Ile głów tyle metafor (część 2)

W poprzednim odcinku o metaforach Internetu skupiłem się na tych, które wyrażają uogólniony lęk przed nim. Drugą grupę stanowią metafory niosące pozytywne skojarzenia cyberprzestrzeni jako krainy wolności, ekspresji, obfitości.

W poprzednim odcinku o metaforach Internetu skupiłem się na tych, które wyrażają uogólniony lęk przed nim. Drugą grupę stanowią metafory niosące pozytywne skojarzenia cyberprzestrzeni jako krainy wolności, ekspresji, obfitości.

Jednym z określeń Internetu jestkraina wiecznego karnawału, w której można się zatracić, ulegają w niej bowiem zawieszeniu "ziemskie normy" i trwa nieustanna "przerwa w kulturze" - bez nakazów i zakazów. Im więcej rygoryzmu norm w realu, tym więcej ucieczki w "cyberzaświaty", gdzie "hulaj dusza". Widać to najlepiej w sposobie posługiwania się językiem w sieci, gdzie panuje powszechne "rozhamowanie" i brak "powściągów".

Przeczytałem u jednego internauty, że nie może się uwolnić od uczucia, że gdy klika w ikonkę Internet Explorera, to jakby mu wydawał komendę "sezamie, otwórz się". Sezam, róg obfitości, silva rerum to kolejne metafory, których używa się jako reprezentacji cyberprzestrzeni. Stąd już blisko do krainy czarów. Po przejściu na drugą stronę komputerowego lustra można się znaleźć na cyfrowym placu zabaw, gdzie czeka bogactwo gier komputerowych. Nie wszystkim Internet jawi się jednak jako sezam - przez krytyków bywa metaforyzowany jako śmietnik, wysypisko danych.

Ci, dla których Internet jest już nie tyle medium, co paralelną rzeczywistością, skłonni są go postrzegać jako nowy nieznany świat, kontynent, planetę - terytorium pełne nowych możliwości i zachęcające, czy wręcz prowokujące, do eksploracji. Takie metafory znaleźć można nie tylko w osobistych opisach, ale także w opracowaniach naukowych. Bliski temu jest motyw ucieczki - do świata, który można sobie samemu wykreować, by uciec z tego, który doskwiera.

Poszukujący informacji, komunikujący się ze światem, robiący w sieci zakupy widzą w Internecie czynny całą dobę supermarket czy bazar. A oprócz tego wszystkiego jest to także pchli targ, na którym każdy może wyłożyć wszystko w nadziei, że zawsze znajdzie się jakiś nabywca. Jak na e-Bayu czy Allegro, które są cyberdomami aukcyjnymi.

Tak jak dla kolejnych fal emigrantów ze wszystkich zakątków świata Ameryka jawiła się jako ziemia obiecana, tak taką nową ziemią, w której można zdobyć wszystko, odmienić swój los, jest Internet. Kliknięcie ikonki "szukaj" rozpoczyna Odyseę, nie kończącą się podróż, błądzenie, poszukiwanie. Podróż to jedna z uniwersalnych narracji o ludzkiej kondycji. Współczesna cywilizacja obiecuje nam minimalizację cierpienia, ale zmusza do dwóch innych działań - ciągłego wędrowania i poszukiwania: szukajcie, a znajdziecie, navigare necesse est. Ale równie konieczne jest poszukiwanie, czyli trawestując: googlare necesse est. Poszukiwanie sensu, ideału, szczęścia, satysfakcji, doznań, przeżyć wypełniało zawsze większą część życia ludzkiego, ale dziś przybiera coraz bardziej postać wyszukiwania tych dóbr i wartości za pomocą odpowiednich narzędzi.

Internet obiecuje wieczną podróż w wehikule cyfrowym, w którym wędrujemy nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie. Klikając wędrujemy tym pojazdem z epoki w epokę, z kontynentu na kontynent, z kraju do kraju, z jednej dziedziny wiedzy w inną, od biblioteki do biblioteki.

Fermy sieciowe i hodowla wiedzy

Inspiracji do wynajdywania nowych metafor może dostarczać każda sfera ludzkiej aktywności. Z przemysłu czerpiemy metaforę Internetu jako wydobywania danych - data mining (ważna sfera aktywności ludzi w społeczeństwie wiedzy). System ten jest jedną z form odkrywania wiedzy (knowledge discovery). Elementem występującym we wszystkich definicjach data mining jest odkrywanie wiedzy ukrytej w danych. Mimo tego że jest to wiedza o zależnościach, związkach i wzorcach w danych, informacje te są niewidoczne na pierwszy rzut oka i nieuchwytne bez zastosowania odpowiedniego narzędzia. Data mining poszerza możliwości przewidywania lub planowania zjawisk na podstawie istniejącej informacji. Możliwa jest bowiem budowa modeli predykcyjnych, które z uwzględnieniem specyfiki danego sektora rynku potrafią dostarczyć wiedzy niezbędnej w optymalizacji i dopasowaniu do potrzeb odbiorcy planowanych działań i akcji (handlowych, marketingowych itp.).

Z rolnictwa zapożyczono metaforę farmy - Web farming. Jest to narzędzie pomocne w przeszukiwaniu i zbieraniu interesujących informacji, a także polepszaniu jakości istniejących źródeł. Richard Hackathorn był pierwszym, który porównywał proces szukania informacji w Internecie do rolnictwa, które - tak jak Internet - wymaga ciągłego polepszania jakości nasion, technik uprawy i zasobów. Web farming jest systematycznym, ciągłym procesem dostarczania informacji właściwym ludziom w odpowiednim czasie. Chodzi o ciągłe znajdowanie nowych źródeł informacji w sieci, pokazanych następnie w szerszym, historycznym aspekcie oraz strukturalizowaniu tych informacji tak, aby mogły one zasilić hurtownię (też ciekawa metafora) danych i pomóc w podejmowaniu decyzji właściwym osobom. Może niedługo będziemy mówić o ogrodach wiedzy, a może też o hodowli danych. Kryje się za tym głębsza idea: chodzi o nowy etap - wyjście z epoki "sieciowej dzikości i barbarzyństwa" i wkroczenie w pierwszą fazę internetowej cywilizacji, w której zbieractwo i polowanie ustępuje miejsca uprawie, hodowli, "udomowieniu" danych, informacji i wiedzy.

Przywykliśmy do metafor, w których nie odnajdujemy już nawet metaforyczności, takich jak bank (danych, informacji) czy globalna tablica ogłoszeniowa. Ci, dla których Internet jest symbolem wolności, jest agorą świata, hydeparkiem.

Trafną metaforą Internetu jest kalejdoskop - symbol zmienności. A trudno sobie wyobrazić coś bardziej zmiennego. Bardzo dużo metafor ma swe źródło w płynności, ruchu cieczy: przepływ, strumień, rzeka, ocean, nawigowanie, surfowanie, hydrant. Ta metaforyka posłużyła Manuelowi Castellsowi do wykreowania pojęcia wirtualności jako przestrzeni przepływów.

Całkiem niedawno zetknąłem się z infodromem jako metaforą sieci, która podlega prawu akceleracji. Francuski filozof Paul Virillo nazywa tę przestrzeń espace-vitesse ("szybkościoprzestrzeń") i to określenie wydaje się adekwatne, jest to bowiem środowisko nieznanej w świecie realnym hiperkomunikacji, w którym wszyscy są nomadyczni, nie ma stacjonarnych. O tym, czym jest szybkość dzisiejszego życia w procesach wytwórczych, kulturze itp., napisano już wiele prac. Znajdziemy w nich opisy oczywistych, widocznych gołym okiem procesów, które można określić ryczałtowo jako dromokrację - dyktat szybkości. Pisałem o tym na tych łamach w cyklu artykułów o hiperkomunikacji.

Jeśli by brać poważnie niektóre formy percepcji Internetu jako Wielkiego Chaosu, to jesteśmy dopiero na początku drogi dzieła stworzenia cyberprzestrzeni. Na początku świata też był chaos. Surowca mamy pod dostatkiem. A jeśli chaos, to także Wielki Wybuch. Jarosław Bandurek tak właśnie widzi cyberprzestrzeń - jako niemal całkowicie zdecentralizowaną i niezwykle dynamiczną strukturę, przypominającą świat w początkowej fazie Big Bangu. Jeśliby na to przystać, to przed Internetem jeszcze długa droga.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200