Góra urodziła mysz

Wiele wskazuje na to, że MPT w Poznaniu są na najlepszej drodze do utracenia pozycji organizatora najważniejszej imprezy targowej dla przemysłu informatycznego w Polsce. W zasadzie poza wydzierżawieniem powierzchni nie zadbano w Poznaniu o nic, zwłaszcza zaś o informację. Katalog roił się od błędów, nowe produkty (niektóre b. ciekawe, o czym poniżej) trzeba było wyszukiwać na stoiskach, nie odbyło się podsumowanie targów, a biuro prasowe przez większość dni świeciło pustkami, ponieważ dyżurująca w nim osoba miała ważniejsze zajęcia od zajmowania się dziennikarzami.

Wiele wskazuje na to, że MPT w Poznaniu są na najlepszej drodze do utracenia pozycji organizatora najważniejszej imprezy targowej dla przemysłu informatycznego w Polsce. W zasadzie poza wydzierżawieniem powierzchni nie zadbano w Poznaniu o nic, zwłaszcza zaś o informację. Katalog roił się od błędów, nowe produkty (niektóre b. ciekawe, o czym poniżej) trzeba było wyszukiwać na stoiskach, nie odbyło się podsumowanie targów, a biuro prasowe przez większość dni świeciło pustkami, ponieważ dyżurująca w nim osoba miała ważniejsze zajęcia od zajmowania się dziennikarzami.

W większości firm w pierwszych dniach zaczęto poważnie zastanawiać się nad sensem obecności w Poznaniu, a to ze względu na minimalne zainteresowanie potencjalnych klientów. W czwartek 9 kwietnia było nieco lepiej, a w piątek zwijano już żagle.

Z targów trudno w istocie wysnuć dalej idące wnioski co do perspektyw rynku komputerowego w Polsce. O ile jeszcze niespełna dwa miesiące temu, podczas warszawskiej imprezy - "Komputer Expo '92" perspektywy dla firm, nastawionych głównie na potężnych instytucjonalnych użytkowników i na kompleksowy charakter usług, były raczej obiecujące, o tyle po imprezie poznańskiej trzeba o szansach mówić ze znacznie większą dozą sceptycyzmu. W tym sensie Infosystem '92 stał się zarówno swoistego rodzaju papierkiem lakmusowym ogólnej sytuacji gospodarczej, jak i potwierdzeniem chaosu i poczucia niepewności, jakie w branży komputerowej wprowadziły nowe przepisy celne. Jeszcze gorszy jest jednak kosmiczny bałagan i zgoła paranoiczna biurokracja towarzysząca realizacji tych przepisów.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że liczące się na świecie firmy traktują poważnie polski rynek niejako "siłą rozpędu", w trosce przede wszystkim o własną renomę i chęć zachowania na wschód od Odry, wypracowanego latami, dobrego imienia.

Nie da się już tego powiedzieć o niektórych polskich dystrybutorach i dealerach bardziej zaznajomionych z realiami i (czemu w końcu trudno się dziwić) łatwiej adaptującymi się do nie całkiem klarownej sytuacji. Stąd np. podejmowane próby wprowadzania niskich cen na rzekomo markowe komputery, w których pozostawia się tylko płytę główną, wymieniając całą resztę (monitory, dyski, klawiaturę) na wyroby o niższej klasie jakości. Stąd też powszechne deklaracje ofertowe o możliwościach kompleksowych instalacji systemów, za którymi tylko w nielicznych przypadkach stoi zaplecze w postaci analityków tychże systemów, gwarancja, że spełniają one wymóg otwartości oraz naprawdę sprawny serwis.

To, co jeszcze w lutym wydawało się bliskie obowiązywania na polskim rynku jako kryterium zapewniającej powodzenie długofalowej taktyki firm komputerowych, wydaje się znowu odchodzić na drugi plan. Powraca znana z poprzedniej epoki metoda sprzedawania szybko, bez troski o to, czy przyszły użytkownik wystawi dostawcy laurkę, czy raczej wpisze go do czarnej księgi. Wynika to w pewnym stopniu z wyraźnego obniżenia popytu oraz - co podkreślano - z faktu, że za dobrymi chęciami nabywców nie idą dostateczne pieniądze. Trzeba więc toczyć batalię o te, które jeszcze są dostępne.

Przy takiej wyraźnej reorientacji tym większego znaczenia nabiera w zasadzie jedyna poważniejsza impreza (poza pierwszą w naszym kraju prezentacją znanej amerykańskiej firmy BANYAN) towarzysząca targom, a mianowicie seminarium na temat systemów otwartych. Seminarium to, jako swoista wizytówka nowo powołanego Stowarzyszenia Rozwoju Systemów Otwartych, potwierdziło, że znaleźli się w nim ludzie nie tylko kompetentni, ale - co ważniejsze i dość rzadkie w informatyce - zdolni propagować ideę otwartych możliwości w sposób zrozumiały i przystępny dla potencjalnych użytkowników. Dobrze to wróży na przyszłość, zwłaszcza jeśli Stowarzyszenie stanie się - jak zamierza - kuźnią nowego, bądź (trwają dyskusje) pasem transmisyjnym dla któregoś z istniejących już standardów GOSIP.

Poszukiwanie dużych kontraktów, polegających na instalacji sieci to dziś tendencja na całym komputerowym rynku, wszędzie na świecie kojarzona z wyraźnym regresem w sprzedaży PC-tów. Daje się to odczuć również w naszym kraju. Pytanie tylko, na ile jest to odzwierciedleniem stanu nasycenia gospodarki komputerami osobistymi i świadomości, że nie na nich należy obecnie opierać informatyzację szeroko rozumianych procesów zarządzania? Równie dobrze może to być po prostu rezultat braku środków nawet na tego rodzaju zakupy.

Wydaje się równocześnie, że nie wszyscy wyczuli rynek odbiorców indywidualnych. Wyczucie przy tym polega przede wszystkim na przedstawieniu oferty cenowo "kompatybilnej" z zasobami prywatnych kieszeni. PC-ty w cenie 4-krotnej średniej płacy mają małe szanse na tak określonym rynku. Gdy jednak - tak jak to uczynili dealerzy Commodore'a - zaproponować nawet taki archaizm jak procesor 8-bitowy, ale za 2 mln zł, można ciągle jeszcze oczekiwać znaczącego sukcesu.

Sceptycyzm, jaki w przeciwieństwie do Komputer-Expo, stał się udziałem uczestników Infosystem '92 być może zniknie podczas targów InfoMan, zaplanowanych we wrześniu na miejsce Baltcomu z nastawieniem na komputeryzację bankowości i administracji.

Czy rzeczywiście huśtawka nastrojów, nadziei i oczekiwań jest tym czego najbardziej potrzeba rozwojowi polskiej informatyki? Adresatem tego pytania - jak pokazał Infosystem '92 - powinni być jednak głównie ludzie spoza branży z ministrem finansów i prezesem GUC na czele.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200