Idą jak świeże bułeczki: Fedora Core 6, Ubuntu 6.10 i... openSUSE 10.2?

openSUSE 10.2 beta 1

OpenSUSE był systemem, do którego testów zabraliśmy się najbardziej gorączkowo - byliśmy ciekawi, jak system się zmienił oraz czy zmiana z ReiserFS na ext3 wpłynęła na szybkość uruchamiania i instalacji (warto przypomnieć: SUSE Linux 10.1 zainstalowane na ext3 działa na baterii dłużej niż na ReiserFS - wbrew wszelkiej logice; patrz PC World 05/2006).

Idą jak świeże bułeczki: Fedora Core 6, Ubuntu 6.10 i... openSUSE 10.2?

openSUSE 10.2 - na jednej z maszyn udało nam się zrobić zaledwie kilka kroków od tego punktu, mimo prób z rozmaitymi opcjami gwarantującymi kompatybilność

Niestety, system nie dał sobie rady z jedną z naszych platform testowych: nie zdołał sformatować dysku twardego. I dlatego, choć wersja 64-bitowa po raz pierwszy uruchomiła się bez absolutnie żadnych problemów, ba!, wykrywając poprawnie wszystkie elementy składowe komputera, z szerszymi testami postanowiliśmy jeszcze poczekać.

Użytkownikom potrzebującym stabilnej platformy i używającym komputera do pracy, polecamy raczej opisywane wyżej dystrybucje, odczekanie na openSUSE 10.2 RC1 lub skorzystanie z komercyjnego SUSE Linux Enterprise Desktop.

Magia liczb

Na zakończenie obiecaliśmy wrócić do opisywanej na początku magii liczb. O co chodzi? Naszym zdaniem linuksowa brać zaczyna odrobinę schodzić z bardzo wyraźnie zarysowanej przez Ubuntu i SUSE drogi - przestaje się mówić o elementach przyjaznych dla użytkownika, przestaje się reklamować ulepszenia zrozumiałe, a wracają informacje wybitnie dla deweloperów: "kernel 2.6.18, gcc 3.3.2" itd.

Wydaje nam się, że jest to pójście na łatwiznę: łatwo się skupić na implementowaniu kolejnych nowych wersji oprogramowania w dystrybucji. Trudniej wnieść coś od siebie, co nie byłoby wtórne. Większość użytkowników - zwłaszcza tych, którzy chcieliby pobawić się Linuksem, ale boją się, że coś nie będzie działać - nie odróżnia kernela 2.6.18 od 2.6.17 ani nawet od 2.4.18.

Dlatego sugerujemy, by deweloperzy skupili się raczej na mówieniu "to jest nowe, ciekawe i przyjazne" (ale w przypadkach prawdziwych - patrz Yum w Fedorze!), a tabelki z "spisami gcc, gtk i innych dziwnych g-cośtam" ukrywali w spisach zmian ("changelogach"). W przypadku Ubuntu 6.06 takie podejście sprawdziło się świetnie, system deklarował przyjazność dla użytkownika i momentalnie zdobył liczną rzeszę zwolenników na całym świecie.


TOP 200