Jak z myszy zrobić kota?

Odpowiedź jest banalnie prosta - odwrócić do góry nogami, czyli kulką i ewentualnie przełożyć na wierzch klawisze. Ale jak doszło do powstania tego sympatycznego stworzenia?

Odpowiedź jest banalnie prosta - odwrócić do góry nogami, czyli kulką i ewentualnie przełożyć na wierzch klawisze. Ale jak doszło do powstania tego sympatycznego stworzenia?

PraSZCZUR myszy

Jeszcze do niedawna byłem przekonany, że mysz urodziła się z brudu w garażu Jobsa i Wozniaka. Jednakże okazało się, że było to znacznie wcześniej - początki myszy sięgają wczesnych lat 60. W USA firma SRI International prowadziła badania nad zwiększeniem efektywności działań intelektualnych człowieka (Augumentation Research Projekt). Wtedy to właśnie dokonano epokowego wynalazku, jakim jest niewątpliwie mysz komputerowa. Do dziś spełnia wiele funkcji, ułatwiając i uprzyjemniając życie. Podobne badania prowadzono również w laboratorium firmy Xerox w Palo Alto. W 1973 r. skonstruowano stanowisko komputerowe zwane Alto po raz pierwszy wyposażone w mysz. Komputer ten był nawet produkowany seryjnie, pracował w sieciach lokalnych w USA. Następnym komputerem, wywodzącym się bezpośrednio z Alto i również wyposażonym w mysz był Star, który nie zrobił kariery rynkowej ze względu na zbyt wysoką cenę. Tak się złożyło, że firmę Xerox odwiedził Steve Jobs, który od wczesnej młodości wykazywał talent do interesów. Podkupił kilku ludzi pracujących dotąd przy Starze i zbudował chyba pierwszy użyteczny mikrokomputer, z okienkami i myszą, nazwany Lisa. Tu dygresja: pecetologów informuję, że okienka (łindołsy, Windowsy) wynaleziono na IBM-o podobne komputery prawie dziesięć lat później po ich debiucie na Lisie w 1983 r. (po prostu PC to taki dobry komputer, że ze środowiskiem graficznym przez długi czas nie mogły sobie poradzić jego kolejne procesory, będące rozpychaniem poczciwego 8080). Lisa również miał zaporową cenę, a szkoda, bo był to wtedy znacznie lepszy komputer od rodzącego się w bólach IBM PC Juniora (może dziś królowałby inny standard?). Dopiero w 1984 r. Apple Macintosh okazał się komputerem na miarę kieszeni Amerykanów i innych nacji oraz przyjął się wraz ze wszystkimi dobrodziejstwami inwentarza (m.in. z myszą). Do dziś wyroby firmy Apple wyposażane są w jednoklawiszową myszkę, która chyba do końca świata będzie miała tylko jeden przycisk (rys. 1).

Ewolucja

W późniejszym czasie w drodze ewolucji myszy przybył drugi klawisz. Pojawił się on w komputerach Atari ST, Amigach oraz wreszcie w PC (rys. 2). Myszka taka dobrze się sprawdziła (i sprawdza), ale ktoś wpadł na pomysł, że przecież mamy więcej palców i można myszkę wyposażyć nawet w trzy klawisze (rys. 3). Myszki takie można podłączyć do portu szeregowego lub specjalnej karty z odpowiednim gniazdkiem, ale tylko w niektórych komputerach (głównie domowych) złącze myszy zainstalowane jest w klawiaturze, co znakomicie ułatwia obsługę (jeśli ktoś ma PC w obudowie typu wieża i szeroki blat stołu, to długość kabla myszy może być podstawowym kryterium wyboru myszy).

Dalsza ewolucja przebiegała w kierunku zachęcenia klientów do kupna, stąd dużą wagę przykładano do wzornictwa. Pojawiły się myszki z dodatkowymi klawiszami umieszczonymi z boku obudowy (rys. 4), służącymi np. do przyspieszania ruchu wskaźnika na ekranie. Inny pomysł przyciągający wzrok (klienta) to przezroczysta obudowa (rys. 5). Dzięki niej każdy może przyjrzeć się wnętrznościom naszego miłego stworzonka. Można się naocznie zapoznać z zasadą pracy myszki, ze sposobem zamiany ruchu kulki na impulsy elektryczne. Sama obudowa może mieć różne kształty, choć z reguły są one podłużne (w formie płaskiego pudełka) lub półkuliste (rys. 6) ze wszystkimi stadiami pośrednimi.

Do tej pory wspominaliśmy o wyglądzie myszek, czas teraz przyjrzeć się zasadzie ich pracy. Większość z nas ma do czynienia z myszkami mechanicznymi, w których głównym elementem jest kulka. Jej ruchy za pośrednictwem małych walców i osi przenoszony jest na dwie tarcze z otworami, które umieszczane są na drodze promieni świetlnych. Uzyskane impulsy świetlne są zamieniane na impulsy elektryczne i przesyłane do komputera. Częstym dodatkiem do tego typu myszek są specjalne podkładki, które zapewniają odpowiednie tarcie i przeciwdziałają poślizgom kulki. Jednak wadą ich jest częste przenoszenie przez kulkę na walce brudu, który powoduje brak płynności ruchu wskaźnika na ekranie. Wady tej pozbawiona jest myszka optyczna, która nie ma części ruchomych. Pod jej spodem umieszczono dwa elementy światłoczułe, które reagują na światło odbite od podłoża. Jest nim specjalna powlekana podkładka z naniesioną siatką prostopadłych linii. Jednakże i ten system nie jest pozbawiony wad - podkładki niestety ulegają zniszczeniu po pewnym czasie i mysz przestaje poprawnie pracować.

Impulsy do komputera mogą być przekazywane przez kabel, ale także drogą bezprzewodową. Najpopularniejszą metodą jest wykorzystanie w tym celu promieniowania podczerwonego. Myszka taka (z założenia mechaniczna) pozbawiona jest ciągnącego się kabla, przez co jest precyzyjniejsza i łatwiejsza w obsłudze, jednakże odbiornik promieni musi być "widziany" przez nadajnik umieszczony w myszy, co ogranicza nieco pole manewru. Dodatkowo taka myszka musi mieć własne źródło zasilania, którym często są akumulatory ładowane w specjalnej podstawce (może ona pełnić również rolę odbiornika promieniowania jak na rys. 7), w której myszka przebywa w czasie, gdy nie pracuje.

Kot

W dalszym etapie ewolucji myszy okazało się po raz kolejny, że potrzeba jest matką wynalazków. Nie wszyscy pracujący z komputerem mają wystarczająco dużo miejsca na biurku, aby posadzić na nim jeszcze mysz (z podkładką). Wymyślono więc inne stworzenie, chyba dla przekory nazwane kotem. Nazwa ta nie za bardzo się przyjęła, stąd często mówimy o trackballu. Jest to jakby odwrócona mysz, której kulkę porusza się palcami dodatkowo obsługującymi przyciski (rys. 8). Trackballe także mogą przyjmować różne kształty, a nawet przypominać standardową mysz ze zwichniętym kręgosłupem (rys. 9).

Małe, przenośne komputery (laptopy, notebooki) doczekały się swoich kotów o znacznie mniejszych rozmiarach, które można mocować do obudowy lub wykorzystywać jak oddzielnie (rys. 10). Z racji przeznaczenia tych komputerów (praca m.in. w podróży) konstrukcja taka wydaje się jedynym kompromisem między myszą i kotem. Dziś pojawiają się co prawda nowsze rozwiązania - piórka piszące bezpośrednio na ekranie, ale jeszcze długo wielu z nas będzie korzystało ze standardowych rozwiązań. Praca z takim "minimyszokotem" jest niezbyt wygodna, nawet jeśli jest on mocowany na stałe w obudowie (np. Macintosh PowerBook czy Atari Stacy).

Więcej guzików

Kolejnym etapem rozwoju myszy było wbudowanie większej liczby klawiszy do jej obudowy (rys. 11). Często ich liczba zaczęła przekraczać liczbę palców u rąk, nawet obydwu razem. Wymagało to opisania funkcji każdego przycisku (analogicznie jak na klawiaturze komputera), gdyż trudno jest spamiętać, co który klawisz wywołuje w programie. Aby uelastycznić opis stosuje się go w postaci osobnych nakładek na klawiaturę myszy. Dostęp do wielu funkcji programu może być w ten sposób znacznie szybszy, ale obsługa takiej myszy wymaga znacznie większej uwagi (aby skorzystać z właściwego klawisza).

Również trackballe można zaopatrzyć w praktycznie dowolną liczbę przycisków. Przedstawiony na rys. 12 ma ich równo 40! Jeśli ewolucja dalej pójdzie w tym kierunku, to niedługo do klawiatury komputera mocowana będzie kulka i będziemy wreszcie mieli mysz z pełną klawiaturą (ze sto klawiszy!). Pozwoliłem sobie dołączyć do artykułu swój własny projekt (rys. 13) tego typu myszy - czekam na oferty od producentów.

Co dalej?

Dokładnie nie wiadomo, jak będzie wyglądać mysz za kilka lat. Może ktoś wpadnie na pomysł, że w czasie pracy mamy wolne dwie nogi (joystiki z pedałami do gier symulacyjnych już są), może ktoś wpadnie na pomysł obsługi myszki ustami, jak uroczo prezentuje to pani na rys. 14. Nie wiem tylko, czy intencją szefa było zwiększenie wydajności, czy zamknięcie jej ust? Niektóre firmy już dziś proponują niestandardowe rozwiązania, dodając np. do myszy, panią do jej obsługi. Swoją drogą wiedziałem, że kobiety Dalekiego Wschodu są filigranowe, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo!

Na zakończenie przypominam wszystkim, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Ciekawe, co powiedzą Wasze myszki i koty? Podejrzewam, że nie wszystkie są traktowane z należytym szacunkiem, za który mogą się odwdzięczyć długą i bezawaryjną pracą.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200