Informatyka w służbie

Już w 1994 r. w materiałach z Kongresu zawarto:

"Potrzeby w zakresie zastosowań informatyki w większości instytucji są obecnie znacznie większe od aktualnych możliwości ich sfinalizowania. Konieczne jest opracowanie rządowej strategii informatyki w najbliższych latach, szczególnie w sferze prawnej dotyczącej zasad gromadzenia, przesyłania i udostępniania informacji".

A także ostrzegano:

"Adresatem części postulatów są władze ustawodawcze i wykonawcze Rzeczypospolitej Polskiej, które przez działania legislacyjne i administracyjne mogą przyspieszać lub opóźniać informatyzację Polski".

Po czterech latach na II Kongresie uznano, że diagnoza powyższa jest dalej aktualna, ba dodano jeszcze dramatycznie brzmiące stwierdzenie, iż:

"Polska należy do nielicznej grupy krajów, w której rozwój społeczeństwa informacyjnego traktowany jest marginesowo".

Warto też przypomnieć diagnozę z Kongresu dotyczącą administracji rządowej i samorządowej. Choćby dlatego że przez kolejne dwa lata (miną w grudniu br.) w niczym się nie zmieniła. Coraz bardziej dramatyczna jest potrzeba dostosowania systemów podejmowania decyzji i obsługi obywateli do standardów Unii Europejskiej i NATO. Zauważyła to już władza legislacyjna, pracując nad zagwarantowaniem obywatelowi dostępu do informacji. Jak zagwarantować ten dostęp bez sprawnych systemów informatycznych w administracji?

Nowa struktura administracji rządowej i samorządowej wymaga unowocześnienia zarządzania państwem oraz usprawnienia

obsługi obywateli. Już w 1998 r. przypominano, że "fundamentalne reformy wdrażane w sektorze publicznym są nie do zastosowania bez nowoczesnych technik informatycznych". Jak ważne jest stosowanie tych technik w procesach symulacji skutków reform, unaoczniła sytuacja z wprowadzeniem reformy oświaty i naliczania subwencji oświatowych.

Czy byłyby problemy z systemem ZUS, gdyby ktokolwiek przejął się stwierdzeniami z raportu II Kongresu analizującymi przyczyny negatywnej oceny zaawansowania i wdrożeń kluczowych systemów informatycznych niezbędnych do sprawnego funkcjonowania administracji i gospodarki, a w szczególności konstatacją, iż:

* "brak jest odpowiedniej wiedzy w kręgach politycznych i gospodarczych państwa o znaczeniu zastosowań informatyki dla sprawnego funkcjonowania administracji i zarządzania państwem

* brak wyraźnie zdefiniowanych zapotrzebowań na informacje źródłową, przepływ, zbieranie, przetwarzanie i wykorzystywanie informacji".

Jednocześnie wyraźnie wskazano przyczyny tego braku wiedzy, stwierdzając, że jest ona wynikiem "niechęci do ujednolicenia, uproszczenia i uzyskania jednoznaczności procedur funkcjonowania administracji w celu umożliwienia ich algorytmizacji".

Dla pełnego obrazu środowiska, w którym odbywa się realizacja tzw. wielkich projektów informatycznych, trzeba także wspomnieć o:

* Braku odpowiednich kadr informatycznych w administracji, co wynika z niewłaściwego umocowania w służbie cywilnej zarządzających systemami informatyczno-informacyjnymi państwa, bardzo niskiego poziomu wynagrodzeń specjalistów, niedookreślenia poziomu wymaganych kompetencji od stanowisk informatycznych w administracji oraz, co najważniejsze, niewypracowania rozwiązań organizacyjnych dla informatyki w strukturach administracji.

* Szczupłości środków finansowych przeznaczanych na zastosowania informatyki w administracji, co wynika z braku właściwych regulacji prawnych pozwalających sprawnie i efektywnie gospodarować środkami budżetowymi przy wykorzystywaniu systemów informatycznych, braku mechanizmów oceny sprawności i funkcjonowania administracji w zależności od zastosowań nowoczesnych systemów zarządzania oraz powszechnego wykorzystywania systemów informatycznych, braku skoordynowanej strategii rozwoju systemów informatycznych, mających znaczenie dla funkcjonowania państwa i gospodarki.

Tak narysowany obraz, do którego można dodać jeszcze kilka cieni i jasnych punktów, i tak jest wystarczająco przerażający. Przerażający, dlatego że diagnozy mówiące o stanie przygotowania administracji do przyjęcia informatyki sprawdzają się w kolejnych latach. Porażki w tych diagnozach były zaplanowane i miały miejsce!

Miały miejsce, dlatego że nie zastosowano wyprzedzającej terapii.

Z punktu widzenia np. projektu ZUS-u, dla jego beneficjantów jest zupełnie nieważne, czy zawinił jeden czy drugi minister, ważne jest natomiast, że w państwie nie ma systemowych rozwiązań, które nie pozwoliłyby na decyzje sprzeczne z możliwościami technologii, która do wdrożenia tych decyzji jest niezbędna. A o tym aspekcie sprawy kolejny raz nic się nie wspomina!


TOP 200