Informacja - produkt jeszcze bezwartościowy?

Nie widzę żadnej szczególnej zmiany w roli informacji: zawsze warto było wiedzieć to, czego inni nie wiedzą. Myślę, że w obwieszczeniach cywilizacji informacyjnej jest bardzo dużo przesady.

Nie widzę żadnej szczególnej zmiany w roli informacji: zawsze warto było wiedzieć to, czego inni nie wiedzą. Myślę, że w obwieszczeniach cywilizacji informacyjnej jest bardzo dużo przesady.

Zawsze ludzie, zwłaszcza aktywni w dziedzinie nauki, gospodarki i polityki, przywiązywali wielką wagę do tego, aby wiedzieć więcej niż inni o osobach, zjawiskach, faktach, wydarzeniach, tendencjach, prognozach. Wtedy, gdy Polska stawała się bodaj największym konsumentem bananów w Europie - tak przemówiły kompleksy ubogiego krewnego Europy Zachodniej - a działo się to jakieś dziesięć lat temu, najcenniejszą informacją dla ich licznych importerów było to, w którym miejscu jest statek konkurentów. Jeśli był bliżej krajowych portów niż ich własny, wiadomo było, że swoje banany trzeba było już spisywać na straty. Zgniją, zanim Polacy zjedzą banany szybszej konkurencji.

Walka o informację o pozycji statków była dużo ważniejsza niż polityka cenowa, kosztowa, transportowa i każda inna. Wynikało to z natury bananów. Można by powiedzieć, że ta informacja była niezwykle wartościowa. Ale uświadommy sobie zadziwiający fakt - to była wiedza o współrzędnych geograficznych jakiegoś statku. Wiedza z punktu widzenia kształtowania się ludzkości, społeczeństwa i losów człowieka całkowicie nieistotna.

Dzisiaj prawie zawsze mamy do czynienia z podobną sytuacją. ze względu na towar czy biznes, którymi się firma czy człowiek zajmuje, ale nie ze względu na sam fakt bycia poinformowanym. Innymi słowy, wartościowy jest przedmiot wiedzy, a nie jego podmiot, czyli ten, który wie. Jeśli ktoś coś wie, ale nie ma do czego tego wykorzystać, to i jego informacje są bezwartościowe, a on sam również nie zyskuje na wartości. Nie ma znaczenia, że wiem. Ma znaczenie, że mam do czego wykorzystać to, co wiem.

Dzisiaj o potędze informacji mówi się głównie w kontekście gospodarczym, czasem politycznym. Za niezwykle wartościowe uważa się informacje, które pomagają zarządzać przepływami towarów i pieniędzy, usprawniać wykorzystanie pracowników lub partnerów i ich talentów, które umożliwiają wytworzenie nowych produktów dzięki innowacyjnym technologiom czy szybsze niż konkurencja ich komercjalizowanie, które obnażają klientów przed firmami, mogącymi zaoferować im odpowiednie produkty, i polityków przed wyborcami, mogącymi ich osądzić i rozliczyć w następnej kadencji. Informacje te są wartościowe dla tych, którzy mają te zasoby, którzy nimi zarządzają. Czy jednak te wszystkie informacje mają jakąkolwiek wartość ze względu na oddziaływanie na człowieka, który je ma? One są wsparciem tego człowieka w oddziaływaniu na dobra, które ma, a nie w kształtowaniu jego samego. Czy zatem cywilizacja informacji obejmuje tylko ludzi, którzy mają zasoby gospodarcze albo władzę? Czymże jest dla ludzi, którzy nie mają ani zasobów, ani pieniędzy?

Dochodzimy do pięknego wątku wiedzy, która wzbogaca człowieka. Otóż wiedza w starym, niemodnym w cywilizacji informacji znaczeniu ma wartość nie dlatego że jest użyteczna, lecz jedynie dla niej samej. Dlatego że wzbogaca człowieka. Jest to wiedza bezinteresowna. Czy cały ten zgiełk wokół znaczenia informacji ma w ogóle sens, jeśli nie ma znaczenia człowiek, który wie? Tylko wie i nic więcej. Oczywiście, poza tym ma jakieś kwalifikacje zawodowe i dzięki nim zarabia na życie. Ale jego wartość jako człowieka - nie pracownika, nie przedsiębiorcy, nawet nie jako obywatela, po prostu człowieka - wynika z miłości do wiedzy bezinteresownej, tej, która formuje charakter i osobowość.

Już sobie wyobrażam te dyskusje - o informacji dla informacji, jak kiedyś dyskusje o sztuce dla sztuki, te argumenty, że przecież informacja i wiedza kosztują i muszą się zwrócić, bo kto na nią będzie łożył, wszak nie społeczeństwo gospodarujące - o służebnym charakterze informacji.

Dla jasności: nie mam nic przeciwko potędze informacji w gospodarce i nawet czynnie wspieram sprawne ich zdobywanie i mądre wykorzystywanie. Bardzo się cieszę, że firmy mają dochody i zyski, a pracownicy - godziwe wynagrodzenie. To bardzo szlachetnie. Ale lubię też, jak wiedza tworzy człowieka, a nie tylko jego majątek. Tak więc dopóki nie jest wartościowy człowiek, który wie, choć nie posiada, nie mówmy o cywilizacji informacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200