Ogniwa paliwowe wytwarzają energię elektryczną w wyniku ciągłego utleniania się dostarczonego mu paliwa. Pracują więc inaczej niż akumulatory czy baterie, które muszą wcześniej zmagazynować wystarczającą ilość energii, zamienianej następnie na prąd elektryczny. Wodorowe ogniwa paliwowe mają wiele zalet. Są bezpieczne, pracują niezawodnie i są produkowane w postaci kaset jednorazowego użytku.

Sprawują się dużo lepiej niż ogniwa oparte na metanolu, z którymi wiązano wcześniej duże nadzieje, ale które mają na tyle dużo wad, że nigdy nie trafiły na rynek. Firma Aquafairy pokazała na targach Ceatec trzy rodzaje ogniwa. Pierwsze – chyba najbardziej interesujące - to kieszonkowe ogniwo ważące 89 gramów (niewiele większe od smartfonu), mające 2,5 W mocy. Ogniwo jest wyposażone w port USB, za pośrednictwem którego ładuje dołączane do niego urządzenia.

Zobacz również:

• ECL wprowadza na rynek centra danych zasilane wodorem
• AI może doprowadzić świat do katastrofy energetycznej

Drugie ogniwo (opracowane we współpracy z japońską organizacją NEDO; New Energy and Industrial Technology Development Organization) ma dużo większą moc, bo 200 W. Waży 7 kilogramów, ma rozmiar typowego samochodowego akumulatora i czerpie energię ze stojącego obok pojemnika, który zawiera wodór mający postać ciała stałego. Ogniwo zawiera dwa porty USB oraz dwa konwencjonalne wyjścia AC.

Trzecie ogniwo zaprojektowano z myślą o zasilaniu przez dłuższy czas odbiorników pobierających niewiele prądu. Dlatego ma ono niewielką moc (0,5 W), ale jest w stanie dostarczać ją dołączonemu do niego urządzeniu przez pół roku.

Cena ogniw (szczególnie interesująca w przypadku pierwszego, kieszonkowego ogniwa) nie jest jeszcze ustalona. Aquafairy twierdzi jednak, że będzie na tyle niska, że zostanie zaakceptowana przez użytkowników urządzeń klasy konsumenckiej.