Informatyka i odpowiedzialność

Dlaczego więc tak bardzo chcemy korzystać z technik informacyjnych? Dlaczego uważamy, że nie poradzimy już sobie bez dostępu do danych zgromadzonych w elektronicznych repozytoriach? Dlaczego przypisujemy informatyce coraz większą rolę w zdobywaniu i przetwarzaniu informacji czy nawet wiedzy?

Po czasie mody na informatykę, po okresie rozwoju zastosowań eksperymentalnych, jesteśmy na kolejnym etapie rozwoju zastosowań IT - masowego ich stosowania. Ten etap charakteryzuje opłacalność ekonomiczna zastosowań tych technologii, które stały się wszechobecne i coraz bardziej dyskretne. Dziś trudno sobie wyobrazić życia bez zdobyczy w tej dziedzinie. Łatwa komunikacja i dostęp do informacji na całym świecie czy możliwości sterowania procesami stanowią tylko niektóre niekwestionowane zalety dzisiejszych technologii informacyjnych.

Mając do dyspozycji tak potężne narzędzia, wspomagające prace człowieka, nie powinniśmy zapominać, że powinny być one wykorzystywane dla ludzi, a nie przeciwko nim. Technologie informacyjne mają wspomagać człowieka w pracy, a nie ubezwłasnowolniać. Procesy biznesowe powinny być budowane na mocnej podstawie moralnej i etycznej. Ważna jest odpowiedzialność człowieka za własne słowa i czyny.

Powinniśmy też pamiętać, że informacja jest ważna, ale nie mniej istotna jest też prawda. Jeżeli składam odpowiedzialną deklarację, to daję innej osobie podstawę do działania, zmniejszam ryzyko jej decyzji. Dzisiaj słowo, niestety, traci swoją wartość. Nie można być pewnym deklaracji ludzi, którzy tak często nie widzą nic złego w tym, że nie dotrzymują danego słowa. Co więcej, nie widzą także powodów, by się z tego wytłumaczyć lub poinformować o zmianie wiążącego kogoś zdania.

Może to wynika z coraz mniejszej ilości czasu, może z tego, że jesteśmy coraz bardziej zapracowani, coraz bardziej zabiegani. Być może jednak jest i tak, że zwalniamy sami siebie z odpowiedzialności za słowo, z odpowiedzialności za własną ocenę rzeczywistości, zasłaniając się np. systemem komputerowym czy procedurą. Tłumaczymy się sami przed sobą, że nie możemy być elastyczni, że nie możemy działać wbrew sugestiom płynącym ze zbiorów zagregowanych danych; usprawiedliwiamy się koniecznością ciągłego dostosowywania się do sytuacji wskazywanych przez przetworzone elektronicznie dane. Zwalniamy się z odpowiedzialności - to nie ja, to system, ja nic nie mogę, system mi nie pozwala.

Z drugiej strony, by zabezpieczyć się przed zmiennością ludzkich deklaracji, coraz częściej sięgamy do zbiorów informacji - mamy coraz więcej umów na piśmie, danych na temat profili osobowościowych naszych klientów itd. Jeżeli w coraz mniejszym stopniu można polegać na ludzkim słowie i na ludzkiej obietnicy, to trzeba dysponować innymi narzędziami pozwalającymi na podejmowanie działań i zmniejszanie ryzyka decyzji. Wydaje nam się, że taką pewność znajdziemy w zbiorach danych, gromadzimy więc coraz więcej i więcej informacji, które mają nas uchronić przed niebezpieczeństwem podjęcia nietrafionych decyzji. Często są to jednak złudne oczekiwania. Poza tym jeżeli wszystko w maksymalnym stopniu sformalizujemy, to sami sobie nałożymy kajdany, sami będziemy się ograniczać, system będzie nas rzeczywiście zniewalał i czynił z nas mało twórcze istoty.

Są oczywiste zalety, są i zagrożenia zastosowań technologii informacyjnych. Wiedząc o tym, powinniśmy dokładać wszelkich starań, by wzmacniać to, co dobre, a eliminować to, co złe. Wszak zło jest brakiem - jest brakiem dobra.

Jakimi zasadami trzeba się zatem kierować przy tworzeniu systemów informatycznych? Co decyduje, że wdrożenie jest udane, użyteczne, wartościowe?

Projektując system trzeba pamiętać przede wszystkim o jego służebności wobec człowieka. W klasycznych, szeroko rozpowszechnionych teoriach zarządzania projektami zwraca się uwagę przede wszystkim na materialne, łatwo definiowalne czy wręcz policzalne aspekty wdrożenia. Mówi się o celach funkcjonowania systemu, obiektach i zależnościach między nimi, funkcjach, zadaniach i czynnościach, zasadach, metodach, regułach postępowania, stosowanych technikach i technologiach. Często zapomina się przy tym, że jest jeszcze jedna, bardzo istotna, czasem wręcz decydująca sfera czynników niematerialnych, nieuchwytna dziś w kategoriach ekonomicznych, technologicznych czy organizacyjnych. Aby np. zdefiniować cele systemu, trzeba znać przede wszystkim potrzeby jego użytkowników, a to już jest wkraczanie na teren psychologii, socjologii, etyki, motywów podejmowania takich, a nie innych decyzji. Często zapominamy o jednej, podstawowej sprawie - że ludzie w swoim działaniu kierują się określonym systemem wartości. Jeżeli się go nie uwzględni, to trudno liczyć na pełną skuteczność i użyteczność wdrażanego rozwiązania.

Bez uwzględnienia sfery wartości, nawet najlepiej pomyślany system może się nie sprawdzić w działaniu, a nawet najlepiej przygotowany projekt może się zakończyć niepowodzeniem. Czynniki niematerialne mają bardzo duży wpływ na jakość przedsięwzięć informatycznych. Wiele zależy od relacji między ludźmi, od tego jak się między sobą komunikujemy, jak się nawzajem traktujemy, co o sobie myślimy, w jakich jesteśmy ze sobą relacjach, co nas łączy itd. Nie ma jakości bez miłości, odpowiedzialności, systemu wartości, nie ma jakości bez wiedzy, dobrej woli i wymagań wobec samego siebie.

To jest inne rozumienie jakości. Oczywiście, czynniki materialne są niezbędne dla realizacji projektu informatycznego, ale przecież nie tylko one decydują o jego powodzeniu. Potrzebne jest uwrażliwienie na drugiego człowieka i jego potrzeby. Sensowność tego, co chcemy osiągnąć, zawsze powinna być rozważana w świetle istoty ludzkiego istnienia. Każdy człowiek powinien być traktowany podmiotowo, a nie przedmiotowo. We wszelkim ludzkim działaniu potrzebna jest życzliwość, pokora, miłość do innych, chęć dzielenia się z innymi tym, czym zostaliśmy obdarowani - zdolnościami, talentem i wiedzą.

W jaki sposób można to przełożyć na konkretne działania w trakcie realizacji projektu informatycznego?

Na wdrożenia z dziedziny IT trzeba patrzeć z odpowiedniej perspektywy. Jeżeli widzę, że proponowane rozwiązanie nie będzie spełniać faktycznych potrzeb zamawiającego, jeżeli widzę, że zaplanowany projekt jest zły, to nie będę za wszelką cenę tego realizować. To by było najzwyczajniej w świecie nieuczciwe.

Odpowiedzialność i uczciwość nie zawsze jednak idą w parze z interesem biznesowym. Na rynku IT znane są przypadki sprzedawania za wszelką cenę systemów czy rozwiązań nieodpowiadających rzeczywistym potrzebom zamawiającego, posiadających wiele funkcji na wyrost, czy wprost przeciwnie - nieposiadających funkcji akurat najbardziej potrzebnych. Czy przedsiębiorca ma zrezygnować z możliwości realizacji intratnego kontraktu w imię unaocznienia odbiorcy prawdy o jego rzeczywistej sytuacji? Czy do niego należy ocena stanu wiedzy i świadomości zamawiającego?

Wiem, że zawsze i wszędzie trzeba działać w zgodzie z własnym sumieniem. Branża IT nie może być wyjątkiem. Nie podzielam poglądów, że o wszystkim mają decydować zasady biznesu. Również biznes musi być regulowany przez nadrzędne systemy wartości, które na pierwszym miejscu stawiają człowieka i jego potrzeby. Otwarcie się na ludzi daje nam poczucie człowieczeństwa i motywację do dalszych działań, inspiruje do twórczej aktywności. W konsekwencji powinno się to stać bardzo opłacalne dla nas wszystkich. Zaufanie sprzyja współpracy i bardziej efektywnym działaniom. Poprawia komfort naszego życia. Nadaje życiu godność i sens.


TOP 200