Emeryci w kwiecie wieku

Piotr, Karol i Tadeusz nigdy się z sobą nie spotkali, chociaż mieliby ku temu wiele okazji: studia w jednej uczelni (Piotr i Karol), praca w tym samym gmachu (Karol i Tadeusz), urlopy w resortowych ośrodkach wypoczynkowych, wspólne zamiłowanie do informatyki. Łączy ich coś jeszcze: odeszli z wojska do firm cywilnych. Teraz mogą konfrontować cywilną rzeczywistość z poprzednim życiem.

Piotr, Karol i Tadeusz nigdy się z sobą nie spotkali, chociaż mieliby ku temu wiele okazji: studia w jednej uczelni (Piotr i Karol), praca w tym samym gmachu (Karol i Tadeusz), urlopy w resortowych ośrodkach wypoczynkowych, wspólne zamiłowanie do informatyki. Łączy ich coś jeszcze: odeszli z wojska do firm cywilnych. Teraz mogą konfrontować cywilną rzeczywistość z poprzednim życiem.

Piotr zdał celująco egzaminy na Wydział Cybernetyki Wojskowej Akademii Technicznej. Przez następnych 5 lat, które spędził w 2. Szkolnej Kompanii, starał się zrozumieć, dlaczego armia żąda, aby najpierw był żołnierzem, a potem informatykiem. Oficerskie szlify pomogły mu na długo zapomnieć o młodzieńczych dylematach. Z roku na rok przekonywał się jednak, że informatyk w mundurze musi odpowiadać w jednostce za komputer pani Zosi z księgowości (z upodobaniem usuwa pliki systemowe), myśleć o literkach na dyplomie szefa sztabu (nikt inny nie zna CorelDraw), a od czasu do czasu napisać aplikację, której sens tylko on był w stanie pojąć.

Po 15. latach noszenia munduru miał dość. Cywilne firmy nęciły wysokimi pensjami, służbowym samochodem i pracą przy skomplikowanych projektach informatycznych. Wojsko nie mogło zaproponować mu alternatywnej perspektywy, toteż nie zwlekał ze złożeniem podania o zwolnienie "do cywila". Mógł przebierać w ofertach, gdyż otrzymywał emeryturę w wysokości 45% uposażenia. Gdyby wytrzymał w wojsku jeszcze 10 lat, przysługiwałyby mu 80% uposażenia i prawo własności do mieszkania służbowego. Nie mógł jednak mieć pewności co do przyszłości preferencyjnych przepisów emerytalnych dla mundurowych.

Przeszedł "do cywila" i - ku swojemu zdumieniu - odkrył, że w tym świecie rządzą podobne prawa, co w wojsku. Prezes płaci premie tylko tym, którzy mu kadzą, i obowiązuje zasada "nie podskakuj". Do tego trudne projekty okazały się banalnymi bazami danych pisanymi na zamówienie małych hurtowni. Kpt. dr inż. w stanie spoczynku Piotr nie miał już odwrotu. Rozpoczął życie młodego emeryta, który musi łokciami przebijać się wśród setek innych ambitnych specjalistów.

Mundurowy outsourcing

Rokrocznie z wojska na własną prośbę odchodzi ok. 8 tys. oficerów, którzy jak Piotr uznali, iż w mundurze nie ma perspektyw lub stan zdrowia uniemożliwiał im pełnienie dalszej służby. Ilu wśród nich jest informatyków, tego nie wie nawet Departament Kadr i Szkolnictwa Wojskowego Ministerstwa Obrony Narodowej. Musi być to zauważalna kompania, skoro panuje opinia, że na absolwentów Wydziału Cybernetyki WAT cywilne firmy czekają z otwartymi rękami. Coraz większa liczba odchodzących "do cywila" informatyków zmusza urzędników MON do rozważań i analiz na temat kosztów outsourcingu usług informatycznych.

Piotr zresztą dawno się przekonał, że taniej utrzymać na etacie oficera niż płacić zewnętrznej firmie. Żołnierz-informatyk wykonuje rozkaz i nie żąda pieniędzy za nadgodziny. Żołnierz-informatyk nie zastanawia się nad kosztami projektu - od tego są przełożeni. Żołnierz-informatyk zna Informixa, Unixa, Accessa, potrafi napisać program dla Odry i tworzyć aplikację w Borlandzie. A nade wszystko żołnierzowi-informatykowi podczas tworzenia systemu dowodzenia nie trzeba tłumaczyć, co to jest "rubież ognia" i jakie zadania ma dowódca. Cywil może i przekona panią Zosię z księgowości, by usuwała tylko swoje pliki, lecz nie pojmie specyfiki dowodzenia w warunkach bojowych, jeśli sam nie był żołnierzem.

Handlowiec w randze pułkownika

"Firmy cywilne, mające chrapkę na kontrakty z wojskiem, aby przekonać potencjalnych klientów, że znają żołnierską dolę, zatrudniają emerytów wojskowych" - opowiada Karol. - "Zrzuca się na nas zadanie przekonania byłych przełożonych lub podwładnych, iż firma X oferuje najlepszy poziom usług i najciekawsze rozwiązania. Dzięki nam mogą też łatwiej uzyskać świadectwo bezpieczeństwa przemysłowego - w myśl ustawy o ochronie informacji niejawnych, warunek sine qua non prowadzenia interesów z wojskiem".

Siła przebicia takiego emeryta zależy jednak od stopnia i przebiegu kariery wojskowej. Piotr, jako kapitan z doświadczeniem w pracy w sztabie okręgu, przyda się w firmie do projektowania baz danych i prowadzenia z biegiem czasu coraz bardziej skomplikowanych projektów, lecz nie zdobędzie kontraktu w MON (chyba, że spotka tam kolegę z tej samej szkolnej kompanii).

W innej sytuacji jest Karol, który po ukończeniu WAT służył w Sztabie Generalnym WP i w jednym z departamentów MON. Osobiście wybierał rozwiązania informatyczne dla armii i ustalał kierunki rozwoju informatyki w siłach zbrojnych, a ze swoimi pułkownikowskimi dystynkcjami staje się nieocenionym specjalistą w firmie, która chce współpracować z wojskiem. "Odszedłem z wojska w przyjaźni, zawsze mogę liczyć na pomoc życzliwych kolegów, z którymi często się spotykam i dyskutuję przy piwie o informatyce" - uśmiecha się Karol.

Cywil w koszarach

Tadeusz, absolwent politechniki, szukał pracy, gdzie mógłby się rozwijać, niekoniecznie rezygnując z życia towarzyskiego i planów naukowych. Praca w zespole informatyki jednej z centralnych instytucji resortu obrony dała mu wszystko, czego oczekiwał: dostęp do najnowszego oprogramowania, literatury przedmiotu, brak nadgodzin, który równoważył ból meldowania się w biurze o godzinie 7.30, łagodzony, na szczęście, końcem pracy o godzinie 15.15. "Szef pozwalał stosować firmowy sprzęt do robienia fuch, sam zresztą angażował podwładnych przy projektach wykraczających poza obowiązki administratorów lokalnej sieci np. w tworzenie symulacji systemu obronnego RP" - wspomina Tadeusz. Potem z ożywieniem dodaje, że możliwość zawodowego doskonalenia się w czasie godzin pracy (wojsko nie żałowało pieniędzy na specjalistyczne kursy zarządzania projektami i programowania) pozwalała nie pamiętać o budżetowym wynagrodzeniu, trzykrotnie mniejszym niż w firmie cywilnej. Wojskowa instytucja ponadto oferowała korzystne pożyczki, wczasy w różnych regionach kraju, kursy językowe itp. Wydawało się, że tutaj można spędzić miło wiele lat. Ale...

"Wojskowa instytucja - mimo cywilnej kontroli nad armią i pozornego szukania pracowników cywilnych - wciąż preferuje żołnierzy" - ubolewa Tadeusz. "Ciągle pokutuje przekonanie, że żołnierz lepiej wypełnia swoje obowiązki niż cywil (... i wspomniana firma zewnętrzna)" - precyzuje. Tadeusz regularnie wysłuchiwał uwag kolegów, że może by pomyślał o założeniu munduru, wyglądałby jak człowiek, miałby lepszy etat i szansę na wyjazdy zagraniczne. Trafiłby do instytutowej sitwy, która nie dałaby mu zrobić krzywdy. Byłby kimś! On wolał jednak normalne życie niż świetlaną przyszłość. Zrezygnował z pracy i przeszedł do departamentu informatyki w komercyjnym banku. "Mimo wszystko jestem przekonany, że poza wojskiem nie miałbym szans na taką dawkę praktycznej nauki, podbudowanej teorią" - stwierdza na zakończenie.

Daleka droga

Na razie jednak outsourcing usług informatycznych nie ma w polskiej armii racji bytu. Dopóki wojskowi nie zrzucą z siebie maski "wszystkowiedzących", dopóty cywile nie będą się garnąć do pracy w armii. Buta i zarozumiałość wielu przełożonych w mundurach, połączona z brakiem wiedzy o współczesnych technologiach teleinformatycznych bardziej odstraszają absolwentów cywilnych uczelni od wojska niż budżetowa płaca.

Jeżeli armia chce dalej funkcjonować, musi zmienić model nauczania w wojskowych uczelniach, które na razie uczą szczegółowej wiedzy technicznej i ogólnowojskowej, lecz zapominają o wpojeniu podchorążym sztuki podejmowania decyzji. Piotr, Karol i Tadeusz twierdzą, że sytuacja radykalnie się zmieni, gdy więcej oficerów WP będzie kontaktowało się z żołnierzami państw NATO i restrukturyzacja wojska wymusi na szerszą skalę korzystanie z usług firm zewnętrznych. Obawiają się jednak, że większość kadry dowódczej i ministerialnych urzędników nie rozumie znaczenia nowych technologii w wojsku, wciąż traktując informatykę jako zbyteczną zabawkę dla bogatych, mając za prawdziwą broń czołgi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200