Energetyka systemowa oddaje pole

Niektórzy nadziei upatrują w rozwoju energetyki rozproszonej. Czego uczą przykłady innych krajów europejskich?Dobrym przykładem jest Wielka Brytania, gdzie w kwietniu 2010 r. uruchomiono program energetyki prosumenckiej. Zaplanowano, że w formie rozproszonej energetyki, głównie instalacji fotowoltaicznych montowanych na dachach domów, do 2020 r. powstanie 40 tys. MW nowych mocy. To więcej, niż obecnie wynosi potencjał całej polskiej energetyki!

Te instalacje w Wielkiej Brytanii mają rocznie produkować tylko

30 tys. TWh energii. Trzeba pamiętać, że to jest innego rodzaju produkcja, która idzie do odbiorcy prawie bez strat, bo jest konsumowana na miejscu. W Polsce produkujemy ok. 160 TWh, a konsumujemy 120 TWh, co znaczy, że po drodze 40 TWh nie dociera do odbiorcy końcowego. Z tego 20 TWh zużywa sama energetyka, a kolejne 20 TWh idzie w powietrze (straty przesyłowe i dystrybucyjne).

Od kwietnia 2010 do końca 2011 w Wielkiej Brytanii nastąpił wzrost liczby instalacji o 140 tys. jednostek. Docelowo ma ich być prawie 8 mln na koniec 2020 r.

Czy realizacja podobnego programu jest możliwa w Polsce?W projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE), przygotowanej przez Ministerstwo Gospodarki, znalazły się rozwiązania promujące mikroźródła, które są wzorowane na systemie brytyjskim. Nasze propozycje są oczywiście skromniejsze i łagodniejsze; plan brytyjski jest bogaty, tam dostaje się wsparcie nawet wtedy, kiedy produkuje się energię tylko dla siebie.

W projektowanych rozwiązaniach drobny wytwórca może sprzedać nadwyżkę energii do sieci. Nie trzeba prowadzić przy tym działalności gospodarczej, nie uzyskuje się tzw. zielonych certyfikatów - licznik pracuje w obie strony, oczywiście z różnym przelicznikiem. To rozwiązanie proste technicznie i organizacyjnie. Warto pomyśleć o tym, żeby zamiast pozwoleń środowiskowych i budowlanych wystarczyło zgłoszenie instalacji do gminy lub starostwa. Jeśli chodzi o oddziaływanie mikroźródeł na środowisko, to dane urządzenie powinno mieć homologację. Jeśli będzie ją miało, to bez przeszkód powinno się je instalować. Tym powinien zajmować się instalator z uprawnieniami. Chodzi o małe urządzenia, takie jak panel fotowoltaiczny o pow. kilku mkw, kocioł gazowy z dodatkiem silnika Stirlinga albo mały wiatrak na dachu.

Jak tego programu nie wdrożymy, to nie będziemy mieli energii. Energetyka systemowa oddała pole, okazała się nieskuteczna.

Czy duże firmy energetyczne będą stawiały opór tym zmianom?Niby w jakiś sposób firma energetyczna może stawić opór państwu? Państwo mówi, że jest obowiązek przyłączania do sieci OZE i nie ma przebacz. A jak sieć jest za słaba, żeby przyłączyć takie źródła, to trzeba wzmocnić sieć.

Jakie technologie mogą być stosowane w Polsce?W Polsce powinniśmy stawiać na panele fotowoltaiczne, przydomowe wiatraki oraz coś, czego jeszcze w naszych przepisach nie ma, a być powinno, czyli domowe elektrociepłownie, w których do produkcji ciepła, ciepłej wody i energii elektrycznej wykorzystywany jest głównie gaz. Taka instalacja nie musi mieć dużej mocy, wystarczy nawet 1-2 kW, instalacja fotowoltaiczna też może mieć moc 1 kW.

W Polsce mamy ok. 3 mln piecyków gazowych. Gdyby każdy piecyk gazowy lub termę gazową produkującą ciepłą wodę zastąpić nowym urządzeniem mającym nawet 1 kW mocy elektrycznej, czyli małą domową elektrociepłownią, to będziemy mieli 3 mln kW. A 3 mln kW to 3 tys. MW, czyli tyle, ile ma mieć jedna elektrownia jądrowa. Warto pamiętać, że przy domowych instalacjach gazowych jest znacznie mniej ryzyka niż przy elektrowni jądrowej. Zakładam, że do 2015 r. możemy mieć w energetyce rozproszonej nawet 2 tys. MW - jest to możliwe, jeśli patrzeć na tempo rozwoju tego sektora w Wielkiej Brytanii.


TOP 200