Gospodarka w czasach robotów

Nowi, ambitni producenci robotów celują w nieco innych klientów niż firmy działające na tym rynku od dekad – dla nich idealnym odbiorcą jest nie korporacja, lecz przedsiębiorstwa małe i średniej wielkości. Rodney Brooks wyjaśnia, że dla niego jednym z zadań serii robotów Baxter jest wzmocnienie i odbudowanie pozycji amerykańskiego przemysłu. „Tak właśnie wzmacnia się gospodarkę – sprawiając, że lokalne firmy są skuteczniejsze i mogą lepiej konkurować na rynku międzynarodowym” – wyjaśnia Brooks. Jego zdaniem roboty w końcu staną się codziennością w biznesie. „To trochę jak z komputerami PC. Początkowo w każdej firmie był jeden i chwilę zajęło ludziom zrozumienie, że potrzebny jest im nie jeden w przedsiębiorstwie, lecz jeden na każdym biurku” – podsumowuje twórca Rethink Robotics.

Polskie roboty

Stan rynku robotycznego w Polsce przedstawia współczynnik gęstości robotyzacji, który określa, ile robotów przypada na 10 tys. osób zatrudnionych w przemyśle danego kraju. Średnio na świecie wynosi on obecnie 58. Najbardziej zrobotyzowanym krajem jest Korea Południowa, gdzie ten współczynnik sięga 400. Niemcy przekroczyli już wartość 260, zaś Czesi dociągnęli do 50. Tymczasem w Polsce ten współczynnik wynosi 18. W ocenie branży robotycznej to konsekwencja wciąż dotąd taniej siły roboczej, przez co nie opłacało się instalować robotów. Ale jednak koszty zatrudnienia stale rosną, co wymusza refleksję nad możliwymi zastosowaniami robotów.

Wbrew pozorom dodatkowym bodźcem nie stanie się nowa fabryka samochodów, o której marzą producenci robotów przemysłowych, lecz udane wdrożenia robotycznych projektów badawczo-naukowych w zakresie bezpieczeństwa narodowego oraz program modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP, zakładający zakup dronów.

Na tym rynku od lat dominuje Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów. Służby różnych krajów używają już od lat jego robotów saperskich, np. Ibi. Ważący niecałe 300 kg robot rozpędza się do 10 km na god. i bez trudu pokonuje zarówno piaszczyste bezdroża, skaliste wzniesienia, mokradła, jak i rumowiska. Jak podkreślają przedstawiciele PIAP-u, zaletą Ibisa jest nie tylko jego napęd, lecz także uniwersalność. Można instalować na nim dodatkowe urządzenia, np. wyrzutnik pirotechniczny, urządzenia RTG, magistralę do zdalnego odpalania ładunków wybuchowych, nawijarki ze światłowodem i wiele innych.

Swoje doświadczenia w budowie robotów PIAP pogłębił w dwóch znaczących projektach badawczo-rozwojowych finansowanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR): TALOS i PROTEUS. W pierwszym zaproponowano, aby zestawy dwóch dużych robotów samojezdnych nadzorowanych z mobilnego stanowiska dowodzenia pilnowały unijnych granic. W drugim trzy roboty różnej wielkości i funkcjonalności, współpracujące z samolotem bezzałogowym i mobilnym stanowiskiem dowodzenia, dostosowano do wymogów akcji antyterrorystycznej, szerzej: reagowania kryzysowego. Jeśli konsorcjanci uporają się z komercjalizacją swojego demonstratora, mogą odnieść sukces rynkowy.

W przypadku samolotów bezzałogowych na czoło wybija się gliwicka firma Flytronic ze swoją maszyną Fly Eye, używaną już przez nasze wojska specjalne w Afganistanie. Polska armia używa trzech typów dronów: izraelskich Orbiterów, amerykańskich Scan Eagle oraz właśnie polskich Fly Eye. Najwięcej mamy Orbiterów, piętnaście zestawów, z których każdy składa się z trzech bezzałogowców. Ponadto wojsko ma cztery zestawy Fly Eye (każdy zestaw to cztery samoloty) oraz jeden zestaw Scan Eagle.

W ciągu najbliższych trzech lat wojsko zakupi ok. 90 zestawów samolotów bezzałogowych, w tym niektóre będą również uzbrojone. Łącznie to prawie 500 bezzałogowych statków powietrznych.

Wskaźniki robotyzacji mogą wzrosnąć z jeszcze innego powodu. Niedługo masową produkcję i sprzedaż robotów-odkurzaczy rozpocznie warszawska firma Robotics Innovations. Wówczas przekonamy się, ile naprawdę jest wart nasz rynek robotyczny.

Sławomir Kosieliński


TOP 200