Gasnąca gwiazda Steve'a Jobsa

Steve Jobs wraz z twórcą Microsoftu, Billem Gatesem, był jednym z nielicznych luminarzy przemysłu komputerowego, których blask wykraczał znacznie poza Silicon Valley. Swoją karierę, podobnie jak Gates, rozpoczął w firmie, która zmieniła oblicze przemysłu komputerowego.

Steve Jobs wraz z twórcą Microsoftu, Billem Gatesem, był jednym z nielicznych luminarzy przemysłu komputerowego, których blask wykraczał znacznie poza Silicon Valley. Swoją karierę, podobnie jak Gates, rozpoczął w firmie, która zmieniła oblicze przemysłu komputerowego.

Apple Computer, firma, którą założył wraz ze Stevem Wozniakiem w rodzinnym garażu w połowie lat 70., wyprodukowała pierwszy na świecie w pełni funkcjonalny komputer osobisty. Do 1980 r. roczna wartość sprzedaży komputerów osobistych Apple wynosiła 120 mln USD, co uczyniło Jobsa bogatym, ale nie w takim stopniu jak Gatesa. W 1982 r. 27-letni Jobs, którego majątek szacowano na 100 mln USD, był najmłodszym niezależnym biznesmenem na liście 400 najbogatszych ludzi świata opublikowanej przez tygodnik Fortune.

Jobs różni się jednak od Gatesa tym, że nie udało mu się do końca utrzymać kontroli nad firmą. Po ujawnieniu w 1985 r. afery z podkupieniem od Pepsi Coli Johna Sculleya mającego podratować szanse firmy, Jobs zrezygnował z działalności na rzecz Apple i zabrał się za tworzenie nowej, jakoby bardziej obiecującej firmy komputerowej, którą nazwał NeXT. Książka, którą rekomendujemy, opowiada smutną historię o tym, jak Jobs stracił na tym przedsięwzięciu niemało - całe 250 mln USD.

NeXT nie powstał w garażu, jak jego poprzednik. Jednym z pierwszych 10 pracowników firmy był dekorator wnętrz, który całkowicie zmienił wystrój nowego biura, co oczywiście kosztowało majątek. Dodatkowo ponad 100 tys. USD wydano na stworzenie firmowego logo. Komputer w cenie 3 tys. USD miał być ostatnim krzykiem techniki z przeznaczeniem na potrzeby szkolnictwa wyższego. W tym celu Jobs wybudował w pełni zautomatyzowaną fabrykę. Wkładając tyle serca w swoje jeszcze nie narodzone dziecko Jobs uważał, że NeXT po prostu nie może go zawieść. Jego sukces został podwójnie zabezpieczony, gdy Ross Perot, równie ostrożny w interesach jak nieodpowiedzialny w polityce, zainwestował 20 mln USD w bajeczne wizje Jobsa i został jednym z prezesów firmy.

Niestety na wizjach wszystko się skończyło. Gdy komputer NeXT Cube wreszcie pojawił się na rynku w 1988 r. i kosztował aż 10 tys. USD, a wcale nie zapewniał lepszych parametrów niż konkurencja. Co gorsza użytkował tylko własne oprogramowanie, w czasach, kiedy reszta przemysłu komputerowego zwróciła się w kierunku otwartych standardów.

Mimo zapewnień Jobsa o ogromnej sprzedaży, spodziewanym wzroście akcji i szybkim zysku oraz mimo zastrzyku kapitału japońskiego Canona w wysokości 100 mln USD, z końcem 1989 r. NeXT produkował mniej niż 100 komputerów miesięcznie. Sprzedaż nie wzrastała mimo licznych zmian strategii marketingowej firmy. Nowy komputer zaprezentowany w 1990 r. był lepszy, ale tylko nieco tańszy. Przez krótki czas wydawał się nawet potencjalnym rywalem dla takich liderów w tej branży jak Sun Microsystems. W rzeczywistości NeXT był na skraju bankructwa.

Koniec końców, firma przeżyła dzięki balansowaniu na linie w poszukiwaniu okazji, co było zasługą zarówno Canona jak i Jobsa. Ego Jobsa nie zostało więc złamane, ale kapitał NeXT- a mocno uszczuplony. Większość jego najlepszych pracowników odeszła wraz z Perotem. Równo rok temu, w lutym 1993 r., firma zaprzestała produkcji komputerów zwalniając przeszło połowę załogi i koncentrując się na sprzedaży software'u. Prawa rynku zmusiły Jobsa do adaptowania go na potrzeby systemów otwartych. Obroty w wysokości 12 mln USD w 1993 r. stały w jawnej sprzeczności z miliardowymi marzeniami Jobsa. Wreszcie w listopadzie ub.r. Sun Microsystems, jego główny rywal, zainwestował w NeXT 10 mln USD. Wtajemniczeni twierdzą, że tylko kwestią czasu jest moment wykupienia przez Sun całej firmy.

Niepowodzenia są tym co najbardziej interesuje biografów. Za radą swoich doradców Jobs nie wyrża jednak obecnie zgody na rozmowę z nimi. Również jego przyjaciele i doradcy finansowi nabrali wody w usta. W efekcie autor (*) w swojej relacji zbyt często podpiera się wycinkami prasowymi, których w książce jest cytowanych ponad 400. Nie przyczynia się to jednak do przybliżenia przyczyn porażki i po trosze czyni z autora laika.

Mimo wszystko udało mu się stworzyć porywający portret człowieka, którego obsesją było znalezienie swojego miejsca w historii komputeryzacji, jednocześnie niezdolnego do akceptacji faktu, że historia nie lubi się powtarzać. Rozstając się z Apple, Jobs sądził, że jest nieomylny i każdy nowy biznes poprowadzi do sukcesu. Autor (i historia) dowiódł, jak zarozumiały był to pogląd.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200