Firma jak fabryka marzeń

Materiał promocyjny O nowych technologiach dla loterii, biznesie opartym na zaufaniu oraz najnowszych rozwiązaniach dla graczy rozmawiamy z Wojciechem Włodarczykiem, prezesem zarządu IGT Poland sp. z o.o.

Lotto, Keno, Euro Jackpot. Wszyscy znają te pojęcia. Pewnie jednak niewiele osób zastanawia się, co się za tym kryje od strony technologicznej?

To prawda. Rzadko kiedy gracz, kupując los na loterię, zastanawia się, co się z nim dzieje do czasu losowania. Jest to skomplikowany proces technologiczny, zaczynający się w momencie wyboru konkretnej gry, następnie otwarcia transakcji na terminalu przez sprzedawcę, rejestrację zakładu w systemie centralnym, aż po wydruk potwierdzenia. Cała operacja trwa poniżej 2 sekund, dlatego gracze najczęściej nawet jej nie zauważają. A za tymi dwiema sekundami stoi sztab ludzi z naszej firmy, odpowiedzialnych za sprawne działanie systemu online, który dziennie przetwarza od kilku do kilkudziesięciu tysięcy takich transakcji na minutę.

Skąd wzięło się pojęcie „fabryka marzeń”?

W dniu jednej z większych kumulacji Lotto jeden z programistów zażartował, że ludzie mają marzenia, a my ciężko pracujemy nad rozwiązaniami, dzięki którym mogą grać, wygrywać i je realizować. Taka fabryka marzeń.

Firma jak fabryka marzeń

W 2015 r. nastąpiła fuzja dwóch światowych gigantów: GTECH i IGT, w której wyniku powstała firma o jednym z największych potencjałów technologicznych w światowej branży hazardowej. Jaką rolę w strukturach korporacji pełni polski oddział IGT?

Jesteśmy obecni w Polsce od 1991 r. Zatrudniamy ponad 500 osób (w Warszawie i w naszej spółce zależnej BillBird w Krakowie). Szacuje się, że to właśnie w centrum technologicznym polskiego oddziału IGT powstaje ponad połowa wszystkich rozwiązań, jakie są wdrażane w loteriach na całym świecie. To ogromny potencjał i sukces, za którym stoją Polacy. W Polsce naszym klientem jest Totalizator Sportowy, ale ponad 90% naszej załogi świadczy usługi na rzecz loterii zagranicznych.

Objął Pan stanowisko prezesa zarządu IGT Poland w 2010 r. Pod Pana kierownictwem polska filia firmy znacznie się rozwinęła. Jak Pan ocenia te osiem lat?

Osiem lat to dużo i zarazem dość mało, by zrobić takie podsumowanie, bo poważne plany biznesowe tworzy się na dłużej. Na pewno ten czas był jednym z najintensywniejszych w moim życiu zawodowym. Przeszliśmy w tym okresie zmianę systemu w kolekturach Totalizatora Sportowego. Podobne wydarzenie występuje raz na około 10 lat, więc z punktu widzenia naszego biznesu to kluczowy moment współpracy z klientami. Przygotowania trwają około roku i wszystko musi być precyzyjnie określone, bo najmniejszy szczegół może zadecydować o powodzeniu lub fiasku całej operacji. Każdego dnia nasz system przetwarza średnio 5 tys. transakcji na minutę, w czasie kumulacji jest to nawet około 25 tys., nie ma więc mowy o jakimkolwiek niedopatrzeniu.

Firma jak fabryka marzeń

Ale te lata to także intensywny rozwój całego naszego polskiego oddziału firmy, nie tylko departamentów odpowiedzialnych za współpracę z polską loterią. Staliśmy się w tym okresie wiodącym ośrodkiem R&D nie tylko naszej firmy, ale i całej branży loteryjnej na świecie. Uruchomiliśmy także Europejskie Centrum Operacyjne, które każdego dnia, 24 godziny na dobę, nadzoruje pracę systemów online i interaktywnych wielu loterii na całym świecie.

Nadzorują Państwo pracę loterii z innych krajów zdalnie. To nowość w tym biznesie?

Zdecydowanie tak. Do niedawna loterie w ogóle nie dopuszczały możliwości, by jakiekolwiek operacje techniczne były wykonywane poza ich siedzibą. Z biegiem lat zaczęło się to zmieniać, wraz z rozwojem technologii i optymalizacją ekonomiczną.

Outsourcing i korzystanie z usług świadczonych zdalnie to już norma w dzisiejszym świecie. Dlaczego loterie nie korzystały z tego do tej pory?

Biznes loteryjny opiera się głównie na zaufaniu graczy, dlatego m.in. większość loterii na świecie stanowią nadal loterie państwowe. Mogą być udzielane koncesje na ich prowadzenie, czy też mogą być technicznie obsługiwane przez podmioty zewnętrzne, ale zawsze jest to pod mocnym nadzorem rządowym. Moje ulubione porównanie, które przytaczam: jeśli mamy w banku 3 zł, to zawsze będzie to 3 zł (pomijając oprocentowanie). Kupon loteryjny za 3 zł może okazać się po losowaniu kuponem wartym 30 mln zł. Trudno sobie nawet wyobrazić, co by się stało, gdyby taka transakcja zaginęła gdzieś w systemie online. Dlatego zaufanie i bezpieczeństwo transakcji to podstawa naszego działania i ogólnie działania loterii. Jeśli cała infrastruktura techniczna znajduje się w kraju, gdzie loteria ma siedzibę, jest poczucie większej kontroli.

Jaka jest przyszłość nowych technologii dla loterii?

Jeśli chodzi o nowe technologie dla loterii, to na pewno głównym trendem są urządzenia mobilne (tablety, smartfony) zamiast tradycyjnych terminali loteryjnych, jakie widzimy w kolekturach. Coraz częściej loterie chcą wychodzić poza swoje stacjonarne punkty sprzedaży i oferować gry, np. podczas eventów plenerowych. Jako pierwsze z takich rozwiązań zaczęły korzystać loterie azjatyckie i afrykańskie, w których dominuje sprzedaż uliczna (nie tylko produktów loteryjnych). To także świetne rozwiązanie dla punktów, które mają ograniczone powierzchnie. W Europie takie rozwiązania możemy już spotkać w Belgii i w Polsce.

Jakie wyzwania stoją w najbliższym czasie przed IGT Poland?

Skupiamy się przede wszystkim na dalszym rozwoju naszych dwóch centrów w Warszawie: technologicznego i operacyjnego. 90% naszej działalności to eksport usług, dlatego naszym priorytetem jest podnoszenie kompetencji naszych pracowników i dostosowywanie portfolio oferowanych produktów do oczekiwań naszych klientów. Dzięki temu utrzymamy pozycję lidera rozwiązań IT dla loterii.