niszach, uprawiali sztukę tradycyjną lub awangardową, a produkcja towarów szła swoim torem.

Wszystko dla mas

W miarę rozwoju kapitalizmu sytuacja ulega zmianie. Największy na to wpływ ma rozwój oświaty związany z upowszechnieniem czytelnictwa. Jest to zarazem wielka przemiana kulturowa. Powstają zręby społeczeństwa masowego, które jest adresatem masowo wytwarzanych produktów materialnych i kulturowych. Najpierw w USA, w żadnym innym kraju nie byłoby to wówczas możliwe, tylko Stany Zjednoczone, powstałe jako projekt oświeceniowy, były wolne od feudalnych, stanowych struktur społecznych.

Pierwszym produktem nowoczesnej kultury popularnej była masowa książka i prasa. Dzięki temu stały się one dochodowe, zwłaszcza prasa, która zyskała na publikowaniu płatnych ogłoszeń, nazwanych później reklamą. Zrazu i tu nie było problemu ochrony praw autorskich. Kultura była wprawdzie zapisywana na trwałym nośniku, ale możliwości szybkiego i taniego powielania przez użytkowników dla celów handlowych praktycznie nie istniały, a przepisywanie na maszynie było powolne i nieopłacalne. Problem pojawił się, gdy wynaleziono kserokopiarkę. Wtedy kwestia ochrony praw autorskich stała się paląca.

W tej fazie kapitalizmu pojawia się kategoria czasu wolnego. Można było zabawiać ludzi i zarabiać na tym. Wcześniej, w tzw. manchesterskim kapitalizmie, ten problem nie istniał. Robotnik po wielogodzinnym dniu pracy miał czas na zajęcia domowe i sen. Czas wolny wywalczyły związki zawodowe, ale stał się on także koniecznością. Coraz wydajniejsze maszyny i w rezultacie tego bardziej produktywna praca prowadziły do zalewu rynku masą towarów. Trzeba było zagospodarować czas wolny poprzez łatwą, tanią i przyjemną w odbiorze kulturę masową. Pracownik zrelaksowany rozrywką jest lepszym pracownikiem.

Potrzeby konsumpcyjne - napędzane popytem odłożonym i tłumionym przez kryzysy i wojny - wybuchły ze zdwojoną siłą w połowie XX w. i z czasem objęły cały świat rozwinięty. Milowym krokiem w tej ekspansji był powszechny kredyt. Rychło okazało się, że większość Amerykanów jest zadłużona, ale za to konsumpcja buzuje.

Wielką zmianę kulturową przyniósł postęp w technikach audiowizualnych: radia, kina i telewizji. To był wielki impuls w upowszechnianiu, a ściślej mówiąc sprzedawaniu kultury popularnej. Interesy producentów i dystrybutorów stały się zagrożone wskutek dyfuzji urządzeń umożliwiających tanie kopiowanie produktów kulturalnych - magnetofonu i magnetowidu. Pozwoliły one na wytwarzanie tanich "konserw kultury", które można było masowo sprzedawać, naruszając prawa autorskie.

Kultura rozproszona

Z takim bagażem problemów i szans świat wszedł w epokę nazwaną kapitalizmem późnym, płynnym, pomasowym, czy postkapitalizmem. "Masa" w wersji znanej nam ze społeczeństwa przemysłowego to stłoczone ludzkie mrowisko, stosy ujednoliconych estetycznie towarów, zbiorowiska zhomogenizowanej informacji i kultury wytwarzanych na skalę przemysłową.

To jest już dziś nieaktualne - epoka społeczeństwa masowego dobiega końca. Tak jak rynek i technika epoki przemysłowej "produkowały" społeczeństwo masowe, tak efekt synergiczny rynku, wolności i techniki, przede wszystkim informacyjnej, tworzy społeczeństwo pomasowe. Kultura masowa nie była tym, co spontanicznie powstawało w masach, lecz tym, co masowo dla nich produkowano. Utrzymywanie takiego społeczeństwa byłoby obecnie niecelowe, wbrew naturze nowej techniki i dzisiejszego rynku, dla których bardziej funkcjonalna jest wolność.

Dzisiejsza technika nie potrzebuje "masy". Ta masa jest dla niej wręcz niefunkcjonalna. Nie ma ujednoliconej masy towarów, bo biznes przestawia się na tzw. customizing. Logika technologii informatycznych to stała reakcja na potrzeby rynku, przechodzenie od produkcji masowej adresowanej do wielomilionowej, amorficznej rzeszy nabywców towarów i usług do masowego dostosowywania produktów do potrzeb i gustów konkretnych użytkowników. Ten proces restrukturyzacji światowego biznesu wspiera technologia zwana przetwarzaniem rozproszonym. Informacja i kultura już dawno zrosły się z biznesem i podlegają tym samym prawom interakcji klient/serwer. Nowych zasobów poszukuje się dziś jednak przede wszystkim w relacjach społecznych, a nie w samej technologii.

Po latach 60. kultura przestała być na Zachodzie źródłem konfliktów, a stała się produktem ekonomicznym (konflikty pojawiają się na tle wielokulturowości, ale i one są coraz silniej wchłaniane przez rynek, bo różnorodność dobrze się sprzedaje). Francuski filozof Gilles Lipovetsky, autor "Ery pustki", stwierdza, że ze swoją ideologią wolności wyboru ("żyjcie bez martwych punktów", "bierzcie marzenia za rzeczywistość", "zakazuje się zakazywać" itp.) kontrkultura lat 60. była niby przeciw kapitalizmowi, ale tak naprawdę utorowała drogę dzisiejszej jego kulturze permisywizmu, czyli kulturowego liberalizmu, który doskonale współgra z globalizacją, jest jej produktem, ale też toruje jej drogę. Maj '68 uwolnił Zachód od balastu konwencji, których neokapitalizm już nie potrzebował; społeczeństwo konsumpcyjne pozbyło się krępujących nawyków.

Ponowoczesny kapitalizm to rozkwit przemysłów kultury, które zaspokajają zawsze ważną dla ludzi sferę emocji, doznań i przeżyć. Przed ich ekspansją przemysły dostarczające dóbr materialnych konkurowały przede wszystkim jakością i ceną produktów. Kiedy jakość stała się porównywalna, trzeba było odwołać się do innych technik wywierania wpływu na ludzi, właśnie dostarczając im mocniejszych doznań, a także "sprzedając" tożsamość. Zdaniem George'a Steinera, jeśli konkuruje się w sferze doznań, to kultura staje się swoistą grą w kasynie. Tak jak w kasynie coraz wyższa stawka wymazuje wspomnienie poprzedniej, tak w kulturze silniejsze doznanie wymazuje słabsze. Jest to proces kumulacyjny o cechach narkoleptyczych.

Im więcej czasu wolnego, tym więcej konsumpcji symboli przetwarzanych przez przemysł audiowizualny, muzyczny, literaturę popularną, prasę kolorową, parki rozrywki, mody itp.

Symbole to kultura, a ta potrzebuje twórczości. Bez kreatywności można wytwarzać, ale nie można tworzyć. Zawołaniem epoki staje się hasło be creative.

Wytwarzanie w poprzednich epokach to zmuszanie ziemi, żeby rodziła, a w fazie przemysłowej przetwarzanie zasobów przyrody. Dziś też zmusza się do tego ziemię z wydatną pomocą chemii; nadal też przetwarza się przyrodę, bo nie zanikły potrzeby zaspokajania głodu, odzienia, schronienia itp. Jednak obecnie jest to dalece niewystarczające. Musimy nadal czerpać z pokładów mineralnych, ale dziś to już nie wystarcza - trzeba czerpać także ze "złóż" kultury. Osobną kwestią jest to, czy są one odnawialne i niewyczerpywalne.

<hr>Prof. Kazimierz Krzysztofek jest wykładowcą w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200