Europejskie szanse i zagrożenia

Europa jest zapóźniona w rozwoju biznesu elektronicznego nie dlatego że ma mało zdolnych inżynierów i menedżerów, lecz dlatego że całe jej dziedzictwo kulturowe nie sprzyja temu typowi aktywności biznesowej.

Europa jest zapóźniona w rozwoju biznesu elektronicznego nie dlatego że ma mało zdolnych inżynierów i menedżerów, lecz dlatego że całe jej dziedzictwo kulturowe nie sprzyja temu typowi aktywności biznesowej.

Prawie wszystkie parametry Nowej Ekonomii źle świadczą o Europie. Jest tak na przykład w odniesieniu do powszechności dostępu do Internetu i kosztów korzystania z niego, potencjału przemysłu technologii informatycznych, wysokości nakładów na badania i rozwój, produktywności pracowników. Co więcej, dystans do Stanów Zjednoczonych, kolebki gospodarki elektronicznej, a także - w niektórych obszarach - do Japonii, się powiększa. Oznacza to, że Europa nie dość, że nie ustanawia standardów dla reszty świata, to jeszcze ustawia się w pozycji goniącego, pozycji podwójnie kosztownej i demoralizującej.

Jest kilka przyczyn zapóźnienia. Choć właściwie nie jestem pewna, czy tak stanowczo można mówić o zapóźnieniu - czyli czymś, co przynajmniej w założeniu można nadrobić - czy raczej należałoby to nazwać brakiem podstawowych przesłanek do odniesienia sukcesu. Moim zdaniem najważniejsze są dwie przyczyny: pierwszą jest europejska kultura biznesowa, a drugą - rozdrobnienie kontynentu na państwa różniące się pod względem prawodawstwa, poziomu rozwoju, obyczajów społecznych i stosownie do tych różnic formułujących swoje interesy.

Sektor technologii informatycznych, a także zaczątki gospodarki elektronicznej i biznesu opartego na Internecie zbudowano w Stanach Zjednoczonych dzięki niezwykłej aktywności i odwadze przedsiębiorców i pracowitości ludzi. W amerykańskiej kulturze nawet duże ryzyko, na granicy ryzykanctwa, jest powszechnie akceptowane, a nawet chwalone i pożądane. Również bankructwo nie wywołuje wielkiego stresu, jest jedną z norm działalności gospodarczej. Ludzie budują swoje biznesy ze świadomością, że coś takiego może się przydarzyć i ze spokojną pewnością, że wtedy będą musieli zabrać się od nowa do czegoś innego albo do tego samego, ale inaczej. Praktyki biznesowe są doskonalone - metodą prób, sukcesów i niepowodzeń - bez wielkich strat społecznych czy psychicznych. W USA możliwe są błyskawiczne kariery i kariery "od pucybuta do milionera". W Europie nie ma przyzwolenia dla szybkiego awansu czy traktowania wschodzących przemysłów i przedsiębiorstw jako równoprawnych partnerów. Wszystkie wymienione cechy europejskiej kultury biznesu nie muszą być jej wadami - z punktu widzenia dobra człowieka mogą być wielkimi zaletami - ale dla rozwoju Nowej Ekonomii są nieprzyjazne. W sektorze technologii teleinformatycznych produktywność europejskich pracowników (wartość dodana wytwarzana przez jednego zatrudnionego) jest trzy razy mniejsza niż amerykańskich, nawet wówczas, gdy pracują w oddziałach amerykańskich firm.

Europa składa się z dziesiątek osobnych organizmów państwowych, które różnią się prawie w każdej ważnej sprawie, począwszy od standardów przemysłowych i technicznych, poprzez regulacje finansowe i formalnoprawne, stopień liberalizacji rynku, aż po systemy ochrony zdrowia zatrudnionych i ochrony prywatności. Nie ma choćby europejskiego systemu patentów. Europa - mimo poważnych wysiłków wspólnotowych - nie stanowi jednego rynku, a rynki fragmentaryczne - poszczególnych krajów - są zbyt małe, aby mógł się na nich rozwinąć innowacyjny przemysł (koszty!), by kwitła przedsiębiorczość, a klienci swobodnie mogli korzystać z wolnego rynku. Szwedzki klient nie widzi powodu, aby płacić podatki za niemiecką wieżę kupioną przez Internet u brytyjskiego detalisty. W ramach Nowej Ekonomii nie mieści się pojęcie granic politycznych. Nie mieści się również cwaniactwo związane z tym, że gdzie indziej płacimy podatki, zatrudniamy inżynierów i wynalazców, gdzie indziej budujemy fabrykę, a jeszcze gdzie indziej urządzamy siedzibę firmy. A ponadto Europa rozwija się nierównomiernie. W Skandynawii upowszechnienie Internetu jest takie jak w USA, a na południu Europy - od 2 do 4%. 65% Finów używa telefonu komórkowego, Niemców tylko 26%.

Europa ma swoje szanse. Jest światowym liderem w dziedzinie upowszechnienia i wykorzystania telefonii komórkowej. Może to być dobry fundament budowy gospodarki elektronicznej w wersji m-commerce. Może być. Ale czy będzie, zależy w pierwszej kolejności od aktywności wszystkich wspólnych struktur europejskich po to, aby pokonać niewygodną strukturę polityczną Europy, a w drugiej - od zaangażowania rządów. W Europie nie można liczyć tylko na przedsiębiorczość inwestorów, przemysłowców i wynalazców.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200