Fabryka pracuje

W tej sytuacji informatyk pracujący w zakładzie przemysłowym musi doskonale znać się na głównym biznesie przedsiębiorstwa. To on jest łącznikiem między działami biznesowymi a firmami IT. Musi umieć odpowiednio zaadresować potrzeby kolegów z biznesu. Ci zaś mówią tak: gdy wdrożymy nową wersję ERP, niechże zmniejszy się pracochłonność obsługi transakcji, uzyskajmy większą elastyczność w dostosowywaniu do zmian, uzyskajmy szybszy dostęp do informacji. W ślad za tym ma nastąpić oczywiście zmniejszenie kosztów utrzymania. Trzeba też wdrożyć system wspomagania produkcji (MES), który pozwala na ciągłą optymalizację parametrów technologicznych. Wówczas integracja z systemem ERP umożliwi wymianę danych o zleceniach produkcyjnych oraz technologii wytwarzania.

Dodatkowo, taki informatyk biznesowy musi wyliczyć korzyści z wdrożenia systemu pracy grupowej. W GK Kęty nowy system stał się bazą do wdrażania elektronicznego obiegu dokumentów, tworzenia baz wiedzy, archiwów dokumentów. "Projekt trwa nieprzerwanie, obejmuje coraz to nowe obszary działalności biznesowej" - dodaje Dorota Kubiak.

W fabryce nie ma miejsca na programistyczne fajerwerki. Tu rządzi ekonomia. Przykładowo, w hali produkującej łopatki do turbin parowych na potrzeby energetyki - sztandarowym produkcie Zakładów Mechanicznych "Wiromet" SA w Mikołowie - trzydziestoletnie obrabiarki równie dobrze się sprawdzają, jak współczesne, komputerowe frezerki. Ale nie szkodzi popróbować. "Może i chciałbym wdrożyć jeszcze więcej systemów teleinformatycznych, ale u nas nieustannie liczy się koszty i opłacalność takich inwestycji, toteż mamy tyle IT, ile rzeczywiście dzisiaj potrzeba" - klaruje Marek Sokołowski.

Kubeł zimnej wody na otrzeźwienie

To zdanie powinni mieć przed oczami wszyscy sprzedawcy IT, zwłaszcza… w sektorze publicznym. Tam branża IT próbuje narzucić swoją wolę sektorowi publicznemu. Robi to namolnie, bez znajomości specyfiki sektora, butna i pewna siebie. Krzyczy i protestuje, gdy urzędnicy traktują jej rozwiązania jako niepotrzebne fajerwerki, zaś zamiast mówić o e-urzędzie, wolą oni poznawać New Public Management.

Natomiast, gdy zwiedzam fabryki, nie poznaję naszej kochanej branży. Ta sama, a jakby nie ta sama. To klient ma zawsze rację, wystarczy wszak tyle IT, ile trzeba, żeby firma wykonała projekt o jak najlepszej jakości, na czas, przy założonym budżecie. Słowem, żadnych niepotrzebnych wydatków na propagandowe umizgi sprzedawców IT. Biznes wie, co chce kupić i nikt mu nie będzie dyktował warunków. O dziwo, firmy IT chodzą tam w kagańcu i na nikogo nawet nie zawarczą.

Dlatego przemysł nieźle się rozwija. Teleinformatyka zna swoje miejsce w szeregu i na tym też dobrze wychodzi.


TOP 200