Informatyk jak komputer, użytkownik jak informatyk

Wykonywany zawód pod wieloma względami wpływa na ludzi. Przejawia się to chociażby tym, że krawiec ocenia krój odzienia, śledczy nie zna nikogo poza podejrzanym, a psychiatra po latach pracy przejmuje podobno nieco ze stanu umysłu swych pacjentów. Jak na tym tle wyglądają informatycy? Odpowiedź można znaleźć w książce Czy nauka jest dobra (Wyd. CiS, 1997), gdzie na stronie 48 czytamy o wynikach badania, czy komputery potrafią myśleć: "Zespół jurorów przeprowadzał wywiad z siedmioma komputerami i siedmioma naukowcami zajmującymi się informatyką, a sytuację zaprojektowano tak, by nie było wiadomo, kto udziela odpowiedzi na zadawane pytania. Żadnemu komputerowi nie udało się wmówić jurorom, że jest człowiekiem. Za to aż pięciu informatyków odpowiadało tak, że jurorzy wzięli ich za komputery".

Nieporozumienie czy prawidłowość? A może lepiej rozumieją informatyków ich klienci?

Otóż pewna firma miała chętnego do współtworzenia systemu informatycznego klienta, który olbrzymią ambicją starał się nadrobić braki specjalistycznej wiedzy. Uznano, że w tej sytuacji najlepiej wspólnie zbudować prosty prototyp systemu. Szef ekipy ze strony firmy informatycznej miał dobry zwyczaj dokonywać, pod koniec każdego spotkania, podsumowania i wyznaczać zadania na następny raz. Innym jego zwyczajem było to, że często jakby głośno myślał, nie kierując wyraźnie tego, co mówił, do konkretnej osoby. Pewnego razu powiedział: "... jutro zbudujemy prototyp bazy, potrzebne będą ze trzy tablice, dodamy kilka relacji i trochę danych...".

Następnego dnia, w pomieszczeniu, gdzie u klienta odbywały się spotkania, pod ścianą dumnie stały, każda na trzech nogach, trzy nowiusieńkie tablice z kompletami pisaków. Szef pokazał klasę - tego dnia każda z nich została użyta...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200