Humanizacja ekonomii

Inflacja, deficyt budżetowy, stopy procentowe i inne pojęcia ''ciężkiej'' ekonomii mają ogromną wartość informacyjną dla sterników gospodarki, nie są natomiast mobilizującym komunikatem dla przedsiębiorców.

Inflacja, deficyt budżetowy, stopy procentowe i inne pojęcia ''ciężkiej'' ekonomii mają ogromną wartość informacyjną dla sterników gospodarki, nie są natomiast mobilizującym komunikatem dla przedsiębiorców.

To nie znaczy, że właściciele firm czy ich menedżerowie nie rozumieją, co oznaczają poszczególne mierniki ekonomiczne i jakie są konsekwencje ich wielkości dla całej gospodarki, dla ich branży, a nawet dla poszczególnych przedsiębiorstw. Na tym znają się coraz lepiej, umieją czytać analizy przygotowywane przez agendy rządowe czy niezależne instytuty badawcze, potrafią interpretować publikowane wskaźniki finansowe. W przypadku młodszego pokolenia jest to wiedza nabyta w czasie studiów i praktyk, starsi menedżerowie bazują raczej na wieloletnim doświadczeniu i poradach specjalistów, konsultantów. Potrafią też prawidłowo reagować na tak opisane zjawiska, choć oczywiście wiele decyzji zaburzają czynniki niemerytoryczne, np. polityczne czy społeczne. Tak więc nie brak rozeznania makroekonomicznego jest słabością kadry menedżerskiej i właścicieli.

Słabość edukacji ekonomicznej, a nawet szerzej kultury ekonomicznej w Polsce, polega na braku wątku wiążącego indywidualne zachowania ludzi oraz relacje międzyludzkie w sferze klient-dostawca z ważnymi trendami gospodarczymi. Polscy ekonomiści nie umieją uchwycić tej "miękkiej" strony ekonomii, tych pojedynczych zdarzeń, które tworzą codzienną rzeczywistość gospodarowania, nie do opisania za pomocą matematyki, ale która dopiero w ostatecznym rozliczeniu - na poziomie wyników gospodarki narodowej w danym roku - przekłada się na liczby i procenty dochodu, zysku, rentowności, inflacji itd. "Miękka" ekonomia polega na przykład na analizie, jaką rolę odgrywa zaufanie w kontaktach między partnerami, jaki rodzaj stosunków gospodarczych jest możliwy do zbudowania między partnerami, którzy mają do siebie zaufanie. A przecież cała ogromna dziedzina biznesu internetowego czy zintegrowane łańcuchy logistyczne są budowane na fundamencie zaufania i oparcia się na dobrych intencjach uczestników tych struktur. Jeśli ekonomiści nie potrafią zauważyć tych "miękkich" aspektów, to i nie dzielą się tak uzyskaną wiedzą z szerszą publicznością, z kadrą menedżerską, z przedsiębiorcami. Również publicyści ekonomiczni nie czynią tego.

Nasze gazety przepełnione są analizami giełdowymi, spekulacjami na temat, kto kogo, dlaczego i za ile przejmuje, śledztwami w sprawie wpływów politycznych w przedsiębiorstwach, ale nie uświadczy się w nich porządnych tekstów na temat podłoża kulturowego zmian zachodzących w postawach konsumpcyjnych czy biznesowych. Dla przykładu: zauważamy, że technologia umożliwia w tej chwili daleko posuniętą indywidualizację produktów i usług. No, ale co z tego? Najwięcej, co umiemy z tym zrobić, to dalej dostosowywać technologię i organizację do spełniania tego oczekiwania, które wcześniej zostało u klientów wywołane. Ale indywidualizacja konsumpcji - totalne odejście od produkcji masowej - oznacza zupełnie nowy sposób nawiązywania kontaktu z klientem. Ogólnie można powiedzieć, że będzie on bardziej osobisty. A więc trzeba będzie oddziaływać na inne sfery osobowości ludzi niż w dotychczasowych działaniach marketingowych, sprzedażnych czy innych. Gazety w krajach bardziej rozwiniętych, czyli w tych, które wyznaczają trendy - przy całym szacunku dla "ciężkiej" ekonomii - koncentrują się właśnie na takich rozważaniach.

Dlaczego to takie ważne? Otóż reakcja na wskaźniki makroekonomiczne, generalnie na zjawiska opisane matematycznie, jest zawsze reakcją spóźnioną. Zanim rzeczywistość ekonomiczna została opisana liczbami, już zaszły zmiany, które wymagają innej reakcji niż na tę, o której dowiadujemy się z liczb. To nie będzie szokująca różnica. Nasze przedsiębiorstwo też wykaże pewne liczby i one nawet potwierdzą trafność reakcji. Jeśli rosną stopy procentowe banku centralnego, to zawsze w kilka dni później wzrasta oprocentowanie kredytów w bankach komercyjnych. Akcja - reakcja. Nie ma w tym nic nieprawidłowego. Ale przedsiębiorstwo, które tylko reaguje, nie uczestniczy w tych podskórnych procesach - tejże "miękkiej" ekonomii. Nie chwyta wiatru w żagle. Ono tylko umie wydostać się z zatok, w które ten wiatr je zagnał.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200